Trądzik to choroba, z którą na pewnym etapie życia boryka się każda z nas. Zmiany skórne występują nie tylko w okresie dojrzewania, ale mogą utrudnić nam funkcjonowanie także później. Nieestetyczne wypryski na twarzy skutecznie odbierają nam pewność siebie i sprawiają, że jesteśmy w stanie zrobić dosłownie wszystko, byle tylko się ich pozbyć. Czasami wbrew naukowej wiedzy i zdrowemu rozsądkowi.
Zamiast postawić na najprostsze i dające najlepsze efekty rozwiązanie, jakim jest wizyta u dermatologa, szukamy domowych sposobów. Wsmarowujemy w skórę najdziwniejsze substancje, wyciskamy pryszcze, trzemy, nakładamy wykonane własnoręcznie maseczki, a później dziwimy się, że to wszystko na nic.
Poznajcie dziewczyny, które także sporo przeszły, a dzisiaj mówią otwarcie – to nie miało sensu, bo w ten sposób tylko sobie zaszkodziłyśmy. Niech ich doświadczenia będą dla Was przestrogą!
fot. Thinkstock
- Szukałam domowych sposobów na radzenie sobie z trądzikiem i w kilku miejscach powtarzała się informacja, że świetnie działają płatki owsiane. Wystarczy zrobić z nich maseczkę. Dodajemy trochę miodu, wody i mleka, nakładamy na kilka minut i zmywamy. Spróbowałam, ale bardzo się rozczarowałam, bo maseczka spływała. Wtedy wymyśliłam sobie, że zamiast nakładać ją na twarz, włożę buzię bezpośrednio do tego roztworu. Brałam głęboki talerz, przygotowywałam mieszankę i nurkowałam. Wstrzymywałam oddech jak najdłużej się dało, wynurzałam się i znowu. Dobrze, że nikt tego nie widział – wspomina Patrycja.
fot. Thinkstock
- Miałam wtedy 13, może 14 lat i byłam już naprawdę zdesperowana. Praktycznie nic nie działało, a jakoś nie przyszło mi do głowy, że warto wybrać się do lekarza. Co mi on pomoże, skoro każdy musi przez to przejść? Nasłuchałam się o regularnym oczyszczaniu twarzy i doszłam do wniosku, że peeling będzie najlepszy. Taki z drogerii się nie sprawdził, więc szukałam innej metody na złuszczenie skóry. Coś mnie podkusiło, żeby spróbować z pumeksem, bo w końcu do tego on służy. Przez dłuższy czas tarłam nim twarz i po każdym takim zabiegu wyglądałam jak ofiara pobicia. Innych efektów nie zauważyłam, ale jak się nastolatka uprze, to nie przetłumaczysz. Musiałam sama zmądrzeć – to nietypowa metoda Magdy.
fot. Thinkstock
- Zrobiłam to tylko raz i wystarczyło, żeby zrazić się na całe życie. Podpowiedziała mi to koleżanka, potem poszukałam informacji i wszystko się zgadzało. Sok z cytryny jest naturalnym antybiotykiem, zabija bakterie, rozjaśnia skórę, więc w sam raz na trądzik. Wycisnęłam do szklanki dwie cytryny, ale wyszło niewiele płynu. Dolałam jeszcze kwasek cytrynowy. Nasączonymi wacikami tarłam po całej twarzy, a efekt był taki, że podrażniłam sobie oczy i najnormalniej w świecie poparzyłam skórę. Nie wspomnę o tym, że pryszcze coraz bardziej bolały, a następnego dnia pojawiła się w nich ropa. To skłoniło rodziców do zabrania mnie do dermatologa, więc chyba nie ma tego złego – wyznaje Paulina.
fot. Thinkstock
- Zdaję sobie sprawę, że to istny horror, ale nie takie pomysły pojawiają się w głowie zdesperowanej dziewczyny. Przez wiele lat miałam problem z wypukłymi pryszczami, które w czasie wyciskania dosłownie pękały, a wydzielina tryskała we wszystkie strony. Po jednym takim podejściu musiałam szorować lustro, bo całe było zachlapane. Kiedyś przyszło mi do głowy, żeby trochę sobie ułatwić życie i zamiast naciskać na zamkniętego pryszcza, lepiej go sobie wcześniej otworzyć. Rozważałam użycie cążków, ale bałam się blizn, więc sięgnęłam po igłę. Największą, jaką znalazłam w domu. Po kolei nakłuwałam największe zmiany i ropa już tak nie pryskała. Problem w tym, że zapomniałam ją zdezynfekować i wdało się zakażenie. Wyglądałam jeszcze gorzej i nie obyło się bez lekarstw – wspomina Monika.
fot. Thinkstock
- Do niczego strasznego to nie doprowadziło, chociaż teraz zdaję sobie sprawę, że mogło. Wymyśliłam sobie, że skoro dezodorant zapobiega poceniu, a ja mam tłustą cerę trądzikową, to wystarczy popsikać się antyperspirantem. Robiłam to regularnie przez wiele miesięcy i oczywiście nikomu się nie przyznawałam. Na twarzy pojawiał się biały nalot, czekałam aż wyparuje i dopiero wychodziłam z łazienki. Całe szczęście, że nie uszkodziłam sobie oczu – w ten dziwny sposób z pryszczami próbowała radzić sobie Kasia.
fot. Thinkstock
- Nie pamiętam już, skąd wziął mi się taki pomysł, ale pewnie jakaś mądra koleżanka mnie podpuściła. Usłyszałam, że benzyna świetnie wygładza skórę i dezynfekuje. Ucieszyłam się, bo tata zawsze miał w garażu pełny kanister. Miałam w planie zanurzenie w nim wacika, ale okazało się, że akurat wtedy go nie było. Na półce znalazłam za to butelkę benzyny ekstrakcyjnej, która dopiero później okazała się rozpuszczalnikiem czy tam innym rozcieńczalnikiem. Wystarczyło jedno maźnięcie na twarzy i myślałam, że spłonę. Miałam problemy z oddychaniem, strasznie piekło. Wsadziłam szybko głowę pod kran i jakoś przeżyłam, ale chodziłam czerwona przez kilka tygodni – to dramatyczna historia Julity.