Jane Russell – dlaczego tak bardzo sprzeciwiała się aborcji?

Do dziś uchodzi za jedną z największych gwiazd amerykańskiego kina.
Jane Russell – dlaczego tak bardzo sprzeciwiała się aborcji?
Fot. Wikipedia
03.07.2016

Gdy kilka lat temu magazyn „Glamour” zaprezentował listę „Największych bogiń kina wszech czasów”, nie mogło na niej zabraknąć partnerki Marilyn Monroe z kultowego filmu „Mężczyźni wolą blondynki”. Mało kto pamięta, że Jane Russell uchodziła wówczas za większą gwiazdą – dostała dziesięciokrotnie wyższą gażę niż słynna seksbomba, a na plakatach jej nazwisko napisane było znacznie okazalszą czcionką.

Urodziła się 21 czerwca 1921 roku w Bemidji, małym miasteczku w stanie Minnesota. Była jedyną córką i najstarszym z pięciorga dzieci porucznika amerykańskiej armii, który po odejściu z wojska pracował jako kierownik w fabryce mydła i aktorki wędrownego teatru. To właśnie matka rozbudziła w Jane zamiłowanie do sztuki. Dziewczyna uczęszczała na lekcje gry na pianinie (ponoć radziła sobie na nich świetnie), ale najbardziej uwielbiała występy w przedstawieniach szkolnego teatru.

Po przedwczesnej śmierci ojca Russell musiała iść do pracy, by pomóc matce w utrzymaniu rodziny. Została recepcjonistką i dorabiała jako modelka, pozując do fotografii. Część zarobionych pieniędzy odkładała, by sfinansować naukę w wymarzonej nowojorskiej szkole teatralnej Maxa Reinhardta. Szlifowała też sztukę aktorską pod okiem słynnej Marii Uspienskiej.

Zobacz również: Waszym zdaniem: Kto nie powinien dostać 500 zł na dziecko?

Ocenzurowany western

W 1940 r. 19-letnia Russell zachwyciła ekscentrycznego milionera Howarda Hughesa, właściciela wytwórni filmowej RKO, który właśnie kompletował obsadę swojego najnowszego filmu „The Outlaw” („Wyjęty spod prawa”). W lutym 1943 r. odbyła się premiera westernu, który bardzo szybko został… wycofany z kin. Dlaczego? Z powodu zbyt śmiałych scen z udziałem Jane Russell, dla której Hughes zaprojektował specjalny biustonosz uwydatniający piękne piersi młodej aktorki. „Dwa powody, żeby obejrzeć „The Outlaw” – brzmiał prowokujący podpis na plakacie prezentującym jej „walory”.

Milioner dostrzegł w Russell kandydatkę na przyszłą gwiazdę i bez wahania zaproponował 7-letni kontrakt na kolejne filmy. Nakręcili razem m.in. „Młodą wdowę”, „Jego typ kobiety” czy „Historię Las Vegas” – mało ambitne „dzieła”, mające głównie eksponować urodę Russell, która szybko stała się jedną z największych seksbomb Hollywood. Plakaty z jej wizerunkiem były szczególnie popularne w żołnierskich koszarach podczas II wojny światowej.

Jane Russell

Fot. Wikipedia

Russell podchodziła do tego z ironią i dystansem. Miała bardzo duży talent komediowy, co udowodniła wcielając się w postać Calamity Jane w komediowym westernie „Blada twarz”, ale do historii przeszła przede wszystkim dzięki udziałowi w filmie „Mężczyźni wolą blondynki”, gdzie stworzyła niezapomniany duet z Marylin Monroe.

Russell była wówczas znacznie większą gwiazdą, a media oczekiwały rywalizacji między aktorkami. Jednak rzeczywistość okazała się znacznie mniej sensacyjna. „Jane była dla mnie bardzo miła. Nie mogłam tylko dostać własnej garderoby. W końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam: Słuchajcie, to ja jestem blondynką, a przecież mężczyźni wolą blondynki! Oni ciągle mi powtarzali: Pamiętaj, nie jesteś gwiazdą, więc powiedziałam: Nieważne, czy jestem gwiazdą, czy nie, jestem blondynką!” – wspominała w jednym z wywiadów Marylin Monroe.

