Zaburzenia odżywiania to coraz bardziej powszechny problem, o którym tak naprawdę niewiele wiemy. W społecznej świadomości anorektyczka nie chce jeść, a bulimiczka opycha się czym popadnie, by później zwymiotować. Przykre, ale przestało nas to specjalnie ruszać. Potrzebujemy prawdziwych historii i konkretnych przykładów, by przekonać się, co oznacza to w praktyce.
Zobacz również: Zdenerwowana blogerka plus size przekonuje: „Akceptacja dla nadwagi nie jest tym samym, co promowanie anoreksji!”
Dzięki takim osobom jak Amanda Kristiansen możemy lepiej zrozumieć tę chorobę i przestać utożsamiać zaburzenia łaknienia wyłącznie z najbardziej znanymi modelkami. To może dotyczyć każdej z nas i zacząć się wyjątkowo wcześnie. Ta młoda Szwedka walkę z anoreksją rozpoczęła już jako 11-latka.
Mało brakowało, a nie byłoby jej dziś z nami. W najgorszym momencie ważyła zaledwie 32 kilogramy, co na pewno nie jest normalną wartością dla zdrowej nastolatki.
Wbrew pozorom, Amanda nie głodziła się dlatego, że chciała zrobić karierę na wybiegu. W swoim pokrętnym myśleniu doszła do wniosku, że im gorzej z nią będzie, tym łatwiej jej będzie znaleźć przyjaciół. Już jako dziecko czuła się bardzo samotna i odrzucona. Wierzyła, że smukła sylwetka doda jej popularności. A jeśli nie - ludzie z litości zaczną się nią interesować.
To doprowadziło do sytuacji, że jej dieta ograniczyła się niemal wyłącznie do wody gazowanej i gumy do żucia. Bąbelki miały wypełnić żołądek i zmniejszyć uczucie głodu, a poruszanie ustami - oszukać organizm, że cały czas coś je. Efekty doprowadziły do prawdziwej katastrofy, bo jako nastolatka ważyła nieco ponad 30 kg.
Przez cały czas oszukując rodziców, którzy na początku niczego nie podejrzewali. Przygotowywane dla niej jedzenie lądowało w kieszeniach, biustonoszu, a nawet kapciach dziewczyny.
Zobacz również: Ta blogerka ciągle słyszy, że promuje anoreksję, a inni zarzucają jej... nadwagę! Jak to możliwe?
- Czułam się wtedy bardzo niepewna siebie. Nienawidziłam tego, jak wyglądam. Byłam cichą dziewczyną, która nie miała żadnych przyjaciół. Postrzegałam siebie w straszny sposób. Zaczęłam ćwiczyć i robiłam to codziennie. Ograniczyłam słodycze, później węglowodany, aż wreszcie przestałam jeść cokolwiek. Bałam się bawet usiąść, żeby nie przytyć. Mogłam odpocząć tylko siedząc w samochodzie albo śpiąc w łóżku - wyznaje w rozmowie z portalem „Mail Online”.
Kiedy zrobiło się już naprawdę źle, Amanda usłyszała od rodziców, że jeśli tak dalej pójdzie - umrze. Szwedka nie wydawała się tym specjalnie zmartwiona. Nie chciało jej się żyć i tylko czekała na ten moment. Powiedziała o tym głośno i dlatego przez pewien czas była pod stałą obserwacją.
- Najpierw chciałam wyzdrowieć tylko dla mojej rodziny, ale wreszcie zaczęłam walczyć także dla siebie. Postanowiłam, że chcę być wolna, a moja ciężka praca zaczęła przynosić efekty - wspomina.
Nie chodzi wyłącznie o zbilansowaną dietę. Amanda zaczęła również ćwiczyć na siłowni, szczególnie dużo czasu poświęcając podnoszeniu ciężarów. Znalazła przyjaciół, którzy motywowali ją do zmiany. Chciała odzyskać siłę, by móc robić to, co jej zdrowi rówieśnicy. Masa jej ciała zwiększyła się o drugie tyle i dziś wreszcie akceptuje siebie.
- Cieszę się z tego, jak teraz wyglądam. Nie twierdzę, że kocham swoje ciało w 100 procentach, ale chyba nikt nie może tak powiedzieć. Czuję się komfortowo przez większość czasu i żyję po swojemu. Trudno było się przyzwyczaić do bezczynnego siedzenia i normalnego jedzenia, ale teraz jestem z siebie dumna - wyznaje.
18-latka nie ukrywa, że powrót do zdrowia nie jest łatwy. Ona także nie wierzyła, że kiedykolwiek dojdzie do siebie. A jednak się udało. I teraz chce być pozytywnym przykładem dla innych.
Zobacz również: Myślała, że jest najbrzydszą dziewczyną na świecie. Wrzuciła swoje zdjęcia do Internetu i...