Postanowienia noworoczne dotyczą zazwyczaj spraw dużego kalibru. Schudnę 15 kg. Po 10 latach rzucę wreszcie palenie. Skończę studia, które dawno temu przerwałam. Zmienię pracę. Statystyki pokazują, że tego próby zazwyczaj kończą się niepowodzeniem już w pierwszych dniach stycznia, ale i tak warto je podejmować. Choćby po to, by sprawdzić swoje samozaparcie i właśnie nad nim popracować.
Zobacz również: Kosmetyk do makijażu, którego wcale nie potrzebujesz. Faceci śmieją się na jego widok
Wyzwanie, które postawiła przed sobą Sabina wydaje się mało wymagające i znaczące. Młoda kobieta spróbowała na jakiś czas zrezygnować z makijażu, który uparcie nosiła na twarzy od lat. I to nawet wtedy, gdy wychodziła do osiedlowego sklepu po chleb i mleko. Pierwszy raz w dorosłym życiu 28-latka pokazała wszystkim swoje prawdziwe oblicze.
To miał być przełom. I był, ale zupełnie nie taki, jakiego się spodziewała. W rozmowie z nami relacjonuje kolejne dni eksperymentu, a było ich dokładnie 7.
Dzień 1
Jak każdy nałogowiec wstałam z myślą, że jeszcze mogę się z tego wycofać. A przynajmniej odłożyć mój plan na później. To była na szczęście sobota, więc wygrało lenistwo. Rano wybrałam się na szybkie zakupy spożywcze, na które wcześniej i tak szykowałam się przynajmniej przez godzinę. Tym razem na mojej twarzy nie było ani grama podkładu, korektora czy pudru. Opuchnięte oczy ukryłam pod ciemnymi okularami, co w styczniu musiało wyglądać podejrzanie. Przeżyłam i ludzie nawet nie patrzyli na mnie dziwnie. Szybko zapomniałam, w jakim jestem stanie.
Dzień 2
Poprzeczka została zawieszona o wiele wyżej, bo w niedzielę musiałam wyjść do ludzi. Już wcześniej umówiłam się, że wpadnę do koleżanki i zjem obiad z rodzicami. Normalnie spędziłabym pół dnia przed lustrem, ale tym razem ograniczyłam się do kremu nawilżającego i pomadki ochronnej na ustach. Mama od razu dostrzegła zmianę i przywitała mnie słowami „córcia, od razu lepiej”. Znajoma nie była już tak bezpośrednia, ale musiała zauważyć. Na szczęście nie odwracała wzroku.
Dzień 3
Niemal połowa eksperymentu, ale tak naprawdę jego rzeczywisty początek. Pierwszy dzień roboczy, a mnie szykowanie się do pracy zawsze zajmowało przynajmniej 2 godziny. Prysznic, mycie głowy, modelowanie włosów, pielęgnacja, makijaż, dobór ciuchów. Z premedytacją ustawiłam budzik godzinę później, niż zwykle i nie miałam czasu na wszystkie moje rytuały. Po weekendzie byłam na szczęście całkiem wypoczęta, więc obyło się bez sińców pod oczami. W biurze kilka osób przyglądało mi się uważniej, niż zwykle, ale z uśmiechem.
Zobacz również: Jeden błąd w makijażu, który popełnia niemal każda Polka. Faceci to widzą
Dzień 4
Mało brakowało, a zabawa zakończyłaby się w tym momencie. W ciągu dnia dostałam informację o ważnym spotkaniu służbowym i wypadałoby jakoś wyglądać. Na szczęście się nie złamałam i postawiłam tylko na sprawdzone kremy. Spoglądając w lustro stwierdziłam, że wcale nie jest tak źle. Wyglądam bardzo świetliście i wreszcie jak 28-latka, a nie pani starsza o dekadę. Jeszcze nie wyleczyłam się ze wszystkich kompleksów, ale po powrocie z pracy byłam z siebie naprawdę dumna. Przetrwałam, zaoszczędziłam sporo czasu i wieczorem nie muszę niczego zmywać.
Dzień 5
Środek tygodnia i chyba najpoważniejszy kryzys. Miałam za sobą dwa intensywne dni, które dały o sobie znać. Aż chciałoby się ukryć zmęczenie pod grubą warstwą podkładu i korektora. Skończyło się na porannej maseczce i kremie wygładzającym pory. W pracy wreszcie ktoś odważył się zapytać, skąd taka zmiana. „Nowy rok, nowa ja” - odpowiedziałam i wybuchłam śmiechem, bo to jeden z moich najbardziej znienawidzonych sloganów, które nic nie znaczą. Ludzie przestali się gapić, a ja przez coraz większą część dnia zapominałam o tym, że nic nie mam na twarzy.
Dzień 6
Przyzwyczaiłam się do dłuższego spania, co może okazać się problematyczne, kiedy wrócę do makijażu. Na razie w ogóle o tym nie myślę, bo polubiłam ten brak pośpiechu i ciągłego kontrolowania, czy coś mi się nie rozmazało. Musiałam załatwić kilka spraw w kadrach i usłyszałam, że bardzo ładnie wyglądam. Powiedziała to najmocniej wymalowana kobieta w biurze, której naturalnego oblicza nie widział chyba nawet jej mąż i dzieci. Dzień przeżyłam bez żadnych wątpliwości, ale zaczęła mnie trochę przerażać wizja weekendu.
Dzień 7
Z jednej strony zapomniałam, jak to jest wpatrywać się co rano przez godzinę w lustro, ale z drugiej - poczułam niepokój, bo dziś i jutro wieczorem wypadałoby wyjść do ludzi. W biurze już się przyzwyczaili, kilku znajomych też mnie widziało, rodzice zaakceptowali, ale wyjście towarzyskie bez grubej tapety to jednak większe wyzwanie. Czekałam na przełom. Podświadomie liczyłam na to, że zostanę zlinczowana w lokalu lub klubie, aby mieć o czym opowiedzieć. Nic takiego się jednak nie stało. Przeżyłam tydzień bez makijażu, a przez lata nosiłam go od rana do nocy.
Sabina nie spodziewała się, że będzie tak łatwo. Początkowy strach ustąpił miejsca całkowitej samoakceptacji. Nie oznacza to, że już nigdy nie sięgnie po kosmetyki, bo w kolejnym tygodniu wcale nie stroniła od makijażu. Zdarzały się jednak dni, gdy mogła się bez niego obyć, co wcześniej było dla niej nie do pomyślenia. 28-latka zrozumiała, że cały problem tkwi w przewrażliwieniu. Wmawiamy sobie, czego ludzie od nas oczekują. A kiedy się przeciwstawimy - wychodzi na to, że im też jest wszystko jedno.
Zobacz również: Faceci wymieniają 6 makijażowych grzechów Polek. Też je popełniasz?