To nie była pierwsza ciąża Renaty M. 18-latka z Głowna w województwie łódzkim zaledwie 14 miesięcy wcześniej urodziła synka i wyszła za mąż za ojca chłopczyka – 20-letniego robotnika budowlanego. Rodzina od początku borykała się z problemami lokalowymi, więc zamieszkała u mamy Renaty. Kiedy okazało się, że dziewczyna spodziewa się kolejnego dziecka, młodzi rodzice byli bardzo szczęśliwi. Mieli nadzieję, że tym razem na świecie pojawi się ich upragniona córeczka. Niestety, w 14. tygodniu ciąży Renata zaczęła odczuwać uciążliwe bóle brzucha, które, mimo wysiłków lekarzy, zakończyły się poronieniem.
Utrata dziecka (w dodatku wymarzonej dziewczynki) była dla młodej kobiety prawdziwym szokiem. 18-latka na własne żądanie wypisała się ze szpitala, ponieważ trudno jej było patrzeć na szczęście innych mam. Gdy opuszczała placówkę, pielęgniarka wręczyła jej karty zdrowia oraz pojemnik z płodem, a lekarz poinformował ją, że w ciągu czternastu dni powinna otrzymać wyniki ekspertyz badających, co było powodem poronienia.
„Renata była zszokowana, zięć bezradnie trzymał pudełko w rękach. Żaden psycholog nie porozmawiał z moją córką. Ona nie była przygotowana na taki wstrząs Nie wiedzieli, co zrobić. Wyczyścili dokładnie jedną półkę w zamrażarce i tam włożyli pojemnik. Czekali na badania. Byli przekonani, że dopiero po wynikach będą mogli zadbać o pochówek” – wspomina w rozmowie z „Faktem” pani Bożena, mama dziewczyny.
Małe ciałko dziewczynki leżało w lodówce prawie tydzień, aż do momentu odwiedzin pracownicy MOPS-u. Opiekunka zapytała Renatę o samopoczucie i przebieg ciąży, a ta łamiącym się głosem powiedziała, że utraciła dziecko i pokazała, gdzie przetrzymuje płód. „Nie minęła godzina, kiedy przed mój dom zajechały radiowozy. Renata doznała kolejnego szoku. Wszyscy traktowali ją jak zbrodniarkę. Została przesłuchana na komendzie. Zaraz ją jednak zwolnili” – relacjonuje mama Renaty.
Teraz dziewczyna próbuje odzyskać spokój po wydarzeniach ostatnich tygodni, choć, jak sama przyznaje, będzie to trudne, bo przeżyła prawdziwe piekło. Nikt nie zaoferował jej fachowej opieki psychologicznej, a w dodatku uznano ją za winną śmierci córeczki. Szpital i MOPS umywają jednak ręce, twierdząc, że tak wyglądają standardowe procedury, a policja miała prawo do interwencji. Niestety, w gąszczu przepisów i bezdusznych, biurokratycznych zarządzeń zabrakło miejsca na zwykłe, ludzkie zrozumienie…
Lilka Tylman
Zobacz także:
Aborcja dla 12-latki w domowym zaciszu!
dziewczynki nie będą musiały prosić o zgodę rodziców. Wystarczy, że zgłoszą się do szpitala, gdzie otrzymają pigułkę poronną. Drugą dostaną do domu.
12-latka zmarła po trzech dniach porodu!
Nastoletnią Fawziyie i jej nienarodzone dziecko zabił silny krwotok wewnętrzny. Do ślubu zmusili ją rodzice…