Zdawać by się mogło, że moda na kolczyki w różnych częściach ciała przeminęła. Na ulicach nie widuje się już tak wielu (jak jeszcze kilka lat temu) dumnych właścicieli ozdób w twarzy czy pępku. Ale nie, nic bardziej mylnego - liczba wizyt w salonach piercingu nie zmalała, zmieniła się natomiast moda i teraz prym wiodą kolczyki w miejscach intymnych, zarezerwowane wyłącznie dla oczu ukochanego.
Piercing sfer intymnych to coś dla wielbicieli mocniejszych wrażeń. Kawałek metalu w okolicy łechtaczki może spotęgować doznania erotyczne oraz zrobić wrażenie na kochanku. Niektórzy mężczyźni są tak zafascynowani nową modą, że fundują swoim partnerkom tego rodzaju zabiegi na rocznice ślubu czy urodziny. Dlatego panie decydują się na kolczyki „tam na dole” często nie dlatego, że same te pragną, ale z przekonania, że sprawią radość facetowi.
Podczas gdy mężczyzna cieszy się na samą myśl o seksie we troje - on, ona i kolczyk, kobieta przechodzi prawdziwe męki. Nie da się ukryć, że zabieg może być piekielnie bolesny ze względu na mocne ukrwienie dolnych partii - warg sromowych i łechtaczki, bo to one są poddawane tym katorgom. Najpopularniejszym miejscem przekłuć są mniejsze wargi sromowe, które kolczyk intensywnie stymuluje. Mniej pań może sobie pozwolić na zabieg na wargach większych, ze względu na pewne ograniczenia anatomiczne. Najbardziej pożądane są kolczyki w łechtaczce, jednak często zdarza się, że ta jest zbyt mała lub zbyt wrażliwa. Bywa również tak, że zabieg trzeba przerwać, bo pacjentka nie jest w stanie znieść bólu (prawdopodobnie podobnego, jaki odczuwają dziewczęta w czasie rytualnego obrzezania…).
Jeśli jednak myśl o posiadaniu biżuterii w miejscach intymnych wydaje ci się kusząca, ale jednocześnie boisz się samego zabiegu, mamy dla ciebie dobrą wiadomość. Istnieje alternatywa dla strachliwych w postaci klipsów. Podobno ich zakładanie jest całkowicie bezbolesne, a potem w każdej chwili można się ich pozbyć. To także dobra metoda, aby przekonać się, czy kolczyk to coś dla mnie, czy może niepotrzebna fanaberia. Różnego rodzaju dekoracje dostępne są w sex-shopach i kosztują około 50 złotych. Ich klientki mogą wybierać spośród klipsów, spinek czy specjalnych, bogato zdobionych „urządzeń” eksponujących łechtaczkę.
Przydatne informacje:
Zdaniem wielbicieli intymnej biżuterii, jej posiadanie może dostarczać niezapomnianych przeżyć. Przeciwnicy biją natomiast na alarm, twierdząc, że to samookaleczenie w bardziej wyrafinowanej postaci niż więzienne sznyty. Zachęcamy was do wzięcia udziału w naszej sondzie.
Zobacz także: