W imię rodziny

Kazirodca, Jan S., dostał rok, ale zaraz go wypuścili. Córka, której spłodził czworo dzieci, świadczyła za nim w sądzie. Lojalna, jak wszyscy...
W imię rodziny
23.09.2008

"Mam do ciebie prawo. Gdyby nie ja, ciebie by nie było" – słyszała Alicja, ilekroć próbowała wykręcić się od "relaksowania" taty. Tata robił jej to kilka razy w tygodniu, przez sześć lat. A to w zagajniku, a to u niej w pokoju.

Ono – przedmiot

Ala, jak większość dzieci z rodzin kazirodczych, została wychowana w bezwzględnym posłuszeństwie wobec rodziców, szczególnie ojca, którym od dzieciństwa straszyła ją matka („Bo powiem ojcu", „Tacie by się to nie spodobało"). Szybko odkryła, że ojciec tylko czeka na pretekst: drobne sprzeczki kończyły się rękoczynami. Instynkt przetrwania podpowiadał – musisz być posłuszna.

"Ta dziewczynka była taka milcząca, rzadko się uśmiechała. Na początku myśleliśmy, że jest upośledzona. Potem odkryliśmy, że po prostu jest smutna" – mówi sąsiadka.

Zanim tata zrobił jej "to" po raz pierwszy, była wesołą dziewczyną. Jak każda nastolatka, miała marzenia. Największe, to wyrwać się ze wsi. Gdy skończyła gimnazjum, oświadczyła rodzicom, że będzie dalej się uczyć. Ojciec dwa tygodnie później pokazał, że ma wobec niej zupełnie inne plany...

"Chwycił mnie mocno za ręce. Rzucił na wersalkę. Uciskał łokciem szyję. Tak mocno, że nie mogłam oddychać. Drugą ręką zdarł ze mnie majtki i zgwałcił" – opowiada Ala.

On – właściciel

Krzysztof B., ojciec Ali, pod tym ponurym względem jest typowym kazirodcą. Nie liczy się z uczuciami innych, nie wykazuje współczucia, empatii. Jest psychopatycznym właścicielem rodziny. Należą do niego żona - przedmiot i dziecko - przedmiot. Nie znosi sprzeciwu, wymusza posłuszeństwo.

Diana Russel, amerykańska psycholog, która badała rodziny kazirodcze, twierdzi, że siły fizycznej używa jedna trzecia ojców - gwałcicieli, pozostali uciekają się do technik manipulacyjnych, takich jak przekupstwo czy szantaż.

Kazirodca z reguły nie jest pedofilem: jego zaburzenia wynikają z obsesyjnej chęci dominacji. Gwałt jest aktem przemocy, sprowadzającym ofiarę do roli przedmiotu. Przyjemność seksualna jest wtórna.

Kiedy Krzysztof zgwałcił córkę po raz pierwszy, był tuż przed czterdziestką. Według Diany Russel, do tego czynu posuwają się najczęściej właśnie mężczyźni w średnim wieku. Córka staje się jakby drugą żoną. Obie są ofiarami gwałtów. Jeśli w domu jest więcej córek, przemoc seksualna może spotkać wszystkie.

Kazirodca nie poprzestaje na jednorazowym gwałcie. Proceder średnio trwa 5 - 6 lat. Kończy się wtedy, gdy Córka wyprowadza się z domu lub gdy ktoś na kazirodcę doniesie.

"Przemoc seksualną wobec dzieci stosuje 2 proc. ojców i tyle samo ojczymów (chodzi nie tylko o stosunek, to może być także dotykanie lub zmuszanie do patrzenia)" – twierdzi autor badań dotyczących przemocy seksualnej w rodzinie, prof. Zbigniew Izdebski.

To by oznaczało, że setki tysięcy dorosłych molestuje seksualnie swoje dzieci. W maju usłyszeliśmy o Josephie Fritzlu, który przez 24 lata więził w piwnicy córkę i ich wspólne dzieci. Nie do pomyślenia, żeby takie rzeczy działy się w Polsce – pisały gazety.

One – niewydolne

Nic bardziej mylnego. Już po miesiącu usłyszeliśmy o Janie S. ze Sławna. Dwa tygodnie temu o następnym – Krzysztofie B. z Grodziska, tydzień temu zatrzymano kolejnych dwóch kazirodców.

"To wierzchołek góry lodowej. Rodzin kazirodczych jest więcej, niż możemy sobie wyobrazić" – twierdzi prof. Izdebski. Nagłośnienie jednej sprawy powoduje, że za chwilę wypływają kolejne. Więc należy o nich mówić.

