Wydaje się, że to nie są czasy dla naturalnej antykoncepcji. Współczesne kobiety doceniają wygodniejsze i bardziej pewne rozwiązania, takie jak pigułki hormonalne, najczęściej w połączeniu ze stosowaniem przez partnera prezerwatywy. Ale co mają zrobić te, którym sumienie lub zdrowy rozsądek nie pozwalają na tak radykalne igranie z płodnością? Do wyboru jest przynajmniej kilka metod naturalnych akceptowanych nawet przez Kościół katolicki. Według wszelkich badań - nie zawsze skutecznych.
Katarzyna, która od lat obserwuje swoje ciało i nigdy nie stosowała antykoncepcji hormonalnej, jest nieco innego zdania. Według niej naturalne metody zabezpieczenia się przed ewentualną ciążą są nie tylko dla nas zdrowsze, ale jeśli potraktujemy je na poważnie, także pewne. Skąd pomysł, by w XXI wieku odrzucić rozwiązania będące efektem wielu lat badań i eksperymentów, a zamiast tego mierzyć sobie temperaturę, obserwować śluz i liczyć dni płodne?
W rozmowie z nami zdradza swoje motywacje i zachęca do tego samego. Czy dasz się przekonać?
Papilot.pl: Co jest złego w antykoncepcji, którą możesz kupić w aptece?
Katarzyna: Pigułki, spirale, prezerwatywy i inne tego typu wynalazki nie mają nic wspólnego z naturalnością. Dla niektórych są niedopuszczalne ze względu na przekonania religijne, inni nie akceptują ich, bo rozleniwiają. Sprawiają, że seks traktujemy instrumentalnie, bo zawsze można połknąć tabletkę albo założyć mechaniczne zabezpieczenie i ryzyka nie ma. To proste, ale moim zdaniem mija się z celem.
A co ciebie do tego skłoniło?
Nie ukrywam, że jestem katoliczką i traktuję swoją wiarę serio. Dostosowuję się do zaleceń Kościoła. Nie jestem zakłamana jak większość niby wierzących, którzy wybierają sobie z religii tylko to, co im pasuje. Poza tym uważam, że sztuczne metody antykoncepcji nie wpływają dobrze na zdrowie kobiety. Nie chcę być bezpłodna, cierpieć z powodu problemów hormonalnych i tak dalej.
Ale nie możesz być pewna, że nie zajdziesz w ciążę...
A kto może być tego pewny? Pigułki hormonalne okazują się nieskuteczne, prezerwatywy pękają i szanse naprawdę są bardzo podobne.
Zupełnie co innego pokazuje tzw. wskaźnik Pearla. Według niego najskuteczniejsza jest tabletka antykoncepcyjna – na 100 stosujących ją kobiet w ciągu roku w ciążę zachodzi mniej, niż jedna. Przy metodzie objawowo-termicznej to już 1-3 kobiety, a stosunku przerywanym – od 10 do nawet 35.
To tylko liczby. Ale ten przykład też daje do myślenia, bo wyśmiewana przez wielu metoda objawowo-termiczna do 1-3 ciąże, a pochwalana przez wszystkich prezerwatywa – już 3-7 zapłodnień. No to gdzie ryzyko jest większe? Wśród ciemnogrodu, czy tych nowoczesnych? Prawidłowa obserwacja swojego ciała i płodności przynosi świetne efekty. Takie są po prostu fakty.
Które z metod stosujesz?
Codziennie mierzę temperaturę ciała, obserwuję także śluz. Robię to od 4 lat, czyli momentu kiedy wyszłam za mąż. Jestem jedną z nielicznych kobiet w Polsce, która nigdy nie faszerowała się hormonami i pewnie z tego powodu jestem okazem zdrowia. Poza tym, nie mam problemu żeby się do tego przyznać, praktykujemy z mężem także stosunek przerywany. Przez tyle lat nic się nie wydarzyło. Jestem chodzącym dowodem na to, że metody akceptowane przez Kościół spełniają swoją rolę.
