Sondaże już od kilku lat jednoznacznie wskazują, że na zaręczyny, ślub i dzieci decydujemy się coraz później. Kiedyś za stare panny uchodziły już 20-latki, dzisiaj natomiast nawet kobiety po 30-tce deklarują, że nie czują się wystarczająco dojrzałe, by wyjść za mąż i zajść w ciążę. Z każdym rokiem ta granica wydłuża się coraz bardziej i dzisiaj nikogo już nie dziwią osoby między 35. a 40. rokiem życia, które wciąż są stanu wolnego. Nikt ich nie wyśmiewa, nikt nie sugeruje, że coś musi być z nimi nie tak, skoro jeszcze się nie ustatkowały. Takie są po prostu współczesne realia.
Wojtek do tej pory był podobnego zdania. Wszystko się zmieniło, kiedy na początku tego roku zaczął się spotykać z Małgosią. Dziewczyna wprowadziła się do niego zaledwie po trzech miesiącach znajomości, ale nie widział w tym nic złego. Jak podkreślił w mailu – to jego drugi tak poważny związek, ale pierwszy, kiedy mieszka z partnerką. Był ciekaw, jak to jest i na początku rzeczywiście wszystko się układało bajkowo.
Od kilku tygodni Wojtek przeżywa jednak prawdziwe katusze. Małgosia nalega na ślub, a on czuje się z tym coraz bardziej niekomfortowo.
Przeczytajcie, co usłyszał od dziewczyny. Macie dla niego jakieś rozsądne rady?
Polecamy także: EXCLUSIVE: Dałam w kopercie 50 zł. Para młoda potraktowała mnie jak śmiecia...
Fot. iStock
„Nie mam za bardzo wprawy w pisaniu takich maili. Może najpierw parę słów o mnie. We wrześniu skończę 31 lat, pracuję w branży finansowej. Spotykałem się z kilkoma kobietami, ale poważne związki miałem do tej pory tylko dwa. Obecnie jestem w drugim z nich. Moja dziewczyna ma na imię Małgosia. Poznaliśmy się na początku stycznia przez wspólnego znajomego i między nami zaiskrzyło. Zamieszkała u mnie w marcu i mniej więcej przez kilka tygodni było naprawdę miło. Wcześniej nigdy nie mieszkałem z partnerką, więc byłem ciekaw, jak to jest. Rodzice zresztą bardzo poparli ten krok, bo już od dłuższego czasu mówili mi, żebym się ustatkował. Małgosię polubili od razu i dali mi do zrozumienia, że to idealna kandydatka na synową.
Nie powiem, najpierw z przyjemnością słuchałem tych słów i faktycznie rozważałem zaręczyny, ale ostatnio doszedłem do wniosku, że to jeszcze za wcześnie. Ile my się znamy? Raptem 7 miesięcy. Ludzie zaręczają się zwykle po paru latach, kiedy lepiej się poznają. Z takim krokiem nie ma co się spieszyć.
Fot. iStock
Małgosia po rozmowie z moimi rodzicami dostała jakby wiatru w żagle. Kiedy jesteśmy u nich na obiedzie, wypala na przykład taki tekst: „Wojtek do tej pory nie poprosił mnie o rękę. Może państwo jakoś na niego wpłyną, bo mi się czekanie już nudzi”. Staram się jakoś obrócić to w żart, ale coraz bardziej mnie to przymuszanie wnerwia. Jak jesteśmy sam na sam, dochodzi do identycznych sytuacji. Mówi mi przykładowo, że mamy już oboje swoje lata i że nie ma co zwlekać. Dodaje też najczęściej, że takiej fajnej dziewczyny jak ona to trzeba ze świecą szukać. I że jak ja jej szybko nie zaklepię, to lada moment znajdzie się kilku chętnych chłopaków, którzy się nią zainteresują. Początkowo przyznawałem jej rację, bo naprawdę miła i ładna z niej kobieta, ale od paru dni mam po dziurki w nosie tych nalegań.
Ona uważa, że można mnie ulepić jak plastelinę. Przegląda przy mnie zdjęcia pierścionków zaręczynowych i mówi, jaki powinienem jej kupić. Ustala, ile czasu odczekamy po ślubie, zanim zdecydujemy się na pierwsze dziecko. Znalazła już nawet salon, w którym chciałaby sobie kupić suknię ślubną. Tylko że żadnych zaręczyn jeszcze przecież nie było…
Fot. iStock
Z jednej strony rozumiem, że jestem już po 30-tce i może faktycznie wypadałoby już zmienić stan cywilny. Tylko z drugiej strony dlaczego mam to robić pod wpływem nalegań, a nie z potrzeby serca? Ja nie czuję się jeszcze gotowy na małżeństwo. Nie chcę prosić Gosi o rękę wbrew sobie albo dlatego, że pragnie tego ona i moi rodzice.
Nikt nie myśli o mnie. Wszyscy wiedzą lepiej ode mnie, co mnie uszczęśliwi i dlatego tak mnie to frustruje. Nie mówię, że nigdy nie ożenię się z Małgosią. To pewnie by się stało za jakiś czas. Ale te nalegania wkrótce doprowadzą do tego, że się rozstaniemy. Chcę sam decydować o swoim życiu.
Nie wiem już zresztą sam, co mam robić. Może faktycznie już nie znajdę lepszej dziewczyny od Gosi? Może dam jej ten pierścionek, żeby wreszcie uszczęśliwić ją i rodziców? Dalej może jakoś to będzie. Zaręczyny nie oznaczają przecież od razu ślubu. Można być narzeczeństwem i przez kilka lat.
Doradźcie, co powinienem zrobić. Prosiłem o radę kumpli, ale oni to wiadomo, jak to faceci, stwierdzili, że żadna baba nie powinna nami dyrygować. Dlatego zależy mi na poznaniu opinii innych kobiet.
Kto ma rację – Gosia czy ja?
Pozdrawiam
Wojtek”
Polecamy także: Czy mężczyźni śmieją się z małych biustów?