"Dla rodzin tkwiących w przemocy to ważny komunikat: otrzymują instrukcję, co powinny zrobić, gdzie złożyć zeznania, na czyją pomoc mogą liczyć" – wyjaśnia Bogusława Liszka-Kisielewska, psycholog kliniczny.

Alicja poszła na komendę razem z matką tydzień temu. Przez kilka godzin składały zeznania. Gdy skończyły, policja wszczęła pościg za Krzysztofem B. Grozi mu 15 lat więzienia za gwałt, kazirodztwo i napaść z użyciem niebezpiecznego narzędzia.

"Niestety, z reguły tak to nie działa. A i sądy zachowują się tak, jakby działały w interesie oprawcy" – mówi Jakub Śpiewak z Fundacji Kidprotect, pomagającej ofiarom przemocy seksualnej.

Śpiewak opowiada o przypadku pedofila, który usłyszał w sądzie: „Dwa lata w zawieszeniu". Wrócił do domu, dalej molestować synka.

Tydzień temu aresztowano kazirodcę ze Szczecina, Juliana T., który bił i gwałcił córkę. Już raz wywinął się sprawiedliwości - gdy sprawa gwałtów wyszła na jaw, zatrzymała go policja, sąd jednak nie chciał go zamknąć i zalecił jedynie dozór policyjny. T. wrócił do domu i zaczął znęcać się nad rodziną. Dopiero po dwóch tygodniach sąd zmienił zdanie i zamknął go w areszcie.

Julian T. dotąd usłyszał jedynie zarzut kazirodztwa, za co grozi najwyżej pięć lat. Może być tak, jak w wielu przypadkach – dostanie wyrok w zawieszeniu.

Zawodzą więc sądy i prokuratura, sprawy ciągną się miesiącami i kazirodca ma mnóstwo czasu, by urobić rodzinę. Nierzadko kończy się tak, że wycieńczona psychicznie dziewczyna wycofuje zeznania.

Maria Keller-Hamela, psycholog z Fundacji dzieci Niczyje mówi:

"Wciąż nie ma systemu ochrony poszkodowanych. Dopóki toczy się postępowanie, a oprawca jest na wolności, powinien mieć sądowy zakaz zbliżania się do swojej ofiary. Tymczasem to ofiary muszą uciekać z domu i szukać pomocy u obcych".

Władca nie lubi się dzielić. By odzyskać to, co jego, gotów jest na wszystko. Gdy Ala uciekła od ojca i schroniła się u swego chłopaka, ojciec szybko zorganizował odbicie. Z dwoma pomocnikami, z siekierą, bez trudu odzyskał dziewczynę. Przerażony chłopak nigdy więcej się z Alą nie spotkał.

My – indolentni

"Mąż był normalny – nie pił, robił to nam po trzeźwemu" – wyznaje mama Alicji.

"Tacy normalni, jak wszyscy" – mówią sąsiedzi. No, może poza tym jednym, izolowali się. Ich chata stała na uboczu wioski. W pobliżu lasu. To typowe dla kazirodców – izolować bliskich od świata.

Inny kazirodca – Jan S. ze Sławna – też nikogo nie wpuszczał. Otworzył drzwi tylko raz - kobieta z ośrodka pomocy społecznej zagroziła, że jeśli jej nie wpuści, nie zobaczy zasiłku.

"dzieci były dobrze wyćwiczone, przy obcych do Jana mówiły „dziadku"" – wspomina urzędniczka.

Gdy pojawiają się częstsze niż zwykle wizyty, kazirodca zmienia otoczenie. Krzysztof B. spakował dobytek i wywiózł rodzinę daleko na wschód Polski.

Ojciec współżyjący z córką – tabu we wszystkich kulturach świata. Nikt z sąsiadów takich rzeczy nie powinien i nie chce widzieć. W dodatku, na wsi wciąż obecne jest przekonanie, że moja chałupa należy do mnie i wara od tego, co się w niej dzieje.

„Dopóki inni nie wiedzą, że ja wiem, nie muszę nic robić" – tak myślą ludzie. Działanie naraża na krytykę, więc lepiej być biernym" – tłumaczy Bogusława Liszka-Kisielewska.

Ale ludzie czują, że coś jest nie tak i szepczą.

