EXCLUSIVE: Nie byłam na własnym weselu

Agnieszka nie dotarła na miejsce. Co się wydarzyło?
EXCLUSIVE: Nie byłam na własnym weselu
fot. Thinkstock
03.12.2016

Chyba każda mężatka przyzna, że ślub to jeden z najpiękniejszych dni w ich życiu. Deklarujemy publicznie swoją miłość, robimy to przy wielu świadkach, a następujące później wesele tylko podkreśla wyjątkowość tej chwili. Większość z nas nie wyobraża sobie początku małżeństwa bez hucznej zabawy do białego rana w towarzystwie rodziny i przyjaciół. Miesiące planowania i ogromne zazwyczaj koszty nie idą jednak na marne. Będzie co wspominać przez kolejne lata.

Agnieszka liczyła na to samo. W Walentynki 2014 roku zaręczyła się ze swoim długoletnim chłopakiem. We wrześniu 2016 roku para powiedziała sobie sakramentalne „tak”. Razem z nimi było niemal 150 zaproszonych gości. Wesele zorganizowano w stylowym dworku, zadbano o każdy szczegół i wszystko szło zgodnie z planem. Do pewnego momentu, bo panna młoda ostatecznie nie dotarła na miejsce.

W rozmowie z nami zdradza, co się wydarzyło i jakie towarzyszą jej emocje, kiedy wspomina feralną datę. To nie tak miało być…

Zobacz również: Podaj nam swój znak zodiaku, a wybierzemy Ci idealną suknię ślubną!

 

najgorsze wesele

fot. Thinkstock

Papilot.pl: Często wracasz do zdjęć ze ślubu?

Agnieszka: Tak, chociaż towarzyszą mi mieszane emocje. Z jednej strony cieszę się i wzruszam, bo poślubiłam najcudowniejszego mężczyznę na świecie. Z drugiej - przypominam sobie, co stało się później. Minęło niewiele czasu i chyba nie nabrałam jeszcze dystansu. Mam wciąż poczucie zmarnowanej szansy. Przekonałam się, co to jest pech. Moje życie to zawsze było pasmo sukcesów i dobrych chwil, a wszystko musiało się popsuć akurat tego dnia.

Czy inni poruszają przy tobie ten temat?

Nie, o naszym ślubie wszyscy boją się mówić. Pewnie dlatego, żeby nie rozdrapywać ran. Jest im żal, bo włożyliśmy w przygotowania i realizację tak dużo energii i pieniędzy, a niewiele z tego wyszło. Plan powiódł się nawet nie w połowie. Dziwna sprawa. Niby najpiękniejszy dzień w życiu, a w sumie to też jeden z najgorszych.

Słyszałaś kiedyś o podobnej historii?

Kiedy panna młoda nie dociera na własne wesele? Chyba tylko w filmach i to pod warunkiem, że wcześniej ucieka sprzed ołtarza.

 

najgorsze wesele

fot. Thinkstock

Jak miało wyglądać twoje wymarzone wesele?

Po długich poszukiwaniach trafiliśmy na przepiękny dworek. Miało być 150 osób. Zadbaliśmy o każdy szczegół - menu, oprawę muzyczną, były nawet przewidziane fajerwerki. Dla przyjezdnych był zapewniony nocleg. Wszystko naprawdę z klasą i dobrym smakiem. Nie oszczędzaliśmy na niczym. Chciałam się poczuć jak księżniczka i gdyby nie przykry zbieg okoliczności, to by się udało. Teraz mam raczej minę Kopciuszka, kiedy o tym myślę.

Ustalmy fakty - ślub był, a wesela nie.

Albo inaczej: wzięłam ślub i mam na to ponad setkę świadków. Wesele już się zaczynało i dotarli na nie wszyscy poza mną. Kiedy stało się to, co się stało, zabawa została zakończona. Co nie oznacza, że wszyscy goście się stamtąd ewakuowali. Większość czuwała do rana, bo wierzyli, że jednak się pojawię.

Gdzie wtedy byłaś?

W szpitalu. Pierwszy raz w życiu. Nie licząc kilku dni zaraz po narodzinach.

Zobacz również: Gdy zobaczysz tę suknię ślubną, zapragniesz wyjść w niej za mąż. Oto najcudowniejsza kreacja na świecie!

najgorsze wesele

fot. Thinkstock

Co się wydarzyło?

