Sprawa wyszła na jaw dopiero niedawno. 31-letni Matthew Millington, weteran wojny w Iraku, już w czasie służby odczuwał ból w płucach. Z czasem doszły również trudności z normalnym oddychaniem. Przez prawie rok żył z ukrytą chorobą i dopiero w 2006 roku lekarze stwierdzili u niego poważne schorzenie płuc. Diagnoza okazała się fatalna – 2 lata życia lub transplantacja chorych narządów. Rozpoczęło się poszukiwanie dawcy.
Rok później szpital Papworth w Cambridge poinformował, że podejmie się operacji przeszczepu płuc, bo właśnie znalazł odpowiedniego dawcę. Teoretycznie wszystko się udało, ale stan zdrowia żołnierza wcale się nie poprawił. Co więcej – wkrótce okazało się, że po transplantacji nabawił się raka płuc! Nowotwór bardzo szybko postępował i po niecałym roku Matthew zmarł. Leki, które pierwotnie miały zwiększyć szansę na prawidłowe przyjęcie się przeszczepu, z drugiej strony przyspieszyły rozprzestrzenianie się śmiertelnej choroby.
Na nic się zdało prześwietlenie płuc dawcy, bo lekarze nie wykryli w nich żadnych nieprawidłowości. W ten sposób cierpiącemu mężczyźnie zafundowano jeszcze szybszą śmierć. Wyszło na jaw, że dawca był nałogowym palaczem, który wypalał nawet 2 paczki papierosów dziennie. Nikt nie sprawdził narządów pod kątem występowania nowotworu. Wszczepienie płuc z rozwiniętym rakiem nazwano „powikłaniem zabiegu transplantacji”.
Szpital twierdzi, że wszystkie narządy do przeszczepów są rygorystycznie sprawdzane. Może i tak, ale ktoś widocznie zapomniał o przebadaniu ich na obecność jednej z najgroźniejszych chorób. Fatalna pomyłka kosztowała pacjenta życie. Nie musiał być nałogowym palaczem, żeby umrzeć na chorobę wywołaną paleniem papierosów.
P. Latacz
Zobacz także:
Chce, żeby żona oddała mu jego nerkę!
Uratował jej życie, oddając nerkę, a ona go zdradziła. Teraz chce odzyskać swój narząd.
Zostań dawcą szpiku, nie bądź obojętna!
Hasła typu: białaczka, szpik, przeszczep budzą w nas przestrach. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że możemy podarować życie.