Popularna aktorka Beata Ścibakówna w ubiegłym roku będzie świętowała 50. urodziny, ale wyglądu może jej pozazdrościć niejedna dużo młodsza kobieta. Gwiazda twierdzi, że jest to zasługa optymistycznego stosunku do życia i… promienie słonecznych. „Lubię się opalać. Słońce jest potrzebne, dzięki niemu wytwarza się niezbędna dla organizmu witamina D. Nawet dermatolodzy się opalają. Widziałam to na własne oczy!” – przekonuje w rozmowie z magazynem „Twoje Imperium”.
Podobny pogląd wyraża wiele innych Polek, niektóre są tak uzależnione od opalania, że ich skóra nawet późną jesienią i zimą charakteryzuje się ciemnopomarańczowym lub brązowym odcieniem – efektem częstych wizyt na solarium. Promieniowanie ultrafioletowe stymuluje bowiem zwiększoną produkcję endorfin, nieprzypadkowo nazywanych „hormonami szczęścia”, przyczyniających się do naturalnej poprawy samopoczucia i zwiększonego odczuwania przyjemności. Naukowcy porównują ten mechanizm z efektem wywoływanym przez narkotyki i nie ma w tym wielkiej przesady, ponieważ heroina czy morfina łączą się z tymi samymi receptorami, co endorfina.
Silną motywacją do „smażenia się” jest także potrzeba słuchania komplementów na temat swojej śniadej karnacji, równie silna zarówno u kobiet, jak i mężczyzn, choć ci drudzy rzadko się do tego przyznają. „Mój mąż uwielbia się opalać, na wakacjach jakby mógł, to nie wstawałby z leżaka. Twierdzi, że po prostu ma ochotę poleniuchować, ale czasem widzę ukradkiem, jak zadowolony się przegląda sobie w lustrze” – śmieje się Dominika.
Wystawianie się na działanie słońca (solarium jest znacznie mniej korzystne dla naszego zdrowia, ponieważ zainstalowane tam lampy emitują dziesięć razy więcej niekorzystnego dla skóry promieniowania) ma oczywiście sporo zalet, np. zwiększa wytwarzanie tlenku azotu, którego podstawową rolą jest rozszerzanie naczyń krwionośnych i utrzymywanie ciśnienia krwi na właściwym poziomie. Dzięki temu możemy zapobiec nadciśnieniu.
Jednak przede wszystkim w ten sposób stymulujemy organizm do wytwarzania witaminy D, na niedobór której cierpi niemal 90 proc. Polaków, co skutkuje zwiększonym ryzkiem odwapnienia kości, chorób serca, nadciśnienia, powracających infekcji, cukrzycy, a nawet nowotworów złośliwych. Zdaniem specjalistów wystarczy półgodzinna ekspozycja na słońce, by wzmocnić organizm solidną dawką witaminy D.
Problem w tym, że największa efektywność jej syntezy notowana jest tylko przez kilka miesięcy w roku, od kwietnia do września, w słoneczne dni, w godz. 10-15. By wytworzyła się witamina D należy wówczas przebywać na słońcu przez minimum 15 minut dziennie i eksponować przynajmniej 20 proc. odsłoniętego ciała, nie nasmarowanego kremem z filtrem.
Przeczytaj także: Opowiem Wam o mojej przygodzie z pewnym samoopalaczem...
Fot. Thinkstock
Jednocześnie należy pamiętać, że dobroczynne słońce zapewnia nie tylko porcję witaminy D, ale również naraża na promieniowanie UVA, które przyspiesza proces starzenia skóry i może przyczyniać się do rozwoju czerniaka, czyli najbardziej złośliwego nowotworu skóry. W ostatnich latach liczba zachorowań wzrosła o kilkaset procent! Niestety, w Polsce rośnie także liczba osób umierających na tę chorobę. Szacuje się, że ten dramatyczny los spotyka 40 proc. pacjentów, u których zdiagnozowano nowotwór.
W przypadku czerniaka bardzo ważna jest szybkość właściwego rozpoznania. Tylko wczesna identyfikacja stwarza możliwość wyleczenia. Na nowotwór najbardziej narażone są osoby o jasnej skórze i włosach, niebieskich oczach, łatwo ulegający oparzeniom słonecznym. Czynnikiem ryzyka są wszelkie znamiona barwnikowe czy piegi na skórze, a także występowanie czerniaka w rodzinie.
Z tego powodu powinniśmy opalać się mądrze. Pamiętajmy o nakładaniu na odsłonięte części ciała kremów z filtrem (minimum 15, a przy bardzo jasnej karnacji nawet 50), nawet jeśli w ten sposób spowolnimy syntezę witaminy D. Nie stosujmy „przyspieszaczy opalania”, którymi często kuszą producenci kosmetyków. Nie zapominajmy o nakryciu głowy oraz okularach przeciwsłoneczne z filtrem UV (zwłaszcza przy jasnych oczach).
Fot. Thinkstock
Nierozważne opalanie przynosi wiele konsekwencji zdrowotno-estetycznych. Narażamy się m.in. na zajady. Ranki tworzące się w kącikach ust nie tylko brzydko wyglądają, ale są także bolesne, zwłaszcza podczas jedzenia, mówienia czy uśmiechania. Efektem długotrwałych kąpieli słonecznych bywa również obrzmienie i zaczerwienienie, a niekiedy nawet bolesne pęcherze. Dlatego przed wyjściem na plażę warto wyposażyć się w preparaty zawierające substancje, które łagodzą oparzenia, czyli alantoinę lub pantenol, wspomagające szybką regenerację skóry, dodatkowo pochłaniając i zatrzymując wilgoć z otoczenia. Można zaopatrzyć się też w nawilżającą pomadkę do ust, która zabezpieczy je przed wysuszeniem i popękaniem.
Nadmierne opalanie przyspiesza też proces starzenia się skóry. Szkody wywołane przez promieniowanie ultrafioletowe złagodzi monoderma, czyli zamknięte w kapsułkach skondensowane witaminy w czystej postaci, przede wszystkim C i E, które nawilżają, rozjaśniają skórę, wygładzają i uelastyczniają skórę.
Zbyt długi pobyt na plaży może też skutkować udarem słonecznym, który pojawia się zwykle nagle, ale nieraz poprzedzają go bóle i zawroty głowy, mdłości, wymioty oraz uczucie silnego zmęczenia. Skóra staje się gorąca, zaczerwieniona i sucha, oddech szybki i płytki, a tętno potrafi wzrosnąć do 160-180 uderzeń na minutę.
W takiej sytuacji należy się jak najszybciej schłodzić, najlepiej zanurzając ciało w zimnej wodzie lub umieszczając pojemniki z lodem pod ramionami, w pachwinach, wokół szyi, kolan i kostek. Dobrym sposobem jest owinięcie w mokre prześcieradło. Gdy nasz stan się nie poprawia powinniśmy czym prędzej zadzwonić na pogotowie.
RAF