Dziewczyny brutalniejsze od stadionowych chuliganów

W Orzeszu i Tczewie, gdzie tydzień temu nastoletnie dziewczyny umówiły się na” ustawkę”, już trwają przygotowania do kolejnego starcia.
Dziewczyny brutalniejsze od stadionowych chuliganów
24.11.2008

- Tu dziewczyny biją się od lat – zapewniły naszego reportera tczewskie gimnazjalistki. - W tym roku było już sześć albo siedem „ustawek”. I szykuje się następna, pewnie jeszcze w tym tygodniu.

Nie tylko na Pomorzu i Śląsku narasta zjawisko przemocy wśród dziewcząt. Z policyjnych statystyk wynika, że w ciągu ostatnich trzech lat liczba dziewcząt zatrzymanych za udział w bójkach i rozbojach w całym kraju zwiększyła się prawie o sto procent. Kilka lat temu, 80 proc. pensjonariuszek zakładów poprawczych stanowiły złodziejki, dziś są to nastolatki, które dokonały najbardziej agresywnych przestępstw: ciężkich pobić, rozbojów, wymuszeń. - Kiedyś na „ustawkach” dziewczyn było po kilka. Dzisiaj, tyle co chłopców – opowiada Natalia, 15-latka odsiadująca w poprawczaku wyrok za pobicie.

Walki uzbrojonych w pałki czy noże dziewcząt, do tej pory zarezerwowane dla stadionowych chuliganów, odbywają się w naszym kraju od kilku lat. - Dziewczyny umawiają się przez SMS-y, Gadu-Gadu, Internet. Biorą noże z kuchni, trzonki od mioteł, kastety – opowiadają gimnazjalistki z Tczewa. Biją się ostro, do krwi. Nie znają litości.

Prof. Janusz Czapiński twierdzi, że rosnąca agresja nastolatek wpisuje się w trend cywilizacyjny idący do nas z Zachodu. Dziewczyny przejmują męskie wzorce zachowań, także te najgorsze.

W Orzeszu, gdzie policjanci rozdzielali walczące dziewczęta, chuliganki szukają tej, która zwierzyła się z planowanej „ustawki” matce. - Poczekamy, aż sprawa ucichnie i dorwiemy panienkę, która nas wydała. Ta mała jeszcze dostanie wpier... - mówi jedna z dziewczyn.

To nie były jakieś tam "mięśniary", agresywne, napakowane, wytatuowane na szyjach. To były prawie dzieci, niektóre jeszcze z końskimi ogonami. Zanim je zgarnęli, zapakowali je do radiowozu, jedna krzyknęła: "Wyrzucić pałki w krzaki". Pałki poleciały. Szok. Gliniarze czegoś takiego na oczy nie widzieli. Była niedziela, 16 listopada.

Na osiedlu Witosa w Tczewie, grupki osób w szalikach Lechii i Arki, dwóch rywalizujących ze sobą klubów sportowych, wałęsały się między blokami już przed godz. 15. Policjanci dostali sygnał, że właśnie szykują się do "ustawki", co w chuligańskim slangu oznacza regularną bitwę na pięści i noże. Przed szesnastą zatrzymali pierwszą grupę. Kilka minut później drugą: w obu same dziewczyny.

Dwa dni wcześniej, w piątek, podobna scena rozegrała się w Orzeszu na Śląsku. Bić miały się miejscowe dziewczyny (tu rządzi Górnik Zabrze) z rówieśniczkami z Mikołowa (Ruch Chorzów). Umówiły się na boisku przy szkole podstawowej. Ale zanim tam dotarły, już doszło do zwarcia. Dziewuchy rzuciły się na siebie przy jednym z ulicznych rond. Z buta, z pieroga, z liścia. - Wiedzieliśmy o planowanej „ustawce” – przyznaje jeden z policjantów. Kiedy je rozdzielili, zatrzymali 10 w wieku od 14 do 17 lat, znaleźli nóż, drewnianą pałkę, maski na twarze, kastety, a także zapalniczki, które włożone w pięść miały zwiększyć siłę uderzeń.

