Od pewnego czasu naturalność znowu jest w modzie. Już nie trzeba się stroić, by wyglądać dobrze. Wręcz przeciwnie - mocny makijaż, przedłużone włosy, doklejone rzęsy i sztuczna opalenizna są dla wielu symbolem kiczu. Podobno im mniej się staramy, tym lepiej wpływa to na nasz wizerunek. Jednak nie wszyscy dali się przekonać.
Zobacz również: 5 szczegółów, przez które wyglądasz tandetnie. Rzęsy, paznokcie, włosy...
Wciąż nie brakuje kobiet, które poprawiają urodę przez długie godziny, żeby móc wyjść z domu. Z uporem maniaka ukrywają wszystko, co w nich prawdziwe, bo inaczej czują się zaniedbane i nieatrakcyjne. Jedną z nich jest Wiktoria - fanka rozbudowanego make-u’u i najróżniejszych zabiegów upiększających. Ona nie ma wątpliwości, że właśnie tego oczekuje od niej płeć przeciwna.
- Faceci mnie kochają, a kobiety nienawidzą - wyznaje z dumą. Jeszcze nigdy nie miała tak dużego powodzenia. Z kolei niechęć ze strony koleżanek tłumaczy ich zazdrością. W rozmowie z nami zdradza, dlaczego warto postawić na sztuczność.
Papilot.pl: Chyba nie wierzysz w hasło, że im mniej, tym więcej.
Wiktoria: Jestem zdania, że po to wymyślono kosmetyki i zabiegi, aby z nich po prostu korzystać. Bez wyrzutów sumienia i oglądania się na innych. Kobiety od wieków starały się być najlepszą wersją siebie, więc po co to zmieniać? Jakoś nie przekonuje mnie moda na brak makijażu, bladą cerę, krzaczaste brwi i owłosione nogi. To jest moim zdaniem zaprzeczenie kobiecości. Osoba niedbająca o siebie jest po prostu leniwa. Nie ma sensu dorabiać do tego całej ideologii.
Niektóre kobiety są zmęczone dążeniem do ideału. Chcą być doceniane za to, jakie są naprawdę, a nie po kilku godzinach spędzonych przed lustrem.
Jakoś wątpię w ich szczerość. Dla mnie to bardziej wygodnictwo, niż filozofia. Każda z nas powinna znaleźć chwilę, żeby zrobić się na bóstwo. Nie przesadzajmy, że szybki make-up, solarium od czasu do czasu czy zrobienie sobie paznokci to przejaw zniewolenia. Ja czuję się absolutnie wolna dopiero wtedy, kiedy mogę zrobić ze swoim ciałem dokładnie to, na co mam ochotę.
A na co masz najczęściej?
Nie wychodzę z domu bez makijażu. Zużywam nawet opakowanie podkładu tygodniowo, żeby mieć fajną cerę. Co tydzień zmieniam wzór paznokci i opalam się kilka minut pod lampami. Przedłużyłam sobie włosy, bo miałam dość cienkich i krótkich strąków, jakie dała mi natura. Odpicowałam też sobie usta, bo górną wargę miałam praktycznie niewidoczną. Nie czuję się oszustką, ani tym bardziej zdrajczynią kobiecości. Raczej jej najlepszą wizytówką.
Zobacz również: Żaliła się, że wygląda jak najnudniejsza dziewczyna na świecie. Pomogli jej
Nie zawsze taka byłaś.
To prawda i szczerze mówiąc - nawet nie potrafię powiedzieć, dlaczego wcześniej nic ze sobą nie robiłam. Moja pielęgnacja ograniczała się do nałożenia farby raz na jakiś czas, paznokci nie malowałam, a make-upem nazywałam błyszczyk na ustach i tusz na rzęsach. Dziś to przynajmniej kilka warstw pomadki i doklejone sztuczne kępki. Chyba najbardziej powstrzymywał mnie strach przed oceną. To słynne „co ludzie powiedzą”. Ale raz spróbowałam i mi przeszło. Z satysfakcją patrzę w lustro i to się liczy.
Słyszysz jakieś opinie na swój temat?
Najgorsze są inne kobiety, które mają cały wachlarz obelg pod moim adresem. Blachara, tipsiara, solara i tak dalej. Im gorzej któraś wygląda, tym bardziej bezwzględnie mnie ocenia. Stąd moja pewność, że wynika to z kompleksów i zazdrości. Same chciałyby tak wyglądać, ale widocznie są leniwe, nie stać ich czy cokolwiek innego. Jest im źle, że ktoś prezentuje się lepiej od nich i dlatego nerwy im puszczają. A faceci tylko patrzą i podziwiają. W życiu nie miałam takiego brania.
Z jakim skutkiem?
Na tego jedynego jeszcze nie trafiłam, ale przynajmniej korzystam z życia. Faceci zagadują w każdej sytuacji - kiedy idę do dyskontu po mleko albo bawię się w modnym klubie. Nie uznaję kompromisów i bez względu na okazję zawsze jestem, jak to się mówi, „zrobiona”.
To musi być bardzo męczące.
Nie przeczę, że czasem trzeba wstać przed świtem albo wydać ostatnie pieniądze na zabieg, ale moim zdaniem warto. Wszystko dla tego cudownego uczucia, kiedy idziesz z podniesioną głową, czujesz się nieziemsko, a ludzie też to widzą. Ciągle ktoś na mnie spogląda i to jest najlepszy komplement. Nawet jeśli robi to z nieukrywaną zazdrością. Gusta są różne, ale po mnie przynajmniej widać, że nie siedzę z założonymi rękami. Cały czas dążę do ideału.
Jesteś blisko?
Zawsze można byłoby coś poprawić, ale ogólnie lubie siebię. Na pewno bardziej, niż jeszcze niedawno, kiedy nic ze sobą nie robiłam. Gruba warstwa makijażu pomogła mi w samoakceptacji, bo nigdy nie lubiłam swojego naturalnego odbicia w lustrze. Wymazuję wszystko, czego nie lubię i jest dobrze. Sztuczne rzęsy dają mi kocie spojrzenie, duże usta przyciągają uwagę, a przedłużone włosy falują na wietrze jak nigdy wcześniej. To są drobne zmiany, które razem dają niesamowity efekt. Czuję, że się odrodziłam.
Pełna naturalność to widocznie nie twój klimat. Ale co myślisz o kobietach, które właśnie na nią stawiają?
Kobieta to ma być kobieta, a nie dziwna postać z wąsem pod nosem, włosami pod pachami, zrośniętymi brwiami, ziemistą cerą, ustami jak przecinki i trupią cerą. Jak ktoś chce, to niech się nie stara, ale samemu sobie szkodzi. Moja przemiana jest na to najlepszym dowodem. Kiedyś zupełnie niezauważana i siedząca jak mysz pod miotłą, a teraz - królowa życia, ktora wzbudza zainteresowanie. Wmawianie, że sztuczność jest zła to jakiś nowy wymysł. Od wieków eksperymentowałyśmy z wyglądem i było dobrze. Ja pokazuję, że nadal jest.
Zobacz również: Moda na „rosyjską objętość”. Kobiety naprawdę robią to ze swoimi rzęsami