Korektor w sztyfcie to niezastąpiony kosmetyk, gdy:
a) mamy cerę trądzikową,
b) budzimy się rano z nieodłącznymi cieniami pod oczami,
c) wybieramy się na randkę i, jak na złość, na środku czoła pojawia się wielka krosta,
d) mamy wielkiego pecha, bo zawsze przed imprezą skóra twarzy odmawia nam posłuszeństwa.
Wtedy nie ma rady - korektor jest niezbędny. Dlatego warto na wszelki wypadek mieć ten awaryjny kosmetyk w swojej kosmetyczce. Jasne, że najlepiej byłoby posiadać różne korektory, na różne problemy - płynny do maskowania cieni, antybakteryjny na krostki, a zielony na pękające naczynka. Ale po co wszystkie je dźwigać i wydawać na nie krocie, skoro można znaleźć kosmetyk 2 albo nawet 3 w 1.
Producenci obu niżej opisanych korektorów za takie uważają swoje dzieła - można ich używać do maskowania pojedynczych niedoskonałości w postaci wyprysków i do ukrywania cieni pod oczami.
Korektor w sztyfcie Anti-Cernes Multi-Action Concealer Yves Saint Laurent: Zaletami tego kosmetyku są jego delikatna konsystencja (wręcz aksamitna), szybkie wchłanianie się, jednoczesne stapianie ze skórą oraz zawartość wyciągu z ginko biloba, którego zadaniem jest niwelowanie cieni po oczami, poprzez poprawę mikrokrążenia. Niestety, cena jest mniej przyjazna - niewielki sztyft kosztuje aż 104 złote, więc niewiele kobiet na niego stać.
Tańszym odpowiednikiem powyższego kosmetyku jest korektor marki Synergen, dostępny w sklepach Rossman. Kupicie go za około 6 złotych. Trzeba przyznać, że opakowanie ma bardzo ładne i eleganckie, a właściwości również całkiem dobre. Korektor nieźle maskuje niedoskonałości, matując przy tym skórę. Sprawdza się także przy cieniach pod oczami. Jest dobry szczególnie dla nastolatek, ponieważ w błyskawicznym tempie przysusza wypryski.
Korektor do twarzy to kolejny kosmetyk, który, jak się okazuje, może być tańszy, a wcale nie jest gorszy. W tym przypadku radzimy się zastanowić, czy bardziej potrzebujemy maskować cienie, czy wypryski. Jeśli to drugie - w 100 % sprawdzi się Synergen. Jeżeli jednak naszą zmorą są cienie, może warto zainwestować w kosmetyk YSL i przetestować na własnej skórze właściwości wyciągu z ginko?