- Pałka i nóż nie służą do odganiania much. Nie chcę sobie wyobrażać, co by było, gdyby te przedmioty zostały użyte w planowanej walce – mówi kom. Dawid Kaszuba, szef wydziału prewencji w mikołowskiej policji. I on, tak jak policjanci z Tczewa, kręci głową z przerażeniem: - Czegoś takiego jeszcze nie widziałem.

Jednak to, z czego do tej pory nie zdawała sobie sprawy policja i rodzice, od jakichś trzech lat jest codziennością szkolnych boisk, parkingów i osiedlowych podwórek. Dziewczyny biją się między sobą i biją innych. Organizują regularne łomoty, podobne do tych, które są udziałem piłkarskich chuliganów. Kibicki Legii, skinheadki, przy byle okazji tłuką się z tymi punkówami z Polonii. Jednak, w odróżnieniu od chłopców, one nie potrzebują utożsamiać się z takim czy innym klubem piłkarskim, by urządzać bitwy. Wystarczy niechęć osiedla do osiedla, szkoły do szkoły czy bandy do bandy.

Ruda Natalia

Natalia: 15 lat, piękne, rude włosy, mieszkanka Mazur. Wyrok za pobicie syna policjanta. W Zakładzie Poprawczym w Warszawie – Falenicy od roku.

Pierwszy raz pobiła w podstawówce. Na „ustawki” chodzi od trzech lat. Wcześniej dziewcząt było niewiele. Dzisiaj tyle, co chłopaków. Nawet panny w tipsach i farbowanych włosach, laski pakerów, przychodzą popatrzeć. Czasami się jakaś rzuci z pięściami, ale to śmiech, nie walka. Złamie taka tipsa i płacze.

- Wszystkie moje koleżanki się biją, wszystkie – podkreśla Natalia. - Jeśli dzisiaj dziewczyna nie umie się bić, jest do niczego.

Na „ustawki” umawiają się telefonicznie. Wystarczy wysłać SMS. Jak trzy osiedla idą na inne trzy osiedla za lasem w mieście, leje się ze sobą 120 osób. - No, może stówa, bo dwadzieścia się przygląda – uściśla.

Biją się trzy, cztery razy w miesiącu. Z sąsiednim osiedlem albo dzielnicą. Czasami umawiają się dziewczyny z dziewczynami, czasami w grupach mieszanych. Jak do lasu wpadnie policja i trzeba „ustawkę” przerwać, na dogrywkę zawsze idą same dziewczyny. - Bywało, że złamałam komuś nogę albo szczękę – przyznaje.

Dlaczego informacja o dziewczęcych „ustawkach” dopiero teraz przedostała się do świadomości świata dorosłych? Otóż, są sprytniejsze niż chłopcy, działają bardziej na zimno, potrafią łatwiej się wykpić. I wciąż funkcjonuje stereotyp, że dziewczynka do pewnych rzeczy nie jest zdolna. Trzeba było, by dwie grupy takich "dziewczynek" zostały przyłapane w szalikach i z pałami w dłoni, by ludziom otworzyły się oczy.

Jednak gdyby przeanalizować policyjne statystyki, szybko się okaże, że liczba nastolatek w wieku 14 – 16 lat, zatrzymanych za udział w bójce lub pobicie, w ciągu ostatnich lat wzrosła prawie o 100 procent – z 660 w 2005 roku do 1020 w roku ubiegłym. W tym padnie pewnie kolejny rekord, bo tylko w ciągu pierwszych trzech kwartałów zatrzymano 936 takich dziewcząt.

- Jeśli jeszcze niedawno 80 procent podopiecznych zakładów poprawczych to były złodziejki, dzisiaj te same 80 procent stanowią dziewczyny, które popełniły jakieś przestępstwo agresywne, czyli rozbój, pobicie, zabójstwo – wylicza Romuald Sadowski, dyrektor schroniska i poprawczaka dla dziewcząt w Warszawie – Falenicy.

Biją dla przyjemności bicia. Katują, żeby zabić. Przychodzą do niego nabuzowane agresją. Sfrustrowane. Nieszczęśliwe. Niebezpieczne. Złe.

