Wydawało się, że styl Dody zaczął zmierzać w jakimś bliżej bądź dalej określonym kierunku, jednak były to mylne przesłanki.
W weekend Doda przyjechała na koncert do Częstochowy, oczywiście wystąpiła z kapelą disco polo, Akcent.
Dorota ubrała się jak za swoich najgorszych lat. Najfajniejsze z jej całej garderoby były różowe okulary. Wybaczamy jej lakierowane kozaki w stylu „Pretty Women”, które są jej znakiem rozpoznawczym i z którymi nie potrafi zerwać od pierwszych dni kariery. Widocznie tak ma być.
Im wyżej, tym gorzej. Doda założyła kabaretki z oczkami jak z sieci rybackich, akurat było widać tylko uda, więc nawiązanie do szynek jest oczywiste. Pośladki zostały skryte za różową mini. Dawno nie widziałam brzydszej - neonowy kolor, długość o 10 cm za krótka, widać, że szyta była na specjalne zamówienie, według gustu klientki.
Pas Rabczewskiej to chodzący kicz - różowy paseczek z klamrą z napisem „Fuck”. Manifestacja była czytelna, tylko odnośnie czego?
Góra stroju to popis romantycznych lat 90. i nawiązanie do Oskarów porno - czarna siatkowa bluzeczka, a pod spodem różowy stanik.
Do tego gadżety w postaci różowej pieszczochy i rękawiczek.
Całość, nawet jak na Dodę i jej możliwości, była mocnym przesytem wulgarności - takie pomieszanie taniego stylu bazarowego z obleśnym, seks shopowym.