Wielokrotnie przestrzegałyśmy przed kupowaniem ubrań z niesprawdzonych źródeł. Wirtualny shopping może się wtedy zakończyć przykrą niespodzianką, bo to, co otrzymamy w paczce, może nie mieć nic w spólnego z tym, co wyglądało pięknie w Internecie. Okazuje się, że nie jest to jedyne zagrożenie. Uważać należy też na kosmetyki, o czym przekonała się ta dziewczyna.
Poppy Gasson jakiś czas temu zamówiła w Sieci specyfik, który miał zafarbować jej ledwo widoczne brwi. Skusiły ją pozytywne opinie i przystępna cena. Produkt był chińskiego pochodzenia i nie posiadał nawet instrukcji w języku angielskim. Brytyjka skorzystała z niego według uznania. Tym razem jednak intuicja ją zawiodła i zabieg doprowadził do katastrofy.
Mamy szokujące nagranie. To byłoby całkiem zabawne, gdyby nie było tragiczne…
źródło: zrzut ekranu dailymail.co.uk
Poppy kupiła kosmetyk w Internecie i otrzymała go wprost od chińskiego sprzedawcy. Na opakowaniu zabrakło instrukcji w języku angielskim. - Wszystko było po chińsku i nic nie rozumiałam, więc uznałam, że 30 minut aplikacji wystarczy - wyznaje w rozmowie z portalem „Mail Online”.
Młoda Brytyjka była przekonana, że kiedy zmyje specyfik - jej brwi będą nareszcie bardzo widoczne. Bardzo się pomyliła, bo po zabiegu nie było ich już wcale.
Barwnik wypalił je co do jednej!
Zobacz również: Najgorszy makijaż świata: Co ona ma na twarzy?!
źródło: zrzut ekranu dailymail.co.uk
- Bardzo się pomyliłam i teraz płacę za to cenę - dodaje zrozpaczona.
Dopiero po fakcie Poppy wczytała się w internetowe recenzje kosmetyku. Gdyby zrobiła to wcześniej, wiedziałaby, że nie można go pozostawić na brwiach dłużej, niż 5 minut. Pół godziny to zdecydowanie za długo.
- Żałuję, że nie sprawdziłam wcześniej. Teraz wyglądam jak kosmitka - żali się. Zobacz nagranie!
Zobacz również: Już nie idealnie zarysowane brwi, teraz królują... boy brows!