Ludzie ryzykują zdrowiem, żeby zrobić sobie modne tatuaże na lato. Lekarze alarmują: „To szczyt głupoty!”

Na tatuaże decyduje się coraz więcej osób, m.in. z tego powodu, że z każdym rokiem są one coraz bardziej akceptowalne w społeczeństwie, również w miejscach pracy. Jeszcze nie tak dawno temu nie do pomyślenia było, aby pracownik międzynarodowej firmy lub ważnego urzędu miał tatuaż w widocznym miejscu, ale z roku na rok te ozdoby ciała są coraz bardziej powszechne, a ich widok już nie szokuje ani nie gorszy. 

Zobacz również: LIST: „Radzę unikać wytatuowanych osób. Z nimi naprawdę jest coś nie tak”

Jednak nie wszystkie osoby, którym marzy się wzór na ciele są gotowe na to, aby tatuaż zdobił ich skórę na zawsze. Wobec tego znaleźli nowe rozwiązanie - tatuaże z opalenizny. Internauci masowo nakładają na skórę szablony o różnych kształtach, a w obrębie szablonów dokładnie smarują się kremem z filtrem. Na resztę ciała nie nakładają żadnego preparatu do opalania – w ten sposób powstaje ostry kontrast między spieczoną od słońca skórą, a jasnym wzorem. Niestety wygląda na to, że wielu amatorów takiej “sztuki tatuowania” nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo niebezpieczne jest tzw. #sunburnart. Dermatolodzy alarmują, że takie słoneczne tatuaże w najlepszym razie mogą skończyć się poważnymi oparzeniami, a w najgorszym – nawet czerniakiem, czyli nowotworem skóry. W przypadku wystawiania się na ostre promienie słoneczne bez kremu z filtrem ryzyko zachorowania na czerniaka wzrasta nawet o 50 proc. 

Mimo przestróg ze strony specjalistów internauci masowo chwalą się swoimi słonecznymi tatuażami na Instagramie. Obejrzyjcie je w galerii poniżej, ale apelujemy – nie róbcie tego w domu!