Julia o kocich oczach

Julia: 15 lat. Opaska na włosach, kocie oczy. Wyrok za pobicie kobiety. W Zakładzie Poprawczym w Falenicy od roku.

Pierwszy raz rzuciła się na koleżankę z pięściami w wieku 8 lat. W wieku lat 12 chodziła na regularne „ustawki”, jak nazywały między sobą bitwy "nasze na wasze". - Biłam się, jak coś mnie denerwowało, a denerwowało mnie wszystko – tłumaczy. - Czułam wielką ulgę, jak mi się udało kogoś walnąć.

Żeby nie było wątpliwości: pochodzi z domu, o którym zwykło się mówić "porządna rodzina". Ojciec pracuje, matka wychowuje sześcioro dzieciaków. Nikt nigdy nie podniósł na Julię ręki.

Mieszka w małym miasteczku na północy Polski. W "trzynastej dzielnicy", jak nazywają to zbiorowisko blokowisk i ruder. Na podwórkach gromady dzieciaków.

Jak się ktoś głupio uśmiechnął, dostawał w pysk i tyle. Jak się nie umiał bić, dostawał regularnie. W jej bandzie było siedem dziewczyn i trzech chłopaków.

„Ustawki”? Wystarczyło, że ktoś z jednej bandy krzywo spojrzał na kogoś z drugiej. Albo odbił dziewczynę, rzucił jakimś głupim dowcipem. Każdy pretekst był dobry. „Ustawiali się” trzy, cztery razy w miesiącu. Na działkach za garażami. Bitwę zaczynali najsilniejsi z grupy. Potem dołączała reszta. Noże i kije były zabronione. Musiała wystarczyć goła pięść.

- Sama nigdy nie dostałam tak, żebym miała chociażby siniaka – chwali się Julia. - Ale jedna dziewczyna, którą pobiłam, podobno zemdlała. Nie wiem, nie interesowałam się – wzrusza ramionami. A, jednej chyba złamała nos.

Bili się, póki coś się komuś nie stało. Tak na poważnie: zwichnięty staw albo oko rozkwaszone, że nie widać twarzy. - Przegrani mogli uciekać, jak wiedzieli, że nie dadzą rady – siedzi ze splecionymi ramionami, spokojna, obojętna. Nikomu się nie żalili. Te sprawy nie dotyczyły starych. Jej matka z ojcem, dopóki nie przyszła po nią policja, pojęcia nie mieli, że jej córki boją się na osiedlu.

A gliniarze się doczepili za tę kobietę spod bloku. Napadła na nią z dwiema koleżankami.

- Trochę ją poturbowałyśmy i ukradłyśmy młodej torebkę – opowiada. - Znałam ją wcześniej z widzenia. Taka jedna. Podobno wylądowała w szpitalu. Ale nie wiem, nie interesowałam się – powtarza i patrzy przed siebie.

To, że z polskimi nastolatkami dzieje się coś złego, to w zasadzie nie nowość. O tym, że są coraz bardziej agresywne, że w nagannych zachowaniach, typu picie, palenie, narkotyki, przewyższają chłopców, po raz pierwszy napisał psycholog społeczny, prof. Janusz Czapiński w swojej "Diagnozie społecznej" z 2005 roku. To zjawisko nazwał wówczas "żeńskim tsunami". Dziś obserwuje, jak się ono rozprzestrzenia, zagarniając w swoje panowanie coraz więcej "negatywnie wyemancypowanych" dziewcząt.

Więc te zbuntowane, z dysfunkcyjnych domów, z deficytami miłości, uwagi i zwyczajnego ciepła, zamiast (jak kiedyś) uciec z domu na melinę, pójść w narkotyki, biorą się za bejsbole. Chcą mieć kontrolę nad swoim życiem, otoczeniem, a w inny sposób nie potrafią jej uzyskać. Biją więc "po męsku". Budzą przerażenie, a to gwarantuje szybkie podniesienie prestiżu i rozładowanie frustracji. A tej frustracji jest coraz więcej, cały świat narzeka na rdzewienie więzi społecznych, rodzinnych, rozpad tkanki społecznej. Dorośli sami się pogubili w pogoni za pieniądzem, nie potrafią już wychowywać dzieci, nie mają dla nich czasu.