A co powiesz na sam stosunek przerywany jako formę antykoncepcji?
Nie polecam. Pary niegotowe na dziecko powinny włączyć także inne naturalne metody.
Kalendarzyk małżeński?
Polecam tę metodę, chociaż jest dość trudna w użytkowaniu. Cykl menstruacyjny współczesnej kobiety narażony jest na wiele bodźców – stres, szkodliwe składniki obecne w jedzeniu, dzień niepodobny do dnia. To wszystko może mieć wpływ na skuteczność pomiarów. Sama, zamiast bawić się w matematyka, wolę polegać na mierzeniu temperatury, obserwacji śluzu i stosunku przerywanym.
Wynika z tego, że nie jesteś zainteresowana macierzyństwem, a przecież seks w katolickiej rodzinie ma służyć prokreacji. Nie popełniasz grzechu?
Nie jestem wszechwiedząca, ale raczej nie. Nie stosuję żadnej zakazanej metody, wszystko odbywa się naturalnie, a ja wcale nie bronię się rękami i nogami przed ciążą. Kiedyś przyjdzie na to czas i wydaje mi się, że całkiem niedługo. Nie dlatego, że jedna z moich metod zawiedzie, bo w to nie wierzę. Po prostu uznamy z mężem, że to jest ten moment.
Skoro przy wierze jesteśmy, dlaczego Kościół w ogóle zajmuje się tym tematem?
Bo nikt jak katolicy nie szanuje życia. Tego poczętego i tego ewentualnego, które może się narodzić.
Uważasz, że kobieta stosująca antykoncepcję hormonalną albo mężczyzna polegający na prezerwatywie nie szanują życia?
Myślę, że trochę się pogubili i zapomnieli co jest najważniejsze. Wiem, że nie przekonam ich argumentami religijnymi, więc może tymi bardziej praktycznymi? Hormony nie są zdrowe dla kobiety. Prezerwatywa z kolei daje złudzenie, że można uprawiać seks z kimkolwiek. Dorośli i świadomi ludzie powinni podchodzić do tych spraw bardziej odpowiedzialnie.
Prezerwatywa nie chroni jedynie przed niechcianą ciążą, ale także chorobami przenoszonymi drogą płciową.
I jest to metoda często zawodna, bo znane są doskonale przypadki zarażonych, którzy stosowali kondomy. Znam inną, znacznie lepszą – pozostawić seks małżeństwu, dwóm osobom, które dobrze się znają i nie miały okazji niczym wcześniej się zarazić. To daje nam pewność, jakiej nie da nam żaden kawałek lateksu.
A co ze związkami, które dopiero rozpoczynają wspólne życie, nie planują ślubu, a seks jest dla nich ważny?
Polecam nie myśleć narządami rodnymi, ale mózgiem. Rozum jest najlepszym doradcą. Seks to nie zabawa dla nieodpowiedzialnych ludzi, ale dar, który został dany małżeństwom. Kontrowersyjna teza? Mnie bardziej szokuje postawa tych, którzy myślą inaczej.
Należy rozumieć, że w młodości nikt nie rozmawiał z tobą o seksie?
W katolickich rodzinach ten temat jest obecny. Czarna propaganda twierdzi, że wstyd nam na to nie pozwala. To nie jest prawda. Już jako nastolatka odbyłam wiele rozmów z mamą na ten temat. To jej zawdzięczam, że nie uległam żadnym pokusom.
Mama też polegała wyłącznie na antykoncepcji naturalnej?
Przez całe życie i źle na tym nie wyszła. Jest okazem zdrowia.
Ile masz rodzeństwa?
Mam trzech braci i jedną siostrę. Razem jest nas piątka. Tylko nie potraktujcie tego jako dowodu na to, że nasze metody są zawodne. Wszyscy byliśmy planowani.