Coraz więcej młodych par decyduje się na organizację bezalkoholowego wesela. Sprzeciwiają się tradycji, zgodnie z którą butelka wódki na stole jest równie ważna, jak biała suknia ślubna. Nie zawsze dlatego, że sami gardzą mocniejszymi trunkami. Wiedzą jednak, czym może się to skończyć, bo niemal na każdej tradycyjnej polskiej zabawie znajdzie się przynajmniej kilka osób, które nie potrafią pić z głową.
Eliminując alkohol z weselnego menu mają nadzieję, że dzięki temu goście nie sprawią im problemu. Czy to rzeczywiście działa i jakie zdanie na ten temat mają Polacy? Zapytałyśmy o to 5 kobiet w różnym wieku. Niektóre z nich mają za sobą swój wielki dzień, a wszystkie wielokrotnie brały udział w podobnych uroczystościach. Czy wyobrażają je sobie bez tradycyjnych toastów?
Oto ich opinie w tej bardzo kontrowersyjnej sprawie. Nie brakuje bowiem głosów, że tak się po prostu nie da...
„Ogólnie jestem przeciwna kontrolowaniu gości w ten sposób, ale na moim weselu wódki nie było. Wszystko zależy od sytuacji. U mnie chodziło o to, że dziadek jest byłym alkoholikiem i nie toleruje pijaństwa, a jeden z wujków wciąż ma ten problem. Zrobiliśmy to dla nich, ale szczerze przyznam, że było trochę drętwo. Co kto lubi, ale kiedy ja idę do kogoś, to chciałabym mieć możliwość zamoczenia ust” - opowiada nam Liliana.
A co Ty myślisz o bezalkoholowych weselach?
„Umówmy się, że wesele to impreza organizowana przez dorosłych ludzi dla innych dorosłych. Nie widzę powodu, dlaczego para młoda miałaby w ten sposób wychowywać swoich gości. Jakoś mi się nie wydaje, że kiedy np. zapraszają znajomych na imieniny, to też im zakazują picia. A wesele to impreza jak każda inna! Owszem, bardziej odświętna i w szerszym gronie, ale trzeba wiedzieć, kogo się zaprasza. Gdybym wiedziała, że ktoś nie radzi sobie z procentami, to po prostu nie wpuściłabym go na wesele. Pewnie by się obraził, ale nie chciałabym, żeby narobił syfu w tak ważnym dniu. Odgórny zakaz picia i niepodawanie trunków uważam za absolutny nonsens i brak dobrego wychowania” - twierdzi Sylwia.
„Jestem w stanie sobie wyobrazić takie wesele, ale tylko pod kilkoma warunkami. Całkowita abstynencja chyba mija się z celem, bo kto na trzeźwo wysiedzi całą noc, będzie tańczył do upadłego i brał udział w tych głupkowatych zabawach? Trzeba się chociaż odrobinę znieczulić. OK, wódka odpada, ale w to miejsce należałoby wstawić wino, lekkie drinki, a nawet piwo. Byłam na takim weselu, gdzie serwowano trunki z różnych browarów i to był strzał w dziesiątkę. Nikt się nie upił, można było sobie spokojnie sączyć piwko, do wyboru soki i starczy. Polacy muszą się nauczyć pić w cywilizowany sposób. Wlanie w siebie butelki wódki to żadna filozofia, a na pewno żadna przyjemność kolejnego dnia” - przekonuje Malwina.
„Właśnie z powodu alkoholu nienawidzę polskich wesel. To zawsze kończy się jedną wielką masakrą. Nie przypominam sobie chyba żadnego, w którym brałam udział, żeby ktoś się nie upił do nieprzytomności. Największy problem mają z tym faceci. Zdarzają się awantury, wymiotowanie pod siebie, chamstwo względem kobiet. Nie toleruję tego. Może nie jestem najlepszym przykładem, bo moje wesele było skromne, dla około 30 osób, ale alkoholu u nas nie było. Jak ktoś bardzo chciał, to mógł sobie zamówić wino, ale na własny koszt. Z tego powodu było spokojnie i kulturalnie. Jestem za wyeliminowaniem wódki z wesel!” - postuluje Kasia.
„Gdyby ktoś mnie zaprosił na takie wesele, to mocno bym się zastanawiała, czy pójść. To mało komfortowa sytuacja, kiedy organizator ma swoich gości za idiotów. A tak bym się chyba poczuła, gdyby ktoś mi zakazał zabawy przy alkoholu. Bo niby jakim prawem? Bawię się tak, jak lubię. Każdy ponosi odpowiedzialność za siebie. Gdyby ktoś się strasznie spił, to trzeba go wynieść i po sprawie. 99 procent ludzi wie, jak działają procenty i na pewno nie przesadzą. Mnie by było wstyd zakazywać czegokolwiek gościom. To tylko wesele, a nie przyjęcie w Wersalu” - twierdzi Maja.