A tu jeszcze do nowych sposobów wyrażania dziewczyńskiego buntu dochodzi jego niespotykana wcześniej skala. I potworna bezwzględność. - Dziewczynki idą w ślady mężczyznwojowników, ale ich agresja jest zimna – mówi prof. Janusz Czapiński.- Jeśli postanowią skatować przeciwnika, zrobią to dokładnie, nie zawahają się, nie zaprzestaną, nawet jeśli przeciwnik się podda. U mężczyzn wtedy agresja wygasa, dłoń zaciśnięta na kiju rozluźnia się. Kobiety biją dalej. Wykonują plan jak stachanowcy.

Patrycja: 18 lat, ciemne włosy związane w kucyk. Z centralnej Polski. Wyrok za pobicie policjantów. W poprawczaku w Falenicy od trzech lat.

Pierwszy raz pobiła przyjaciółkę ojca. Bo przyszła pod dom i wykrzykiwała bzdury. matka Patrycji już wtedy nie żyła. Dwa lata wcześniej umarła w szpitalu na raka. - Nie mogłam słuchać tych wrzasków, zeszłam na dół i walnęłam jej z pięści w twarz – opowiada sucho. - Potem uderzyłam z kolanka, chwyciłam za włosy i walnęłam jej głową o rynnę. Kiedy leżała na ziemi, siadłam na niej tak mocno, że złamałam lasce nogę – ciągnie.

Czuła ulgę. Jakby powietrze z niej zeszło. Tak ją ta zdzira wkurzała.

- Dostała za ojca i za ploty, które roznosiła po dzielnicyPatrycja patrzy na czubki swoich butów.

I za sieroctwo Patrycji, za to, że ojciec poszedł w kobiety, alkohol, a nieposłuszną córkę "wychowywał" pięścią. Dyscyplinę, taką z patyka i skórzanych pasków, schowała pod meblościankę, ale wszystkich kabli pochować nie mogła. Raz uderzył ją kablem w twarz. Zostały sine pręgi. Wstydziła się pójść do szkoły. Dostała znowu. Po plecach.

Co wtedy czuła? Ból i nienawiść. Złość. Z tej złości rzucała się na innych z pięściami. Biła ludzi za głupstwo: złe słowo, złe spojrzenie, niefortunny gest.

Jedną dziewczynę, też jej coś burknęła, chwyciła za włosy i waliła głową o maskę samochodowego zderzaka, dopóki nie zobaczyła krwi. W szkole koleżanka źle powiedziała o jej matce, to rzuciła nią o kaloryfer. Jakaś suka powiedziała: "Masz wszy", to złamała kij od mopa na jej plecach. Policjantów tylko skopała. Przyszli po nią w trzech, kiedy znów uciekła z pogotowia. Czekali na klatce.

Takie "psucie się" i mentalna maskulinizacja dziewczynek to przypadłość nie tylko polska, lecz światowy trend cywilizacyjny. Sprzyja mu pełna przemocy popkultura typu unisex, gdzie w te same strzelanki grają wszyscy (niezależnie od płci), w której dzieci od małego oglądają bajki o tym, jak jeden miś wdeptuje w ziemię drugiego. Do tego dochodzi rozwój elektronicznych mediów i komunikatorów – za ich pomocą łatwo się skrzyknąć w tajemnicy przed dorosłymi. I łatwo potem puścić w świat obrazy swojej "odwagi". Dzięki nim nakręca się fala dziewczyńskiej przemocy, a makabryczna "moda" zatacza coraz szersze kręgi. - O akcjach informujemy się przez SMS, Gadu-Gadu i stronę internetową e-Puls. Nie wie pani, co to jest, bardzo fajna strona. Poznaje się na niej nowych ludzi, zamieszcza zdjęcia, niektóre są bardzo fajne, ale co tam wypisują… – śmieją się gimnazjalistki z Tczewa.

