W Polsce to dla wielu wciąż nie do pomyślenia, ale nie brakuje pierwszych odważnych. Organizacja wesela wyłącznie dla dorosłych gości nieco kłóci się z typową dla nas otwartością i uwielbieniem dla dzieci. A jednak, nie wszystkie pary młode chcą widzieć tego dnia najmłodszych. Nie dlatego, że ich nie akceptują. To kwestia jak najbardziej praktyczna - potomstwem ktoś musi się zająć, często konieczne jest osobne menu, nie wspominając o ich żywiołowych reakcjach, które mogą nie pasować do klimatu uroczystości.
Dominika wbrew wszystkim zdecydowała się na takie rozwiązanie. Na zaproszeniach wyraźnie zaznaczyła, do kogo są skierowane. Nigdzie nie było mowy o pociechach. Czy dzięki temu impreza przebiegła bezproblemowo? Czy ktoś mimo wszystko nie przyprowadził swoje dziecko? A może odmówił przybycia ze względu na tę zasadę? W rozmowie z nami młoda mężatka zdradza, jak wygląda to w praktyce.
„Nie ma się o co obrażać” - twierdzi. I tłumaczy, co ją do tego skłoniło.
Zobacz również: Rozżalona mama: „Zaproszenie dzieci na wesele to OBOWIĄZEK pary młodej!”
fot. Thinkstock
Papilot.pl: Sprzeciwiłaś się tradycji.
Dominika: Dla mnie to żadna tradycja. Raczej terror, któremu ludzie boją się przeciwstawić. Raz się przyjęło, że na wesele przychodzą całe rodziny i tak już po prostu jest. Nikt nie ma prawa tego zmienić. Ja mimo wszystko zaryzykowałam, bo uważałam, że tak będzie lepiej. Także dla rodziców, którzy wreszcie będą mogli chwilę odetchnąć.
A jeśli nie mają z kim zostawić pociech?
Nie przesadzajmy. Ślub i wesele trwają od popołudnia do późnego wieczora lub nawet rana. To kilkanaście godzin, a nie wyjazd na tydzień. Zawsze znajdzie się jakaś babcia, ciotka albo opiekunka. Jeśli ktoś twierdzi, że nie da się tego zorganizować, to najprawdopodobniej robi wszystko, żeby znaleźć usprawiedliwienie. Po prostu nie chce mu się nigdzie iść i niech lepiej powie to wprost.
Skąd wziął się ten pomysł?
Wiele lat temu byłam na weselu u kuzynki w Kanadzie. Tam pierwszy raz się z czymś takim spotkałam i doszłam do wniosku, że jak na mnie przyjdzie pora, to też tak zrobię.
Co cię do tego przekonało?
To wesele przypominało po prostu dobrą imprezę dla dorosłych. Był alkohol, tańce, zabawy, nieprzyzwoite żarty. Przy dzieciach ludzie nie potrafią się tak wyluzować, a nawet nie powinni, bo ponoszą za nie odpowiedzialność. Na weselu tylko dla dorosłych można poczuć się swobodnie. To bal z prawdziwego zdarzenia, a nie piknik rodzinny. Polacy muszą się do tego jeszcze przyzwyczaić, ale w końcu to zrozumieją.
Może po kolei… Jak zaprasza się bez dzieci?
Mówiąc i pisząc to prosto z mostu. Jeździliśmy po domach z zaproszeniami i wspominaliśmy o tym, żeby załatwili sobie koniecznie opiekę nad maluchami. Przedstawialiśmy to jako okazję do wyrwania się z domu. Tłumaczyliśmy, że dzieci zazwyczaj męczą się na takich imprezach i ciągną z powrotem, a przecież nie o to chodzi. Nigdzie nie usłyszeliśmy słowa sprzeciwu.
Tak im się spodobało? A może nie wypadało tego skomentować?
Teraz wiem, że z obu powodów. Większość posłuchała naszej sugestii, a niektórzy się wycofali. Mieli do tego pełne prawo i nie mam zamiaru się obrażać.
