Nowy trend w modzie: Wardrobing (Kupujesz wymarzony ciuch, nosisz go, a potem...)

Co zrobić, żeby wyglądać modnie, nie wydając przy tym kroci?
Nowy trend w modzie: Wardrobing (Kupujesz wymarzony ciuch, nosisz go, a potem...)
10.06.2014

Badania dotyczące stosunku Polek do mody przeprowadził portal Prekursorki.pl. Wynika z nich, że praktycznie wszystkie z nas – bo aż 99 proc. – lubią kupować ubrania. Respondentek, które stwierdziły, że za tym nie przepadają, było zaledwie 0,45 proc. Każdego miesiąca na ubrania wydajemy średnio 500 zł, choć są wśród nas takie, którym z portfela ubywa przynajmniej dwukrotnie więcej. Większość Polek na zakupy chodzi spontanicznie. Najczęściej w nowe ubrania zaopatrujemy się galeriach handlowych, second handach i przez internet.

Sukienka za darmo

Nie każda z nas może sobie jednak pozwolić, by w ciągu miesiąca wydać kilkaset złotych na ciuchy – szczególnie gdy nie możemy pochwalić się wysoką pensją. A są przecież sytuacje, gdy bez nowego stroju się nie obędzie, np. na weselu. Co wtedy? Jest trend, który daje odpowiedź na pytanie, jak wyglądać modnie, ciągle pojawiać się w czymś innym i przy tym nie zbankrutować. To wardrobing (z ang. wardrobe – garderoba, szafa). Zasada jest prosta: kupujesz coś, używasz, a potem zwracasz do sklepu. Moda na to przyszła do nas z zagranicy – np. w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii robi się tak od lat.

Wardrobing ma zastosowanie przede wszystkim do ubrań drogich, ekskluzywnych, noszonych na specjalne okazje (np. wesele, rozmowę o pracę, spotkanie rodzinne, kolację z szefem itp.). Kobieta, która wybiera się na eleganckie przyjęcie, według zasad wardrobingu powinna sprawić sobie wymarzoną sukienkę w drogim butiku, bawić się w niej przez całą noc, a potem po prostu ją… zwrócić, odzyskując wydane na nią pieniądze. Za granicą trend ten ma zresztą zastosowanie nie tylko do ubrań, ale też gadżetów elektronicznych czy różnych akcesoriów.

Praktykę wardrobingu z premedytacją zastosował twórca filmu „Randka z gwiazdą” Brian Herzlinger, który kupił sprzęt do nagrywania w sklepie sieciowym Circuit City, korzystał z niego przez miesiąc, a następnie zwrócił go, odzyskując pieniądze.

szpilki

Poczuć się jak celebrytka

Zwracane ubranie nie może mieć oczywiście śladów noszenia ani żadnych defektów. Do zwrotu w większości sklepów konieczna jest metka, więc osoby korzystające z tej metody zdobywania ubrań muszą ją umiejętnie ukryć, gdy mają na sobie strój, który zamierzają zwrócić. Największym „wzięciem” cieszą się ubrania, do których metki przyczepiane są na agrafki – można ją wtedy spokojnie odpiąć, a po okazji, na którą strój został kupiony, przypiąć z powrotem i zwrócić do sklepu. Kobiety korzystające z wardrobingu często przed oddaniem ubrania spryskują go odświeżaczem.

Za granicą to szczególnie popularny trend wśród celebrytów, którzy pożyczają ubrania od projektantów czy z showroomów.

szpilki

Z poczuciem winy?

Badania dotyczące wardrobingu przeprowadził brytyjski serwis VoucherCodes.co.uk. Wynika z nich, że jednej na sześć kobiet zdarza się zwracać kupione wcześniej ubrania, natomiast co dziesiąta uczestniczka badania zdradziła, że zwracanie ubrań to jej stały nawyk, wręcz element zakupów. „Nasze badania wskazały, że jedna czwarta kobiet czuje się winna temu, że kupuje, a następnie zwraca ubrania. Jednak jak przyznają same ankietowane, presja wyglądania modnie jest silniejsza. Równocześnie opisana metoda jest jedynym sposobem na to, żeby prezentować się w nowych ubraniach, nie wydając przy tym dużo pieniędzy” – wyjaśnia cytowana przez Polską Agencję Prasową Anita Naik z serwisu VoucherCodes.co.uk.

