Trzeba mieć nie lada pecha, aby wystąpić publicznie w tej samej sukience co inna gwiazda. W takich chwilach powinnyśmy się cieszyć, że nie jesteśmy jedną ze sławnych kobiet show-biznesu i możemy bezkarnie kupować te same ubrania co nasze koleżanki. W medialnym światku taka stylistyczna wpadka to podobno najgorszy nocny koszmar… :).
Dziś na naszym modowym celowniku znalazły się dwie wschodzące gwiazdki – aktorka, Ashley Tisdale oraz początkująca projektantka mody i przyszła spadkobierczyni hotelowego imperium, Nicky Hilton. Obie celebrytki zaprezentowały się w ostatnim czasie w tej samej kreacji – kwiecistej mini z najnowszej kolekcji H&M.
Ashley wystąpiła w niej podczas imprezy MTV i musimy przyznać, nie zrobiła furory. Wszystko za sprawą nietrafionych akcesoriów, których, na domiar złego, było po prostu za dużo. Krótkie bolerko, złote kolczyki, szeroka, miedziana bransoletka i lakierowane sandałki przytłoczyły sukienkę, a Ashley skutecznie odebrały świeżość i wdzięk.
Nicky Hilton nosi tę samą kreację zupełnie inaczej. Przede wszystkim, nisko ją opuszcza, eksponując tym samym drobne, kobiece ramiona. Stawia też na niezbędne minimum dodatków – prostą, srebrną biżuterię w postaci delikatnego naszyjnika i cienkiej, prawie niewidocznej bransoletki. Całości dopełniają klasyczne szpilki od Christiana Louboutina.
Naszym zdaniem, druga stylizacja zasługuje na dużą pochwałę – lekko, dziewczęco i niezobowiązująco, ale cały czas z klasą. Ashley, niestety, przedobrzyła i efekt nie jest powalający… Zdecydowanie wolimy mniej niż więcej, tak jak zalecała prekursorka dobrego stylu, Coco Chanel.
Jesteśmy ciekawe, co wy sądzicie? Która gwiazdka lepiej zdała test kwiecistej minisukienki?