Tania, używana, odzież z drugiej ręki, szmateks, ciucholand, lumpeks – niezależnie od terminologii, zawsze chodzi o to samo. Sklepy z ubraniami na wagę to wcale nie widmo lat 90., kiedy święciły tryumfy. Przez lata bardzo się zmieniły, a zakupy w tego typu miejscach przestały kojarzyć się wyłącznie z ograniczonymi możliwościami finansowymi. Kupują tam nawet celebrytki, bo w koszach i na plastikowych wieszakach znaleźć można czasami prawdziwe perełki.
Czy przyznanie się przed facetem, że właśnie kupiłaś dwa kilo ciuchów to powód do wstydu? Zapytałem o to kilku młodych mężczyzn z dużego miasta, którzy sami nie praktykują polowań na świeże dostawy i w odzież zaopatrują się raczej w tradycyjnych sklepach. Jak patrzą na tego typu oszczędność, czy widzą w tym jakieś zagrożenie i czy tanie ubrania źle im się kojarzą?
Przeczytaj, zanim wybierzesz się na łowy do szmateksu i przyznasz się do tego facetowi.
fot. Thinkstock
- Tak naprawdę nie wiem skąd pochodzą te ciuchy. Raz się pisze, że to tania odzież, potem że używana. To wreszcie tania i używana? Czy może być tania i nowa? Nigdy nie byłem w takim miejscu, bo jakoś źle mi się kojarzy. Widziałem kiedyś przez okno, jak tam jest wszystkiego dużo. A najwięcej pań w średnim wieku, które nurkują pomiędzy ubraniami, co najmniej jakby szukały złota. Przed osiedlowym sklepem tego typu w wyznaczone dni ustawiają się kolejki. Nie wiem czy faktycznie można tam coś fajnego kupić, czy to takie hobby i rozrywka. Mdli mnie na myśl, że ktoś kiedyś to na sobie nosił. Nawet porządne pranie by mnie raczej nie uspokoiło– niepokoi się Krystian.
fot. Thinkstock
- Raczej nie mam nic przeciwko, ale pod warunkiem, że dziewczyna po takich zakupach nie wygląda jak typowa klientka ciucholandu. Zakupy w takich miejscach powinno się robić w ten sposób, by nikt się nie zorientował. Ale jak ktoś się obwiesi wszystkim co najtańsze i zużyte, to raczej trudno to ukryć. Myślę, że dobrym pomysłem jest kupowanie tam rzeczy, które tak szybko się nie niszczą i normalnie są najdroższe. Mówię o jakichś sukienkach wizytowych, płaszczach, kurtkach, podobno czasami można dostać torebki. Odzież bliższa ciału może nie do końca, bo to już się kiepsko kojarzy. Noszenie na sobie cudzych brudów i zapachów mnie nie kręci. A obawiam się, że pranie nie zawsze spełnia swoje zadanie – to opinia Macieja.
fot. Thinkstock
- Słyszałem o kobietach, które ubierają się tam od stóp do głów. Nawet kiedyś zostałem zaciągnięty siłą do takiego sklepu przez własną babcię i zobaczyłem rzeczy niestworzone. Nie zdawałem sobie sprawy, że w niektórych szmateksach można kupić nawet biustonosze czy rajstopy. To już moim zdaniem nie jest oszczędność, ale zwykłe dziadowanie. Ile kosztuje najtańsza bielizna w hipermarkecie? Kilka złotych za sztukę? Wolałbym przepłacić i wiedzieć, że noszę te majtki jako pierwsza i jedyna osoba. Sam mam w domu tylko jedną rzecz kupioną na kilogramy i są to zasłony, na które trafiła moja mama. Za całą resztę podziękuję i swojej partnerce też bym polecił takie podejście do tematu – wyznaje Sylwester.
fot. Thinkstock
- Moja dziewczyna jest stałą klientką takich sklepów i nie widzę w tym nic złego. Ludziom się kojarzą z biedą i tandetą, ale tak może powiedzieć tylko ktoś, kto nie ma pojęcia na ten temat. W życiu bym nie powiedział, że jej skórzana kurtka, płaszcz albo sweter zostały wygrzebane z jakiegoś pojemnika i kupione na kilogramy. To są naprawdę ładne i porządne rzeczy. Wszystko potem ląduje w pralni, więc nie ma się czego obawiać. Przynajmniej nie ryzykuje sytuacją, że spotka na ulicy kogoś ubranego tak samo. Ja kupiłem kurtkę na zimę w sieciówce i niestety zdarza mi się to co kilka dni. Skoro mnie jest wtedy głupio, to co dopiero kobiecie, która chce się wyróżniać – zachęca do kupowania w ciucholandach Przemek.
fot. Thinkstock
- Może to kontrowersyjna teza, ale wszystko zależy od okoliczności. Nie mówię, że ja mam takie podejście, ale polecam się nad tym zastanowić. Chodzi o to, że jak do kupowania na taniej odzieży przyznaje się ładna, zaradna i majętna kobieta, to wtedy uważa się, że jest stylowa i mądra. Jeśli w kilka kilogramów ciuchów zaopatruje się niezbyt urodziwa biedaczka, to wtedy odwracamy wzrok i uważamy, że to porażka i powód do wstydu. Czy ja też bym tak zareagował? Nie wiem. Nie znam nikogo, kto się przyznaje do takich zakupów, ale podejrzewam, że jest w tym sporo prawdy. Dlatego wszystko zależy od tego, kto jest klientem, a nie co kupuje. Ludziom z wyższych sfer wolno więcej – sugeruje Rafał.