Zobacz również: 7 powodów, dlaczego WESELE BEZ DZIECI to najlepsze rozwiązanie
fot. Thinkstock
Jak to statystycznie wyglądało?
Prawie wszyscy zaproszeni potwierdzili obecność i pojawili się na ślubie i weselu. 3-4 małżeństwa wymyśliły jakiś dziwny powód, żeby się usprawiedliwić. Jedno odpowiedziało wprost, że „dzieciom byłoby przykro”. Dodatkowo zjawiła się para, która nie posłuchała naszej prośby i przyszła z dwójką dzieci. Do nich mogę mieć żal, bo nie stawia się organizatorów w takiej sytuacji. To było kłopotliwe dla wszystkich.
Jak to się rozwiązało?
Oczywiście nie jesteśmy chamami i słowa nie powiedzieliśmy. Wysłałam w tym celu siostrę, która wytłumaczyła, że goście są już rozmieszczeni na sali i po prostu nie ma miejsca dla dodatkowej dwójki. Złożyli nam życzenia, matka z dziećmi zabrała się do domu, a ojciec wpadł na wesele tylko na chwilę. Sami się tak urządzili, więc trudno.
Czy doszły do was głosy, że bez dzieci jest dziwnie?
Na szczęście nie. A gdyby nawet, to też trudno. Jak mnie ktoś zaprasza na imieniny, gdzie wiem, że będą sami dorośli i alkohol, to przecież nie przyszłabym z dzieckiem. Większość to zrozumiała.
fot. Thinkstock
A tak właściwie, to w czym przeszkadzają maluchy na tego typu imprezach?
Sprawiają, że ich rodzice są zaaferowani nimi, a nie dobrą zabawą. Dla nich to męczarnia, choć się do tego nie przyznają. Biegaja za tymi dziećmi, karmią, błagają o spokój, a potem pociecha tupnie nogą i cała rodzina zbiera się do domu. Poza tym, najmłodsi biegają, krzyczą, wprowadzają chaos. Tego właśnie próbowaliśmy uniknąć.
Udało się?
Tak, bo dzieci faktycznie nie było. Towarzystwo szybko złapało wspólny język i była to naprawdę udana biesiada. Bez ciągłego rozglądania się, co robi potomstwo. Większość rodziców potraktowało ten dzień i noc jako krótkie wakacje od obowiązków. Dawno nie widziałam ich tak wyluzowanych i roześmianych.
Nie zaprosiłaś także dzieci z najbliższej rodziny?
Zasada była prosta i obowiązująca wszystkich. Nie po to została wymyślona, żeby potem zgadzać się na wyjątki.
fot. Thinkstock
Jesteś pewna, że nikt nie ma teraz o to do ciebie żalu?
Na pewno niektórzy poczuli się zakłopotani. Zwłaszcza ci, którzy nie przyszli. Ale nie jestem od tego, żeby zadowalać wszystkich. To organizator imprezy ustala, jak to ma wyglądać. Albo to akceptujesz, albo nie i zostajesz w domu. Czasami trzeba postawić sprawę jasno. Wesele naprawdę się udało i nikt nie płakał z powodu braku dzieci. Niektórzy rodzice wręcz mi dziękowali, że mieli pretekst, aby zostawić je pod czyjąś opieką.
Pewnie zdajesz sobie sprawę, że w Polsce wymaga to odwagi.
Ale myślę, że to się szybko zmieni. Wielu marzy o tym, co mnie udało się zrealizować. Jeszcze trochę musimy się obyć w świecie i zrozumiemy, że to standard. Nie chodzi o żadną niechęć do dzieci. Po prostu umawiamy się na zabawę dla dorosłego towarzystwa i tyle. Żeby na chwilę zapomnieć o troskach i odpowiedzialności.
Polecasz takie rozwiązanie?
Zdecydowanie tak! Nie ma się czego bać. Wystarczy nie patrzeć na tych, którzy kręcą nosem.
Zobacz również: Żenujące zabawy weselne