Wardrobing jest tak popularny w niektórych krajach, że sklepy zabezpieczają się przed tą praktyką, ograniczając możliwość zwrotu niektórych produktów. PAP informuje, że elegancki dom towarowy Bloomingdale umieszcza na ubraniach, których wartość przekracza 150 dolarów, specjalne znaczniki, bez których sklep nie przyjmuje zwrotu. Podobne zabezpieczenia umieszczane są na wielu ubraniach dostępnych w popularnych sieciówkach.

szpilki

Jakość, nie ilość

Zdaniem specjalistów od mody wardrobing jest wynikiem obowiązującego trendu „fast-fashion”, w którym ubrania modne są jedynie przez kilka miesięcy, a następnie stają się nieaktualne, czyli po prostu bezwartościowe. Swoje robi również presja mediów i otoczenia, by wyglądać dobrze, modnie, z klasą. W wielu społecznościach pokutuje przekonanie, że kobiecie nie wypada pojawić się dwa razy w tej samej sukience, gdy w grę wchodzi eleganckie przyjęcie. „Kupujemy zbyt wiele ubrań. Konsumujmy mniej, wybierajmy starannie. Jakość, nie ilość!” – taką deklarację z wybiegu złożyła brytyjska projektantka mody Vivienne Westwood.

„Rzeczpospolita” opisuje historię Agaty, która jest opiekunem klienta w jednej ze znanych sieci w centrum Warszawy. Dopóki nie zaczęła pracy w sklepie, nie wiedziała, że pożyczanie ubrań to nagminne zjawisko. Jak donosi „Rzeczpospolita”, z obserwacji Agaty wynika, że jest spora grupa klientów, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, którzy korzystają z wardrobingu. Jednocześnie Agata przyznała, kierownictwo sklepu każe pracownikom przymykać oko na takie praktyki.

szpilki

Nie podążać ślepo za modą

Polki do wardrobingu podchodzą jednak z dystansem. „Mnie by było wstyd zwrócić uranie, w którym już chodziłam. Najlepiej nie podążać ślepo za modą, tylko kupować ubrania, w których będziemy chodzić i dobrze w nich wyglądamy, a jeśli nie jesteśmy pewne, czy tak jest, to zawsze można poprosić o opinię np. w aplikacji toptof” – podpowiada internautka Teska.

Z sondy zakupowej Silesia City Center, którą przeprowadzono na grupie 200 kobiet w wieku 18-55 lat, wynika, że w Polsce do korzystania z wardrobingu przyznaje się 7 proc. kobiet. Są to głównie młode dziewczyny – licealistki, studentki, blogerki modowe.

Ewa Podsiadły-Natorska

Polecane wideo

Komentarze (35)
Ocena: 4.4 / 5
Anonim (Ocena: 1) 19.06.2014 21:41
dla mnie robienie czsegos takiego jest po prostu burackie, a artykul to dno totalne, skoro naklania do takiego zachowania... papilocie, coraz wyzszy poziom zenady!
odpowiedz
Anonim (Ocena: 2) 12.06.2014 18:16
nie wiem, co o tym myslec, ale ja zrobilam tak tylko raz, bo nie chcialam wydawac pieniedzy na ciuch, który ubiore tylko raz i wiem, ze lezalby w szafie. poza tym, bylo mi to potrzebne do spektaklu, w którym bralam udzial i wiem, ze nikt by mi tego nie zrefundowal. ale to byl drobiazg warty £3 z sieciówki Primark. watpie, zebym zrobila tak w jakims drogim butiku (najpierw musi nas stac na kreacje z tego typu sklepów), bo chyba bym zwariowala starajac sie tego nie uszkodzic. poza tym, mam za duzo klasy, zeby robic tak regularnie.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 10.06.2014 19:52
Dla mnie to straszna żenada. Nie widzę nic złego w przymierzeniu ubrań w domu jeszcze raz, bo lustra w sklepie nierzadko kłamią, a potem to odnieść do sklepu ale chodzenie w czymś przez jakiś czas i odnoszenie do sklepu jest poniżej krytyki. Jak mnie nie stać, to nie kupuję ton ciuchów - proste.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 10.06.2014 18:27
Ja sama tak robie i nie widzę w tym nic złego. Mam mało kasy, rodzice biedni, mam masę wydatków na studiach, a wyglądać jakoś trzeba - zwłaszcza, ze moje studia wymagają często by umieć się ubrać, a mnie najzwyczajniej nie stać na to. Moje kolezanki np. mają bogatych chłopów lub wręcz sponsorów, ja się tego brzydzę i już wolę robić to co robię (oczywiści nie z każdym ciuchem, ale zdarza mi się raz na 2-3 tygodnie)
zobacz odpowiedzi (5)
A. (Ocena: 2) 10.06.2014 12:40
Oceniłam artykuł na 2, bo dajecie tylko pomysł młodym i nieogarniętym jeszcze dziewczynom. Moim zdaniem to zwykły brak kultury i klasy. Albo chcemy błyszczeć i sobie na coś pozwalamy albo jesteśmy nieuczciwymi burakami i słoma prędzej czy później i tak wyjdzie.
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie