Dokąd prowadzi pracoholizm?

Pracoholizm - przesadne uwielbienie, przyzwyczajenie do wykonywanej pracy. Zaczyna się zazwyczaj ...
Dokąd prowadzi pracoholizm?
12.05.2009

Pracoholizm - przesadne uwielbienie, przyzwyczajenie do wykonywanej pracy. Zaczyna się zazwyczaj niewinnie – od brania nadgodzin w celu uzyskania awansu albo odłożenia dodatkowych pieniędzy. Gdy nas dotyka, wmawiamy sobie, że to stan przejściowy. Ale na tym się nie kończy. W domu pojawiają się problemy, mniejsze, a z czasem większe. I wtedy praca staje się ucieczką. Najważniejsze okazują się obowiązki zawodowe, które powoli pochłaniają nas do tego stopnia, że nawet po (coraz późniejszych) godzinach swoje życie wciąż koncentrujemy wokół pracy. Niedobrze, gdy zawód staje się antidotum na poważny życiowy kryzys – rozstanie, chorobę, fiasko finansowe. Wtedy rzucamy się w wir obowiązków, byle zapomnieć, byle piąć się po szczeblach kariery, bo sukces zawodowy staje się wtedy celem numer jeden w życiu.

 

Co ciekawe, Wikipedia podaje, że w pracoholizm nie popadają wyłącznie osoby przebojowe, silne, nastawione na bycie perfekcyjnym pracownikiem, ale również „nieśmiałe, niedowartościowane, bojące się otoczenia”.

 

Pracoholizm jest uzależnieniem, z którego należy się leczyć. Prowadzi do zaniedbania innych obowiązków, a z czym się to wiąże, na pewno doskonale wiecie. Bo czy przesiadując w pracy od wczesnego rana do późnego wieczora, łatwo jest być przykładną narzeczoną, żoną, matką, córką, przyjaciółką? Podporządkowanie życia jednej dziedzinie odbywa się kosztem innej dziedziny, chociażby ze względu na zwykłe dobowe ograniczenia czasowe… 

 

Wiemy już, że pracoholizm jest zły. Bardzo zły. Niech kolejnym dowodem będzie zjawisko zwane „karoshi”, czyli nagła śmierć w wyniku przepracowania i stresu. Pierwszy tego typu przypadek odnotowano czterdzieści lat temu w Japonii. Ofiarą śmierci z przepracowania stał się nawet sam premier Kraju Kwitnącej Wiśni, Keizo Obuchi, który odszedł w wieku 63 lat, 1 kwietnia 2000 roku, po nagłym doznaniu udaru mózgu.

 

Dokąd prowadzi pracoholizm? Czy praca do upadłego to wyboista droga do upragnionej fortuny, czy może do utraty czegoś ważnego, na przykład ukochanej osoby? Według badań TNS OBOP na temat stosunku Polaków do wykonywanego zawodu, prawie co drugi respondent (45% ogółu) pracuje wyłącznie dla pieniędzy. Na pierwszy rzut oka może się zatem wydawać, że nawet rzucając się w wir pracy całkiem świadomie, tak naprawdę celem i wynagrodzeniem trudów staje się odpowiednia, niemała zapłata. Pracując wiele, wiele możemy zyskać, przynajmniej jeśli chodzi o dobra materialne. Dawno jednak zostało stwierdzone, że człowiek praktycznie nigdy nie czuje się usatysfakcjonowany tym, co osiągnął i stawiając sobie poprzeczkę na danym poziomie, stale ją podwyższa, chcąc zdobyć więcej i więcej. Dlatego nawet wymarzone pieniądze na samochód w końcu i tak okażą się niewystarczające, a zdobywanie funduszy dla samego ich zdobywania na dłuższą metę nie będzie dawało szczęścia czy zadowolenia.

 

Właśnie w tym miejscu pracoholizm staje się drogą do uczuciowej destrukcji. Ucierpi na tym nie tylko sam pracoholik, ale przede wszystkim to, co nad pracę powinno się przedkładać – miłość, rodzina oraz zaangażowanie w związek partnerski. 

 

Elżbieta Kołakowska, psycholog kliniczny, specjalistka terapii poznawczo-behawioralnej i terapii motywującej, podaje aż 60 symptomów pracoholizmu. Wśród tych oczywistych (takich jak „źle się czujesz, gdy nie pracujesz”, „nie wiesz, jak żyć bez pracy” czy „będąc w towarzystwie, np. na przyjęciu, zawsze najchętniej mówisz o pracy”) pojawiają się również oznaki zagrażające uczuciom, związkowi i relacjom rodzinnym. Pani psycholog informuje, że będąc uzależnionym od zawodu:

 

  • „jesteś w stanie wiele poświęcić ze swojego życia rodzinnego lub prywatnego na rzecz pracy/firmy”,
  • „wielokrotnie zdarzało ci się z powodu pracy nie dotrzymywać obietnic złożonych rodzinie i bliskim”,
  • „czujesz, że twoje osamotnienie i utrata kontaktu z bliskimi nasila się”, 
  • „dostrzegasz, iż lekceważysz ostrzeżenia otoczenia, że to, w jaki sposób angażujesz się w pracę, może spowodować i już powoduje szereg komplikacji życiowych, rodzinnych oraz zdrowotnych”.

Specjaliści biją na alarm – praca do upadłego jest chorobą, z której musimy się leczyć, bo może zniszczyć nawet najtrwalsze więzy rodzinne. Wtedy nawet duże oszczędności nie wynagrodzą pustki, jaka pojawi się w życiu osoby pracującej całymi dniami. I, co gorsze, trudno walczyć o związek, gdy jest się absolutnie pochłoniętym pracą, gdy nie ma się czasu na nic innego. I tak naprawdę, na niczym innym poza obowiązkami zawodowymi pracoholikowi nie zależy. 

 

Czy można zatem stwierdzić, że pracoholizm wiąże się z samotnością? Nieleczony, przedłużający się i narastający - na pewno tak. Nawet najbardziej wyrozumiały i kochający partner nie zniesie takiego życia – zwłaszcza, gdy omamiona pracą osoba nie chce sobie pomóc. Praca, owszem, bywa przyjemna i może dawać wiele satysfakcji, zawsze jednak wskazany jest umiar, bo w pogoni za awansem czy większym mieszkaniem, możemy zatracić się do tego stopnia, że nie zauważymy pustki, jaka wytworzyła się wokół nas. Bo przecież praca jest dodatkiem do życia, a nie życie dodatkiem do pracy.

 

Polecane wideo

Komentarze (1)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 06.06.2009 21:34
odpowiedz

Polecane dla Ciebie