Wielki Tydzień to czas upamiętniający ostatnie dni Chrystusa. Dla Kościoła Katolickiego są to wydarzenia szczególne, jednak nigdzie na świecie obchody Wielkiego Tygodnia nie są tak spektakularne, żarliwe i brutalne, jak na Filipinach. Jest to jedyny kraj Dalekiego Wschodu, gdzie dominującym wyznaniem jest chrześcijaństwo. Na tym archipelagu liczącym 7 tysięcy wysp i wysepek Wielki Tydzień obchodzi się w sposób wyjątkowo okrutny.
Każdego roku setki wierzących Filipińczyków biczuje swoje ciała. By dodatkowo spotęgować ból, nacinają plecy żyletkami, a rany posypują solą. Ich głowy zakryte są chustami i zwieńczone koroną z liści palmowych.
W procesjach poza biczownikami biorą udział także pokutnicy. Zakładają na siebie długie purpurowe szaty, a w dłoniach trzymają krzyże. Ulicami przechodzi również orszak inscenizujący drogę krzyżową: za strażą przednią, złożoną z rzymskich żołnierzy, podąża Chrystus dźwigający krzyż i odbierający cięgi od oprawców.
Pokutnicy, którzy z wielkim trudem docierają przed główną bramę świątyni, ociekają krwią. Mimo to zaczynają się modlić, a mistrz ceremonii ostukuje ich od stóp do ramion bambusowym kijem. Rytuał ten podobno oczyszcza ciała grzeszników ze złych duchów.
Podobne procesje miały niegdyś miejsce na terenie całej Europy. Również w Polsce jeszcze w XVIII wieku zwyczaj ten był znany przez wszystkich i kultywowany każdego roku. Choć chyba dobrze, że zanikł…
Maja Zielińska
Zobacz także:
Uzbrojona 12-latka napadła na sklep! Bo w domu brakowało na chleb!
W czasie jednej z kłótni dziewczynka usłyszała, że matka nie jest w stanie utrzymać domu. Dlatego wzięła sprawy w swoje...
Najmniejszy wcześniak świata właśnie wrócił do domu! Maleńka Frieda ważyła zaledwie 460 gramów!
Dziewczynka już jest pod opieką kochających rodziców. Na szczęście, nic nie zagraża jej życiu.
Druga część obchodów ma zawsze miejsce na obrzeżach miasta. Znajdujące się tam wzgórza symbolizują biblijną Golgotę. Po godzinie 13 opuszczany zostaje środkowy krzyż – to do niego zostanie przybity pierwszy męczennik. Jego rozpostarte ramiona przywiązuje się do krzyża białymi wstęgami, a wnętrze dłoni przebija miedzianym 10 centymetrowym gwoździem. Następnie krzyż jest podnoszony do pionu, a jeden z rzymskich legionistów przytrzymuje męczennika drewnianą halabardą. Tłum wiwatuje na jego cześć. To samo stanie się z dwoma pozostałymi krzyżami.
Po 5 minutach krzyże zostają opuszczone, jednak uroczystość nie dobiega jeszcze końca - chętnych do ukrzyżowania jest bowiem dużo więcej i rytuał przybijania gwoździami z konieczności zostanie powtórzony jeszcze wiele razy.