To jeden z największych paradoksów naszych czasów – zabiegi upiększające, które potrafią oszpecić na długie lata. Odwiedzasz gabinet kosmetyczny, by wyglądać lepiej, niż kiedykolwiek, a opuszczasz go w takim stanie, że najchętniej zapadłabyś się pod ziemię. Coś takiego spotkało naszą bohaterkę.
2 lata temu Delsha Campbell z Wielkiej Brytanii stwierdziła, że powinna poprawić swoje brwi. Były nierówne i niezbyt gęste, a jej marzyło się owłosienie w stylu Cary Delevingne. Miała wtedy zaledwie 20 lat, ale mimo wszystko zdecydowała się na trwałą korektę – makijaż permanentny, czyli tatuaż. Usługi tego typu nie są tanie, więc kiedy zobaczyła promocję w jednym z pobliskich salonów, postanowiła wykorzystać sytuację.
Profesjonalny zabieg to koszt nawet 1500 zł, ona znalazła ofertę trzykrotnie tańszą. Na własnej skórze sprawdziła, czy oszczędność popłaca. Dziś już wiemy, że nie…
22-letnia dzisiaj kobieta trafiła do salonu, a profesjonalnie wyglądająca „specjalistka” przystąpiła do dzieła. Delsha była bardzo zdziwiona, kiedy kosmetyczka bez zastanowienia zgoliła jej niemal całe brwi i zaczęła tatuować nowe… w zupełnie innym miejscu. Łuki brwiowe pojawiły się zdecydowanie powyżej tych naturalnych.
Dziewczyna spanikowała i zaczęła płakać, ale szybko została uspokojona. Usłyszała, że tak właśnie ma to wyglądać i brwi będą prezentować się zjawiskowo, kiedy tylko zniknie towarzyszący zabiegowi obrzęk. Naiwnie uwierzyła w te zapewnienia.
Zaledwie kilka dni później, kiedy jej prawdziwe brwi zaczęły odrastać, zdała sobie sprawę, że została oszpecona. W efekcie, zamiast dwóch kształtnych łuków nad jej oczami pojawiły się… poczwórne brwi. Po ich zupełnym odrośnięciu wyglądało to jeszcze gorzej.
- Wyglądałam jak klaun. Byłam zszokowana i nie mogłam wydusić z siebie słowa. Nie mogłam uwierzyć, że ona zrobiła mi coś takiego – wspomina Delsha.
Od tego czasu młoda kobieta musi regularnie wyrywać naturalne brwi, ale to i tak na niewiele się zdaje. Odrastające włoski tworzą cień, który daje wyraźnie do zrozumienia, że pod wytatuowanymi brwiami skrywają się te prawdziwe. Zamknęła się w sobie, przestała wychodzić z domu. Potrzebowała nawet wsparcia psychologicznego. Stres odbił się na jej zdrowiu – przestała regularnie jeść i drastycznie straciła na wadze.
Od momentu zabiegu wydała równowartość ponad 2 tys. zł na usunięcie barwnika. Niestety, dodatkowe brwi nie zniknęły i do dzisiaj musi je szczelnie zamalowywać...
Tak wygląda dzisiaj - po wielu zabiegach usuwania barwnika i z mocnym makijażem zakrywającym pozostałości wytatuowanych brwi.
A tak prezentowała się jakiś czas po zabiegu... Nie dziwimy się, że wpadła w depresję.