W dniu ślubu od rana czułam, że coś się ze mną dzieje. Zignorowałam wszystkie sygnały, bo myślałam, że winny jest stres. Już w kościele byłam w bardzo dobrej formie. Nic mnie nie bolało. Wytrwałam całą mszę, później składanie życzeń, pierwsze zdjęcia z gośćmi i wsiedliśmy do wynajętej limuzyny. Wtedy emocje puściły i czułam, że głowa mi eksploduje. Wyjątkowo silna migrena. Co się wtedy robi? Połknęłam tabletkę.

Nie brzmi groźnie.

Ale takie może być. Nie miałam przy sobie żadnych takich środków, ale kierowca miał w apteczce znany lek na ból głowy. Nigdy go nie brałam, bo miałam inne przyzwyczajenia. Przez całe życie ten sam i kupowałam go odruchowo. Połknęłam. Do przejechania mieliśmy jeszcze 10 kilometrów. W połowie drogi już ledwo żyłam.

Co się stało?

Zaczęłam cała puchnąć, w ustach zrobiło się sucho, miałam problemy z oddychaniem. Pamiętam, że mąż wrzeszczał na kierowcę „co pan jej dał?!”.

 

najgorsze wesele

fot. Thinkstock

Wtedy zmieniliście trasę?

Tak, szybko do najbliższego szpitala. Dobrze, że nie zdążyliśmy wyjechać daleko za miasto. Z miejsca się mną zajęli. Wsadzili na wózek, szybko na oddział, pobranie krwi, badania, maseczka do oddychania. Jedno z pierwszych ich pytań - brała pani coś? Tak. Jest pani uczulona na leki? Nie wiem. Czy kiedyś przyjmowała pani już ten lek? Nie. No i sprawa stała się oczywista. To alergia na substancję, której przez całe życie nieświadomie unikałam.

Pomogli?

Bardzo. Już po pierwszej kroplówce poczułam się o wiele lepiej. Leżałam na łóżku, a obok moja wielka suknia ślubna. Mąż już się gotował, bo stał w tym swoim garniturze. Kierowca pojechał po moich rodziców, którzy byli już w dworku. Myślałam, że to wiele strachu o nic i zaraz mnie wypuszczą.

Nie wypuścili.

Podobno nie mogli. Przy tak silnym uczuleniu mają obowiązek obserwować pacjenta przez przynajmniej 24 godziny.

 

najgorsze wesele

fot. Thinkstock

Kto przekazał informację gościom?

Kiedy przyjechali moi rodzice, na miejsce udał się mąż. Potem przyznał, że to był chyba najtrudniejszy moment w jego życiu. Skończyło się na tym, że uspokoił wszystkich, podano zaplanowany obiad i siedzieli przez jakiś czas w ciszy. Wszyscy wierzyli, że w niedzielę rano mnie wypuszczą i nadrobimy. Wyszłam dopiero w poniedziałek, kiedy goście się rozjechali. Trudno powiedzieć, żeby wesela w ogóle nie było. W dworku był tłum ludzi, wydawano kolejne posiłki, ale wiadomo, że to nie to samo.

Zwłaszcza dla ciebie.

Nie powinnam, ale do dziś mam żal do samej siebie. Przecież wiedziałam, że nie można eksperymentować z lekami. Na pewno nie w takim momencie. Straszna trauma. Tyle dobrego, że udało się odzyskać część pieniędzy i nie wszystko poszło na marne.

Rozmawiałaś później z tymi, którzy całą noc na ciebie czekali?

Tak. Śmiali się, że tego wesela na pewno nie zapomną do końca życia. Na takim jeszcze nie byli.

Zobacz również: O tym zapomnij, kiedy idziesz na wesele!

Polecane wideo

Komentarze (20)
Ocena: 4.75 / 5
gość (Ocena: 5) 30.10.2019 13:37
Ja na swoim weselu byłam tylko do 21 potem straciłam przytomność i wylądowałam na sorze. Tort i podziękowania rodzicom ogarnęła za mnie pierwsza i pierwszy. Ale ważne że męża mam dobrego 😊
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 04.12.2016 21:23
A wypis na własne żądanie?
odpowiedz
monja (Ocena: 4) 03.12.2016 17:17
za co udało sie odzyskac gotówke ? przeciez wesele sie odbyło m posiłki zostały wydane, sala pewnie byla ustrojona, wszyscy usługodawcy sie zapewne pojawili.. wiec WTF ?
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 03.12.2016 12:30
Hahaha chciała pokazówkę i nie wyszło ;)
zobacz odpowiedzi (4)
gość (Ocena: 5) 03.12.2016 12:18
masakra strasznie wspolczuje, dziwi mnie tylko jak mozna eksperymentowac z lekami w taki dzień
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie