Podobno prawdziwy profesjonalista nigdy nie przyzna się do porażki. Nawet największą wpadkę potrafi sprzedać w taki sposób, żeby okazała się sukcesem. Albo zręcznie ją zatuszować. Nasza bohaterka jest pod swoim adresem nieco bardziej krytyczna i wyznaje - zdarzyło mi się zawieść moje klientki. Nie przyznaje się do tego w ich obecności, ale później miewa wyrzuty sumienia.
Jagoda jest fryzjerką z 10-letnim stażem. Skończyła odpowiednią szkołę, wiele miesięcy spędziła na praktykach i zdaje sobie sprawę z wagi swojego zawodu. Jak twierdzi, nożyczkami jest w stanie przemienić brzydkie kaczątko w pięknego łabędzia, ale kiedy dłoń się omsknie - także oszpecić. W rozmowie z nami zdradza swoje najbardziej spektakularne zawodowe katastrofy.
Nie po to, by się tym szczycić, ale raczej namówić klientki salonów fryzjerskich do większej czujności. Naprawdę jest się czego obawiać!
Zobacz również: Dziewczyny PRZED i PO wizycie u fryzjera. W której wersji lepiej? (FOTO)
fot. Thinkstock
- Kilka lat temu przyszła do mojego salonu pani na stałe mieszkająca na drugim końcu Polski. Przyjechała na wesele i postanowiła zmienić swój wizerunek na chwilę przed uroczystością. Wybrałyśmy farbę, którą miałam rozjaśnić kilka kosmyków. Nie miałam jeszcze aż takiej wprawy, więc nie wyszło to idealnie. Farba poplamiła włosy praktycznie od góry do dołu. Ja tego nie zauważyłam i powstały niemal białe kropki. Udawałam, że nic się nie dzieje, bo klientka nie widziała się z tyłu. Wymyśliłam, że jeszcze podrasuję kolor specjalnym specyfikiem. Tak naprawdę była to mało trwała płukanka, która miała wyrównać niedoskonałości. Zdawałam sobie jednak sprawę, że zmyje się przy pierwszym kontakcie z wodą. Plamy na chwilę zniknęły, ale tego dnia była straszna ulewa i nie wiem, jak to się skończyło. Na szczęście nie wróciła do mnie - wyznaje Jagoda.
fot. Thinkstock
- W pracy unikam tego typu narzędzi, ale czasami brzytwa jest niezbędna. Zwłaszcza przy krótkich fryzurach trzeba momentami wyrównać boki albo tył, a maszynka elektryczna nie robi tego dokładnie. Nie wiem, co się ze mną działo tego dnia, ale odruchowo chwyciłam za żyletkę po poprzedniej klientce. Żadnej dezynfekcji, a w ogóle, to powinnam ją wymienić. Pani tego nie zauważyła i na szczęście nie była z sanepidu. Zorientowałam się pod sam koniec i drżały mi ręce, żeby jej nie zaciąć. Ryzyko może nie jest duże, ale w ten sposób można się czymś zarazić. To było z mojej strony niedopuszczalne i do dziś mam dreszcze, jak o tym pomyślę. Dlatego zachęcam patrzeć fryzjerom na ręce. Czasami z przepracowania, z nie złej woli, dochodzi do takich skandalicznych pomyłek - ostrzega fryzjerka.
Zobacz również: Wizyta u fryzjera: 12 rad dla klientek, które nie wiedzą, jak zachować się w salonie
fot. Thinkstock
- Pamiętam, że byłam po ciężkim tygodniu, kiedy przyjmowałam w salonie praktycznie sama. Bodajże 6 dzień takiej harówki od rana do wieczora, więc człowiekowi już się wszystko miesza. Miałam dwie klientki równocześnie. U jednej koloryzacja i podcięcie końcówek, a u drugiej miałam włosy znacznie skrócić. Zagadałyśmy się, biegałam od jednej do drugiej. Dodam, że panie się znały i atmosfera była naprawdę luźna. W efekcie jedną zafarbowałam i mocno ścięłam, a drugiej tylko podcięłam końcówki. Po wszystkim zrobiła się afera. Jedna zrozpaczona, druga praktycznie przyszła po nic. Moja ofiara nie wyglądała źle, ale nie tego chciała. Puściłam je bez płacenia i modliłam się, żeby mnie nie pozwała - wyznaje.
fot. Thinkstock
- To wydarzyło się na praktykach, kiedy szefowa powinna cały czas patrzeć mi na ręce. Razem konsultowałyśmy klientkę i wyszło na to, że farbujemy. Dostałam symbol koloru do rozrobienia, ale widocznie coś mi się pomieszało. Wzięłam coś zupełnie innego. Oczywiście wszystko wyszło na jaw, kiedy odcień już chwycił. Pani chciała rozjaśnić blond, a skończyło się wściekłą czerwienią. Najbardziej winna byłam oczywiście ja, ale dziwię się, że pani tego nie zauważyła. Szefowa też powinna się zorientować, bo wokół włosów pojawiła się czerwona obwódka. Pamiętam, że wtedy wrzasnęłam nerwowo „niespodzianka!”. Klientce do śmiechu nie było. Potem przychodziła jeszcze 2-3 razy, żeby naprawić ten błąd, ale nie tak łatwo przejść z czerwieni do jasnego blondu. Oczywiście na mój koszt - wspomina Jagoda.
Zobacz również: Zobacz, jak poprawnie podcinać grzywkę. Ten sposób Cię zaskoczy!
fot. Thinkstock
- Sprawa najświeższa i chyba dlatego najbardziej mi wstyd. Jestem doświadczoną fryzjerką i coś takiego po prostu nie powinno się zdarzyć. To było wieczorem, już po 10 godzinach na nogach, ręce odmówiły posłuszeństwa i stało się. Miałam tylko trochę podciąć włosy dziewczyny. Miała pewnie jakieś 17-18 lat. Myślami byłam gdzie indziej i nagle trach - ciachnęłam spory kosmyk na wysokości potylicy. Powstała dziura na środku głowy i nie wiedziałam, jak mam się ratować. Wtedy wymyśliłam, że wpadłam na genialny pomysł. Wycieniuję włosy warstwami. Od góry do dołu. Góra krótka, dół dłuższy i powstanie fajna bryła. Dziewczyna była podekscytowana, ale nie wyszło to najlepiej. Była stałą klientką i jeszcze nie wróciła, więc chyba na dobre jej podpadłam - twierdzi.
Macie podobne doświadczenia?