Od pewnego czasu Polki mają ułatwiony dostęp do antykoncepcji awaryjnej. Zgodnie z regulacjami Unii Europejskiej, tzw. pigułki dzień po sprzedawane są bez recepty. Powód? Im wcześniej przyjmiemy taki środek, tym większe prawdopodobieństwo, że spełni swoją rolę. Nie wszystkie z nas stać na prywatną wizytę u ginekologa, który mógłby wypisać receptę. Do specjalisty na NFZ czas oczekiwania jest zbyt długi. Chodzi więc o skuteczność.
Takie rozwiązanie nie wszystkim się jednak podoba. Nowe kierownictwo Ministerstwa Zdrowia już od roku zapowiada ukrócenie tego „procederu”. Minister Konstanty Radziwiłł i jego współpracownicy, jak zapewniają, w trosce o dobro kobiet, chcą powrócić do dawnego stanu rzeczy. Pacjentka będzie musiała najpierw zgłosić się do lekarza, który sprawdzi czy zastosowanie tego specyfiku jest zasadne. Krótko mówiąc - wrócą recepty.
Pojawiły się bowiem głosy, że „nastolatki łykają pigułki dzień po jak cukierki”. Ile w tym prawdy?
Zobacz również: 7 faktów o pigułce DZIEŃ PO: Jak bardzo jest skuteczna? Kto może ją zażyć?
fot. iStock
Przeciwnicy swobodnego dostępu do antykoncepcji awaryjnej twierdzą, że Polki są zbyt nieodpowiedzialne, by korzystać z podobnych metod bez kontroli. Pojawiły się nawet głosy, że nastoletnie dziewczyny zaczną uprawiać seks bez zabezpieczenia, bo w razie czego zawsze można połknąć pigułkę i uniknąć ciąży. Nie ma na to żadnych dowodów, ale niektórym wystarczają domysły. Wynika z tego, że młode rodaczki są nie tylko niemądre, ale także bardzo bogate. Jedna dawka kosztuje przecież ponad 100 zł.
Czy obawy ministerstwa są zasadne? Gdyby resort poznał wcześniej wyniki tego badania, prawdopodobnie tematu w ogóle by nie było. Millward Brown sprawdził, kto kupuje tzw. pigułki dzień po - informuje „Newsweek”. Wiemy dokładnie, ile się ich sprzedaje i w jakim wieku są kupujące.
Wniosek - niepełnoletnie dziewczyny chyba jednak wolą cukierki, niż tabletki ellaOne.
Zobacz również: „Nie dla PIGUŁKI ŚMIERCI” - one walczą z antykoncepcją dzień po. Dołączysz się?
fot. Thinkstock
Skala zjawiska okazuje się większa, niż niektórzy mogliby podejrzewać. Antykoncepcja awaryjna to ratunek nie dla kilku czy kilkudziesięciu tysięcy kobiet. Jest ich znacznie więcej. Tylko w 2015 roku polskie apteki sprzedały ok. 180 tysięcy opakowań ellaOne. Czy, jak twierdzi Ministerstwo Zdrowia, większość z nich to uczennice gimnazjów i liceów? To też sprawdzono.
Badanie wykazało, że niepełnoletnie pacjentki stanowią tylko 2 procent kupujących! Chodzi więc o maksymalnie kilka tysięcy takich przypadków w ciągu roku. Ograniczając dostęp do pigułki nieletnim, przy okazji resort utrudni życie niemal 200 tys. dorosłych osób. Z powrotu do recept na pewno ucieszą się ginekolodzy prowadzący prywatną praktykę.
Jeśli nie uczennice, to kto najczęściej kupuje ellaOne? 45 procent kupujących to osoby w wieku 25-30 lat.
fot. Thinkstock
Co ciekawe, nie zawsze dokonujemy tego zakupu same. Kobiety stanowią 51 procent kupujących. 45 proc. to nasi partnerzy. Co pięćdziesiątą pigułkę pary nabywają razem.
To, że ellaOne dostępna jest bez recepty, a zainteresowanych jej stosowaniem nie brakuje, wcale nie oznacza, że można ją kupić wszędzie. W większości aptek tego specyfiku nie uświadczymy. Pigułkami dzień po handluje zaledwie 39 procent placówek.
Czy Polki uzależniły się od antykoncepcji awaryjnej? Nic na to nie wskazuje. Jak podkreśla „Newsweek”, w naszym kraju sięga po nią mniej, niż 3 proc. osób aktywnych seksualnie. W takich krajach jak Szwecja, Norwegia, Francja i Irlandia to ponad 11 procent.
Zobacz również: EllaOne - na czym polega działanie "pigułki po"?