Agresja i akty przemocy wśród nastolatek rosną w zastraszającym tempie. W USA, jak wynika z zeszłorocznego raportu przygotowanego na zlecenie amerykańskiej telewizji ABC, 20 procent Amerykanek w wieku od 12 – 17 lat (ok. 2,5 miliona) przyznało się do wzięcia udziału w przynajmniej jednej poważnej bójce. Jedna czwarta nastoletnich przestępców to dziewczyny. Traktują przemoc jako sposób na rozwiązanie swoich problemów, zyskanie społecznej akceptacji i uwagi. Co więcej, chwalą się swoimi wyczynami w Internecie.

- Chcą, żeby zobaczyli to inni, szukają szerszej widowni – tłumaczy dr Ruth Knost, psycholog.

W maju tego roku prasę w Wielkiej Brytanii obiegła informacja o gangu 14-latek napadającym na staruszki w miejscowości Selby. Któregoś dnia chuliganki zaatakowały 72-letnią emerytowaną nauczycielkę wracającą do domu. Spotkanie z gangiem nastolatek skończyło się dla niej złamanym nosem, podbitymi oczami i ogólnymi potłuczeniami. Po zatrzymaniu przez policję, dziewczyny tłumaczyły, że zaatakowały przypadkową kobietę, żeby zdobyć szacunek na ulicy.

Kilka tygodni wcześniej, na stacji kolejowej niedaleko Brighton, około 20 nastolatek stoczyło bitwę na butelki po piwie i... bilardowe kule w skarpetach, którymi miotały niczym średniowiecznym korbaczem. Z kolei w Midlands, grupa nastolatek napadła na napotkaną na swojej drodze kobietę. Kopały ją, biły pięściami i skakały po niej. Kobieta zeznała później na policji, że zachowywały się jak horda rozwścieczonych zwierząt.

To samo dzieje się we Francji, gdzie liczba aktów przemocy z udziałem nastolatek wzrosła od 2002 roku o 140 procent. Na początku roku głośno było o gigantycznej bójce z udziałem wrogich grup dziewcząt w miejscowości Chelles. Niedaleko dworca autobusowego starło się na śmierć i życie około 100 nastolatek z dwóch podparyskich miasteczek, uzbrojonych w noże, śrubokręty, kije i gaz łzawiący. - Broniłyśmy tylko naszego terytorium – oświadczyła Jenaba, 16-letnia uczestniczka bitwy. - To normalne, że musiałyśmy walczyć o swoją godność.

O godności i honorze mówiły też dziewczyny, które poszły na „ustawkę” w Orzeszu. Te z Mikołowa umówiły się na nią z orzeszowiankami przez Gadu-Gadu. Najpierw ustaliły, że będą się bić pięć na pięć. Tuż przed wyjazdem nastolatki z Mikołowa otrzymały wiadomość, że czekająca na nie grupa w Orzeszu będzie liczniejsza.

- Przyjechałyśmy w jakieś 30 osób, dla pewności zabrałyśmy ze sobą kilku facetów. Ale laska, która umawiała z nami „ustawkę”, wcale się na niej nie stawiła. Więc teraz tym bardziej należy się jej wpierdol. A jeśli nie teraz, to później. Orzesze straciło honor – mówiła nam niepozorna z wyglądu uczestniczka bitwy, o pseudonimie Misiaczka, wymownie uderzając pięścią w otwartą dłoń.

Zapytana, czy ta poza łysych chuliganów pasuje do takich jak ona dziewczyn, wybuchnęła śmiechem. - Mamy to w dupie. Przyjechałyśmy się bić. Mamy swój honor.

Zapowiada, że w najbliższym czasie dojdzie do powtórki, tylko tak, żeby "psiarnia" się nie dowiedziała. Druga odsłona starcia ma się też odbyć w Tczewie.

- Szukacie sensacji. Mamy tu mnóstwo świetnych dzieciaków. Organizujemy akcje, ostatnio na temat pozytywnego kibicowania – dyrektorka gimnazjum w Orzeszu ganiła dziennikarzy, którzy chcieli dowiedzieć się czegoś o „ustawce”.

