Tradycyjne polskie wesele raczej nie przypomina uroczystości znanych z amerykańskich filmów. Zamiast wytwornej elegancji i klasy, ma być przede wszystkim swojsko i radośnie. Przejawia się to także w doborze repertuaru, przy którym bawią się goście. Wciąż ogromną popularnością cieszą się ludowe przyśpiewki i hity disco polo. Dlaczego? Bo podobno właśnie tego oczekują weselnicy.
Wciąż wmawia się nam, że bez muzyki prostej, łatwej i przyjemnej dobra zabawa nie jest możliwa. Każdy z nas ją lubi, ale nikt nie chce się do tego głośno przyznać. Nasze rozmówczynie są innego zdania – twierdzą, że kiedy przyjdzie im organizować własne wesele, z pełnym przekonaniem zrezygnują z najpopularniejszych ślubnych przebojów. Te kojarzą im się wyłącznie z kiczem.
Jakich utworów nie chciałyby usłyszeć w swoim wielkim dniu? Oto stworzona przez nich czarna lista!
Kaczuchy
- To jest dla mnie synonim obciachu, którego nie chciałabym doznawać na własnym weselu. Nie przekonuje mnie to, że ludzie wtedy dobrze się bawią. Zazwyczaj dotyczy to tylko części, a reszta puka się w głowę z zażenowania – ocenia Karolina.
Urszula Sipińska – Cudownych rodziców mam
- Najgorszy moment na każdym weselu. Sztampowa piosenka dla rodziców, wyciskacz łez i ogólnie jedna wielka katastrofa. Znam lepsze sposoby na to, aby podziękować mamie i tacie. Na to nigdy się nie zgodzę! - przekonuje Marta.
2 plus 1 – Windą do nieba
- Dla mnie to jakiś absurd i zawsze chce mi się śmiać, kiedy ją słyszę. Czy ludzie w ogóle rozumieją ten tekst? Przecież to piosenka o niespełnionej miłości! Litości... - twierdzi Marlena.
Boys – Wolność
- Disco polo nie zawsze mnie drażni, ale w tym przypadku aż mnie krew zalewa. Ostatnia piosenka, jaką chciałabym usłyszeć na własnym weselu. Jaka znowu wolność? Skoro wyszłam za mąż, to wolna już nie jestem. Wybór zupełnie bez sensu na taką okazję – twierdzi Iga.
Ryszard Rynkowski – Jedzie pociąg z daleka
- Ja rozumiem, że to w sam raz na biesiadę, ale własne wesele wyobrażam sobie w nieco innym stylu. Bez głupich zabaw, w tym robienia pociągu. Szczególnie denerwuje mnie to, że potem goście nie mają wyjścia i muszą brać w tym udział, chociaż zazwyczaj nie chcą. Dla mnie odpada – przekonuje Monika.
Biały miś
- Dla niektórych to synonim polskości, ale ja bym wolała nie sprowadzać naszej kultury do takiej tandety. Znam lepsze piosenki do przytulania się, które mają w sobie więcej sensu i klasy. Zawsze kiedy to słyszę, to na znak protestu wracam na miejsce – wyznaje Paulina.
A Wy której weselnej piosenki szczególnie nie lubicie?