"Widywałam, jak Krzysztof wraz z Alicją szli razem do zagajnika" – opowiada sąsiadka. "Jak pytałam: „Co wy tam tak chodzicie", mówił, że idą się zrelaksować, żeby mieć dobry sen".

Kobieta przyznaje, że to takie trochę dziwne, ale co i komu miała powiedzieć?

"Na wsi ludzie są bardziej solidarni. Tam nie ojciec, ale to „wyrodne dziecko", co do kicia go wsadziło, będzie napiętnowane. Bo „zły to ten, co gniazdo swe kala" – twierdzi Jakub Śpiewak.

Z dumnie podniesioną głową chodzi po wsi Jan S. Sąsiedzi zawsze wiedzieli, że pod jego dachem dziwnie się dzieje. Ale lojalnie przed sędzią świadczyli: „Jan kocha te dzieci". Doniosła opieka społeczna, wszczęto postępowanie, ale nikt złego słowa nie dał powiedzieć. Nawet ksiądz się za nim wstawił, bo to nieludzkie: izolować ojca od rodziny. Dostał więc Jan rok, ale zaraz go wypuścili. Ma być z czego dumny. Bo Córka, co spłodził jej czworo dzieci, też za nim w sądzie świadczyła. Lojalna, jak wszyscy.

Oni – konformiści

Spróbowałaby inaczej. Historie wyklętych, złych dzieci opowiadają wszyscy terapeuci. Jest ich wciąż niewiele. Dotyczą tych córek, co „zdradziły" rodzinę i przez nie porządny człowiek poszedł siedzieć.

Oto historia dziewczyny, która chciała wsadzić ojca, by chronić młodsze siostry. Kazirodca jest szanowanym przedsiębiorcą, jednym z bogatszych w gminie, gdzieś w centralnej Polsce. matka, z zawodu nauczycielka, ale w domu widziała, co chciała widzieć. Raz tylko mała się jej poskarżyła: "To niemożliwe, tatuś by Ciebie nie skrzywdził. On Ciebie bardzo kocha. To tylko przytulanie, nic więcej".

Ojciec nie bił. Kupował prezenty. Przychodził raz na tydzień.

Dziewczyna dostała się na psychologię, lecz zdała sobie sprawę, że skoro jej w domu nie będzie, to ojciec zacznie molestować młodszą siostrę. Wpadła w panikę: przecież to jeszcze 13-letnie dziecko. Prosiła matkę, by poszła z nią na policję. matka się rozpłakała i zagroziła córce, że zamkną ją w psychiatryku, jeśli tata będzie miał kłopoty. Dziewczyna poszła do zaprzyjaźnionego księdza: był zbyt przerażony wizją zeznań. Nie wiedziała, co robić, i znalazła tylko jedno wyjście. Oświadczyła, że chce się wdrażać w biznes rodzinny. Poszła na studia zaoczne.

"Milczenie ofiar przemocy seksualnej jest największym sprzymierzeńcem oprawcy. Milczą w imię jedności rodziny. Ofiary zostają bez wsparcia, same ze swą tajemnicą. Nie powiedzą o niej nikomu. Uratują rodzinę. Wezmą na siebie i poniosą krzyż. Rodzina tkwi w specyficznym klinczu psychicznym" – wyjaśnia Jakub Śpiewak.

"Pomoc nie polega na nadstawianiu drugiego policzka, tylko na konkretnym działaniu, nawet jeśli trzeba wezwać policję. Czasami to jedyny sposób, by podjąć leczenie, a może nawet uzdrowić rodzinę. Bo rodzina to też matka i dzieci" – tłumaczy ks. Jacek Prusak, który jest również psychoterapeutą.

Ten źle pojmowany absolutyzm rodziny ma swoje zaszłości kulturowe. Komunizm walczył z Kościołem, bijąc w rodzinę, więc Kościół umacniał jej pozycję. Dziś jednak dobra rodziny nie można traktować jak fetysz, który usprawiedliwia i zaniechanie, i bierność, i krzywdę dziecka.

"To ofiary przemocy trzeba chronić, a nie rodzinę samą w sobie. To, co chore, wymaga leczenia" – tłumaczy ks. Prusak.

Ona – bierna

Ala ma żal do matki, że nic nie zrobiła. "Obiecała mi, że uciekniemy, że będę bezpieczna" – mówi.

"Nikomu nic nie mówiłam, bo byłam zastraszana przez męża. Co miałam zrobić? Po prostu się z tym pogodziłam" – usprawiedliwia się Teresa.