Dyrektor I Gimnazjum w Tczewie, Tadeusz Dzwonkowski, przyznał, że szkoła ma problem z kibicowaniem i po aferze z „ustawką” zwołał nawet specjalne zebranie rodziców, tyle że ci nie mają pojęcia, co zrobić.

matka pierwsza: - Nie wiem, co o tym myśleć. Jedna dziewczyna mówi tak, druga tak. Nie wiadomo, jak było naprawdę. Zwalają teraz na siebie, że ta pałkę miała, a ta nie. Ale czy to tylko u nas w Tczewie tak się dzieje? Mówi pani, że może za mało się córką zajmuję. No dobrze. To niech mi pani powie, czym ja mam zająć 15-latkę? Grą w chińczyka? Piosenki mam z nią śpiewać? Ona chce być z koleżankami i kolegami. Lgnie do grupy. Jakby może miały jakieś zajęcia, to ta ich moc, ta złość wylazłaby w inną stronę. Kiedyś w Tczewie były osiedlowe domy kultury i dziewczyny mogły chodzić na ping-ponga albo na wioślarstwo. Mogły się uczyć tańca. A teraz co Mamy? Nic. Młodzież musi sobie sama szukać zajęcia. I znajduje głupie rozrywki.

matka druga: - Moja córka poszła z ciekawości. Zobaczyć, jak się będą lać. Podobno dziewczyn było kilkanaście. A tylko dwie pałki znaleziono. To co ta reszta robiła? Kibicowała. Znaczy miała zamiar kibicować. Dobrze, że do tej bójki nie doszło. Ale to była tylko zwykła ciekawość. Narobić trochę zamieszania, dymu.

Ojciec: - O co tak naprawdę poszło? Myśli pani, że my się dowiemy? To jest taka lojalność w grupie. Jedna drugą kryje. Mówią, że tylko były tam przypadkiem. Szły na urodziny koleżanki i przypadkiem usłyszały o zadymie. Człowiek myśli, że dziecko idzie do koleżanki na urodziny, a tymczasem ono wybiera się na „ustawkę”. Tylko się cieszyć, że ktoś policję poinformował.

(Źródło: dziennik „Polska The Times”, współpraca: Joanna Łabasiewicz, Maciej Stolarczyk)

Polecane wideo

Komentarze (475)
Ocena: 5 / 5
Karolina (Ocena: 5) 13.01.2024 03:49
Brutalizm teraz tj. szok . Co jest z tymi młodymi ludźmi. Na moich oczach mój facet spokojny nie agresywny dostał wpierdol od młodej kobiety w klubie. Masakra
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 04.04.2019 21:32
jeśli ktoś się nad kimś znęca to wtedy ten ktoś jest brutalny nie na odwrót młode kobiety to chodzące anioły bo nie piją nie biorą narkotyków nie niszczą cudzego mienia to właśnie mówicie o kobietach które padły ofiarą przemocy przez mężczyzn co świadczy właśnie o tym że to mężczyźni są najgorsi a nie one wy debile jesteś osobami o niski iq i tyle kobiety są ofiarami przemocy przez mężczyzn a wy je obrzucacie błotem
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 23.04.2010 21:43
wsqad
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 05.12.2009 19:00
Gdy spotkasz dziewczyno i chłopcze człowieka co w smutku niedoli do ciebie wyciaga swą dłoń nie pytaj czy kiedy odwdzięczy się za to z pomocą ratunkiem, spiesz doń i uczcie się pilnie jak Mickiewicz w Wilnie, a dojdziecie do celu jak doszło już wielu, a takie rozważania\"bić albo niebić\" dają odpowidź ,że lepiej być -być OK na tym świecie
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 05.12.2009 18:56
Gdy spotkasz dziewczyno i chłopcze człowieka co w smutku niedoli do ciebie wyciaga swą dłoń nie pytaj czy kiedy odwdzięczy się za to z pomocą ratunkiem, spiesz doń i uczcie się pilnie jak Mickiewicz w Wilnie, a dojdziecie do celu jak doszło już wielu, a takie rozważania"bić albo niebić" dają odpowidź ,że lepiej być -być OK na tym świecie
odpowiedz

Polecane dla Ciebie