Wizyta u fryzjera z założenia ma być przyjemnym doświadczeniem. Ale wyłącznie pod warunkiem, że trafisz w ręce profesjonalisty, który rzeczywiście zna się na swoim fachu. W przeciwnym razie metamorfoza może zakończyć się katastrofą, a nasza bohaterka coś o tym wie. Danni Draper kilka dni temu odwiedziła renomowany salon w celu odświeżenia fryzury. Opuściła go oszpecona i załamana.
26-latka poprosiła o nałożenie tonera oraz delikatne cięcie, które miało odświeżyć jej uczesanie i ułatwić modelowanie. O ile koloryzacja przebiegła zgodnie z planem, tak cała reszta przypomina raczej przykry żart. „Specjalistka” nie popisała się swoimi umiejętnościami, a jej dzieło wygląda tak fatalnie, że dziś śmieje się z niego cały Internet. Prawdopodobnie pierwszy lepszy laik złapany na ulicy radzi sobie z nożyczkami lepiej, niż ona.
Zawiedziona Australijka postanowiła opisać swoje przeżycia na Facebooku. Załączając także bardzo wymowne zdjęcie.
Zobacz również: 13-latka pierwszy raz w życiu rozjaśniła sobie włosy. Ojciec postanowił ją za to surowo ukarać (FOTO)
„Odwiedziłam wczoraj po południu salon fryzjerski. Poprosiłam o aplikację tonera i wklęsłe cięcie. Na koniec wizyty (nikt nie pokazał mi efektów) poprosiłam o zrobienie mi zdjęcia, żebym mogła spojrzeć na kolor. Zapłaciłam, wsiadłam do samochodu i wysłałam fotkę mojej przyjaciółce. Oto, co fryzjerka zrobiła mi na głowie.
To nie przypomina wklęsłego cięcia. Jeśli fryzjerka nie czuje się na siłach, żeby to zrobić, to doceniłabym jej szczerość. Powinna powiedzieć to głośno, a wtedy poprosiłabym tylko o podcięcie końcówek.
Wróciłam tam, żeby to naprawiła, ale efekt jest równie fatalny, tylko włosy jeszcze krótsze. Musiałam ratować się w innym salonie, gdzie moja fryzura musiała zostać znacznie bardziej skrócona. A oficjalnej recenzji na Facebooku napisać nie mogę, bo nagle usunęli fanpage” - napisała Danni.
Zobacz również: Jak NAPRAWDĘ wyglądają włosy po porodzie? Ten film z salonu fryzjerskiego zszokował internautki...
Za fatalne cięcie 26-latka zapłaciła równowartość ponad 200 zł. Poprawka, która okazała się jeszcze gorsza, była w cenie, ale wizyta w innym salonie wiązała się z dodatkowym wydatkiem. Efekt i tak daleki jest od jej oczekiwań.
Próba złożenia reklamacji nie przyniosła skutku. Młoda kobieta usłyszała wprost, że „zrujnowała karierę fryzjerki”. Właścicielka salonu stwierdziła, że problem wynika z braku komunikacji. „Włosy przy tego typu fryzurach są suszone i prostowane przed finalnym cięciem. Ty nie wyraziłaś zgody na jego dokończenie”. Według niej zarzuty klientki są bezpodstawne.
- Moim celem nie było zniszczenie tej fryzjerki. O sprawie zrobiło się głośno, bo naprawdę trudno uwierzyć, jak fatalnie można wykonać tak prostą usługę - twierdzi Danni w rozmowie z portalem thesun.co.uk.
Zobacz również: 7 błędów, które robimy susząc włosy. Rujnują nam fryzurę!