Zobacz również: Pierwszy efekt programu „Rodzina 500 plus”: Libacje w dniu wypłaty świadczeń!

Jane Russell

Fot. Wikipedia

„Bez wiary nie dałabym rady"

Premiera „Mężczyźni wolą blondynki” odbyła się w 1953 r. W następnych kilku latach Jane Russell bardzo intensywnie pracowała, ale niewiele filmów z tamtego okresu okazało się sukcesem. Z czasem zaczęła wycofywać się z show-biznesu, poświęcając się pomocy skrzywdzonym dzieciom i działalności antyaborcyjnej.

Wynikało to z osobistych doświadczeń aktorki, która jako 18-latka zaszła w ciążę ze swoim późniejszym mężem, futbolistą Bobem Waterfieldem. Dla stojącej u progu kariery młodej kobiety urodzenie dziecka oznaczało kres marzeń o zawojowaniu świata filmu. Russell zdecydowała się wówczas na dokonanie aborcji. Konsekwencją powikłań po zabiegu stała się bezpłodność i aktorka nie doczekała się własnych dzieci.

Jane Russell

Fot. Wikipedia

Z kolejnymi mężami (miała ich trzech, po Waterfieldzie wyszła za aktora Rogera Barretta, który zmarł na atak serca trzy miesiące po ślubie, a jej ostatnim wybrankiem był pośrednik w handlu nieruchomościami John Calvin Peoples) adoptowała troje dzieci. W 1955 r. utworzyła World Adoption International Fund – międzynarodowy fundusz na rzecz adopcji, który pomógł znaleźć rodziny dla ponad 50 tys. dzieci, skazanych przez los na przebywanie w sierocińcach.

Do końca życia Jane Russell walczyła o delegalizację przerywania ciąży. „Ludzie nie powinni nigdy przeprowadzać aborcji. Nie mówcie mi, że chodzi tu o prawo kobiety do wyboru, co zrobi ze swoim ciałem. Tu chodzi o życie i śmierć” – przekonywała gwiazda w jednym z wywiadów.

Jane Russell

Fot. Wikipedia

W swoim domu założyła grupę biblijną dla ludzi filmu związanych z Hollywood. „Nawracała mnie na chrześcijaństwo, a ja ją na Freuda” – wspominała Marylin Monroe. „Bez wiary nie dałabym sobie rady. Nie wiem, jak ludzie mogą przeżyć wszystkie te życiowe katastrofy, jeśli nie mają wiary, jeśli nie wiedzą, że Bóg ich kocha, troszczy się o nich i ma dla nich inny plan” – twierdziła Russell.

W ostatnich latach życia mieszkała w Santa Maria Valley w Kalifornii. 1 marca 2011 r. zmarła we własnym domu w wyniku choroby układu oddychania. Na pogrzebie Jane Russell, zgodnie z życzeniem gwiazdy, nie było żadnych kwiatów. Uczestnicy ceremonii przekazali zamiast tego datki na organizacje działające na rzecz nienarodzonych i ich matek, a także na rzecz dzieci doświadczających przemocy.

Zobacz również: PROGRAM RODZINA 500 PLUS - WSZYSTKO, CO POWINNYŚCIE O NIM WIEDZIEĆ

RAF

Polecane wideo

Komentarze (3)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 03.07.2016 12:39
Sama skorzystała z prawa wyboru, poniosła jego konsekwencje, prawdopodobnie też dzięki tej decyzji stała się gwiazdą, dorobiła się milionów. A później sumienie ruszyło i dawaj, trzeba zabronić innym podejmować własne decyzje! Hipokrytka, postawa godna Chazana. "Bo tu akurat była taka wyjątkowa sytuacja"
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 03.07.2016 07:23
Chociaż nie jestem wierząca jej wiara pomogła, a Merlin z tym Freudem to nie za dobrze wyszła...depresja, depresja i samobójstwo.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie