Podobno człowiek jest istotą, która podświadomie unika jakiegokolwiek bólu. Potrafimy przewidywać konsekwencje swoich działań i jeśli ich efekt może być dla nas bolesny, wtedy natychmiast się z tego wycofujemy. Tyle w teorii, bo w praktyce nie brakuje osób, które z cierpienia czerpią radość życia. Wśród nich są także kobiety. Wcale nie takie słabe, strachliwe i wycofane, jak niektórym się wydaje. Coraz częściej można spotkać panie, które za nic mają własną wygodę i wszelkie konwenanse – żadne modyfikacje ciała nie są nam już obce.
Kobiety od lat goszczą w specjalistycznych salonach i na konwentach poświęconych upiększaniu ciała. Nie boimy się tatuowania i kolczykowania. Choćby miało dotyczyć wyjątkowo wrażliwych części ciała. Trudno wyobrazić sobie większy dyskomfort i ból, niż ten towarzyszący przekłuwaniu wnętrza ust... Dla nich to jednak żadna przeszkoda, ale wręcz atrakcja. Klasyczny kolczyk w języku czy na wardze to dla niektórych z nas za mało. „Ozdobić” jesteśmy w stanie niemal każdy element jamy ustnej.
Czy ma to jednak cokolwiek wspólnego z upiększaniem? Na widok tych dzieł może zrobić się słabo. Kwestią dyskusyjną pozostaje nie tylko ich aspekt wizualny, ale także praktyczność. Z tak dużą ilością metalu w ustach nawet najprostsze czynności mogą być znacznie utrudnione. Myślicie, że warto?