"matka, która sama jest ofiarą przemocy, pozostaje bierna i nie myśli racjonalnie. Nie potrafi podjąć decyzji dobrej dla siebie i dzieci. W takim stanie nie potrafi chronić ani siebie, ani dzieci" – tłumaczy Maria Keller-Hamela.

Teresa poznała Krzysztofa tuż po tym, gdy wyszedł z poprawczaka. Siedział za kradzieże. Trzy miesiące potem byli już małżeństwem. Podświadomie takiego partnera szukała. Z domu wyniosła przekonanie, że poddanie się władzy męża jest jedynym sposobem na utrzymanie rodziny i zapewnienie sobie bezpieczeństwa.

Czasami jest więcej powodów, żeby nie mówić, niż mówić: zależność ekonomiczna, emocjonalna, paniczny lęk przed stygmatyzacją lub działaniem, no i nadszarpnięty wizerunek rodziny.

Rodzina jest dla niej ważna. Odejście męża to dotkliwe obniżenie własnej wartości jako kobiety. W wielu rodzinach kazirodczych kobiety kosztem dzieci ratują swój związek. Teresa z pewnością popełniła masę błędów. Skrzywdziła córkę. Ale najważniejsze, że w kluczowym momencie Alicji nie zostawiła. Razem zeznawały.

"Czeka je długa terapia. Trauma może trwać nawet całe życie" – mówi Liszka-Kisielewska. Także z powodu dwójki dzieci, które ojciec spłodził z Alicją. W domu nie można było o nich mówić. Ojciec szybko ucinał: „Skończmy tę gadkę". Alicja czasem o nich myśli. Zwłaszcza teraz: "Co będzie, jak adopcyjni rodzice dowiedzą się, że to kazirodcze dzieci? Będą mieli z tym problem?" Ona miała.

Ono po latach

Jeśli będzie miała szczęście, trafi na terapię. Jeśli będzie miała wielkie szczęście, zrozumie, dlaczego jej kolejny związek nie wypalił, dlaczego nie ma ochoty na seks, dlaczego obsesyjnie podejrzewa innych o niecne czyny, kłamstwa.

Jeśli będzie miała szczęście, zrozumie, dlaczego wciąż jest od czegoś uzależniona: papierosów, narkotyków, alkoholu czy zwykłych tabletek przeciwbólowych.

Jeśli będzie miała szczęście, trafi na dobrego duchownego. Jeśli będzie miała wielkie szczęście – zrozumie, że Bóg nie chciał jej ukarać.

Jeśli będzie miała szczęście, nie powieli w związku znanych sobie relacji. Kazirodczych nie wykluczając.

(źródło: „Tygodnik Powszechny")

Polecane wideo

Komentarze (154)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 14.08.2014 00:15
Należy mu się dożywocie. Takie coś nie powinno chodzić po ulicach. A w więzieniu zaopiekowaliby się nim "koledzy". Słuszna kara.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 30.09.2009 18:52
"Jeśli będzie miała wielkie szczęście – zrozumie, że Bóg nie chciał jej ukarać." - to po cholerę na to pozwolił?
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 15.09.2009 21:41
JAKI WSTYD CO TO ZA OJCIEC TO ZBOCZEINICA ZROBIŁ ŻONIE I DZIECIOM DZIECI TO OKRUTNE NIE MA PRAWA DO TEGO TRZEBA KARAĆ TAKICH .KRZYWDZIŁ ICH JAKI ŻAL .
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 26.03.2009 11:38
[quote="Gosc"][quote][b]Wadera[/b] Ale jeszcze jedno jak taki pójdzie siedzieć to życia w więzieniu nie ma.Pedofile,gwałciciele i ci ,którzy znęcają się nad rodzina są katowani przez innych więźniów i robią tam za "panienki do towarzystwa"bardziej znani pod nazwa cwel.Czyli "nie schylaj się po mydło".Gorzej jak taki trafi do jednej celi z mordercą to żywy już nie wyjdzie.[/quote] Fajnie by było ale niestety w wiezieniach tacy sa osobno od reszty:(aaa szkoda[/quote] I szkoda jak by przez pare ładnych lat ktoś go wykorzystywał i gwałcił to by frajer miał nauczke.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 23.03.2009 22:49
Ja po prostu nie rozumieem dziewczyny, która zeznawała w obronie ojca, który więził ją i spłodził jej dzieci. Wiem, że rodzina to rodzina, co nie.. ale to jest maskra, to najgorsze chyba co ją w życiu spotkało, moim zdaniem zniszczył jej całe życie.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie