To, że wirtualny świat rządzi się swoimi prawami i zazwyczaj ma niewiele wspólnego z rzeczywistością - powinien wiedzieć każdy świadomy człowiek. Trudno jednak oczekiwać tego po nastolatkach, dla których granica między Internetem i realem coraz bardziej się zaciera. Większość z nich wierzy we wszystko, co widzi w mediach społecznościowych. I kiepsko na tym wychodzi.
Zobacz również: Ujawniła prawdę o idealnych pośladkach z Instagrama. Blogerki ją za to znienawidzą
Nie od dziś wiadomo, że regularne obcowanie z idealnymi gwiazdami wcale nie poprawia naszego samopoczucia, ani nie zwiększa pewności siebie. Wręcz przeciwnie - zaczynamy się do nich porównywać i mamy sobie coraz więcej do zarzucenia. Zamiast pozbyć się wreszcie kompleksów - tylko je utrwalamy. Na szczęście zdarzają się postaci publiczne, które dostrzegają ten problem.
Jedną z nich jest australijska blogerka Karina Irby. 28-latka regularnie pokazuje na swoim Instagramie, że wcale nie jest taka idealna, na jaką wygląda. Tym razem w formie wideo, która doskonale pokazuje, jak oszukują nas jej koleżanki po fachu.
Blogerka odważyła się pokazać to, z czego wielu nie zdaje sobie sprawy. Większość z nas podejrzewa, że w grę zawsze wchodzi jakaś forma retuszu, ale nie za bardzo wgłębiamy się w temat. W końcu wygładzenie kilku niedoskonałości to nie zbrodnia. Problem w tym, że nie chodzi tylko o szczegóły. Program graficzny jest w stanie zmienić wszystko.
„Przedstawiam wam klasyczny retusz dziewczyny z Instagrama, gdzie skóra staje się gładsza, pupa bardziej imponująca, pośladki większe, talia węższa, a wirtualna pewność siebie sięga zenitu.
Ale co dzieje się w świecie offline? Zastanawiam się, gdzie zgubiłyśmy naszą dawną pewność siebie. Kiedy byłyśmy młodsze, nie przejmowałyśmy się tak swoim wyglądem. Nie porównywałyśmy się z innymi.
Może to właśnie wina social mediów, kolorowych magazynów, filmów i Hollywood…” - zastanawia się Karina.
Zobacz również: Pokazała, jak wygląda współczesny ideał piękna. Efekty tej metamorfozy przerażają
„Coś się zmieniło i teraz nieustannie porównujemy siebie z innymi. Koniecznie chcemy zostać kimś, kim nigdy naprawdę nie będziemy. Też przez to przeszłam. I teraz jestem na tyle pewna siebie, że o tym piszę i pokazuję zdjęcia przed i po.
Im wcześniej zdecydujemy, by siebie zaakceptować takimi, jakimi jesteśmy - tym mniej będziemy przejmować się krytyką. Tym bardziej będziemy szczęśliwi. I wiem to z pierwszej ręki, bo mam w tym doświadczenie” - przekonuje blogerka.
Nie tylko ona tak myśli. Jej wpis na Instagramie polubiło już niemal 300 tysięcy internautów.
To nie pierwszy raz, kiedy Karina Irby pozwala sobie na taką szczerość. Na swoim profilu regularnie publikuje takie zdjęcia:
Chyba zasłużyła sobie na tytuł najbardziej szczerej blogerki świata, która nie boi się włożyć kija w mrowisko. Nam zaimponowała!
Zobacz również: Pechowy retusz: katastrofy z Photoshopa