W kwestii weselnego menu wciąż jesteśmy tradycjonalistami. Na polskich stołach dominuje rosół, sztuka mięsa, wędlina, sałatka jarzynowa i klasyczny sernik. Większości z nas trudno sobie wyobrazić, by przyjąć gości czymś bardziej wyszukanym. Nie zawsze wynika to z lenistwa i braku fantazji. Z kuchnią jest jak z muzyką - najbardziej lubimy to, co już znamy.
Poznajcie świeżo upieczone mężatki, dla których to bardzo aktualny temat. Dopiero co same konstruowały jadłospis na najważniejszy dzień w życiu i dobrze wiedzą, co się sprawdziło, a co z perspektywy czasu wolałyby zmienić. Ich rady mogą okazać się bardzo pomocne, jeśli ta uroczystość dopiero Cię czeka.
One mówią wprost, że niektóre dania okazały się absolutnymi niewypałami. Rozumiecie ich argumenty?
Zobacz również: W polskim szpitalu można umrzeć z głodu. Zobacz, czym karmi się pacjentów! (OHYDA)
fot. Thinkstock
- Polskie wesela są do bólu mięsne i stąd pomysł, żeby to trochę ucywilizować. Wybraliśmy fajną rybę, która jest smaczna i szybko można ją przygotować. Kucharze smażyli ją na bieżąco. W smaku fantastyczna, ale większość gości miała problemy z konsumpcją. Zaczęły się dyskusje, czy trzeba to jeść dwoma widelcami, a może jednak nożem. Wszyscy pluli ośćmi, nie wiedzieli jak się ich pozbywać. Ogólnie jedno wielkie zamieszanie i masakra. Następnym razem już bym ryby nie podawała. Jednak nie ma to jak sprawdzona pieczeń ze śliwką. Każdy zje i się przy tym nie namęczy - mówi nam Dorota.
fot. Thinkstock
- Bardzo chciałam uniknąć takiej sztampy, ale rodzina mnie przekonała. Dla nich wesele bez rosołu to jakaś podróbka, a nie wesele. Ja proponowałam krem z dyni albo szparagów. Nawet nie zastanawiałam się nad tym, jak mądrym byłoby to wyborem. Co prawda rosół był smaczny i rozgrzał gości, bo pogoda nas tego dnia nie rozpieszczała, ale efekty jedzenia go były widoczne gołym okiem. Nie dość, że wszyscy się męczyli z bardzo długim makaronem, to na dodatek większość się pochlapała. Niezbyt fajnie jest się potem bawić z takimi zaciekami na białych koszulach i garsonkach. Na stołach były przygotowane serwetki, ale nikt nie wpadł na to, by zrobić sobie z nich śliniaczek - przestrzega Natalia.
fot. Thinkstock
- Chcieliśmy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, bo na weselu gościliśmy kilkoro wegetarian. Uprzedzili, że nie zjedzą mięsa, więc uszanowaliśmy to. Pojawił się pomysł, żeby zrobić jedno uniwersalne ciepłe danie. Kucharz zaproponował gulasz wegetariański - mnóstwo różnych warzyw i zagęszczony kostką sojową. Mnie to bardzo smakowało, moim bezmięsnym gościom też, ale reszta się krzywiła. To jedyne danie, które niemal w całości wróciło do kuchni. Nie wiem, chyba niepotrzebnie uprzedzałam, że to taki wynalazek. Normalnie nikt by się nie zorientował, że nie ma w środku żadnego zwierzaka. Polacy widocznie nie lubią takich nowinek - twierdzi Monika.
Zobacz również: LIST: „Czy zorganizować całkowicie wegetariańskie wesele? Ciekawe, jak zareagują goście...”
fot. Thinkstock
- Robiło mi się niedobrze na myśl o tradycyjnym weselnym menu, więc wyszło na to, że dodamy coś mniej oczywistego. Padło na owoce morza, w których kuchnia się specjalizowała. Były mule, krewetki, sałatka krabowa. Oczywiście nie tylko, potraktowaliśmy to jako ciekawostkę. Wyszło na to, że to niewypał. Dzieci płakały na widok krewetek, dorośli nie potrafili tego jeść. Wszystko rozgrzebane i mało co zjedzone. Mnóstwo pieniędzy wyrzucone praktycznie w błoto, bo chociaż zabraliśmy część do domu, to takiej ilości nie da się przerobić. A trzeba było postawić tylko na rosół i schabowego z frytkami. Myślę, że nasi rodacy nie są zbyt obyci z taką kuchnią i szkoda się aż tak starać - podsumowuje Joanna.
fot. Thinkstock
- Zorganizowaliśmy wesele w swojskim stylu. Bez żadnych udziwnień. Atrakcją wieczorem miał być wjazd na salę całego pieczonego prosiaka z jabłkiem w pysku. Tradycyjna polska potrawa i myślałam, że goście będą zachwyceni. Ruszt był ozdobiony fajerwerkami, więc ogólnie wielkie wow. Efekt trochę się różnił od oczekiwanego, bo najmłodsi zaczęli wrzeszczeć i chować się pod stołami, a na całej sali czuć było niezbyt przyjemny zapach wieprza. Mięso było świeże i smaczne, ale ten smrodek jeszcze długo się roznosił. Nie wspominając o tym, że kilku osobom trafiły się owłosione fragmenty i raczej nie wyglądali na szczęśliwych - twierdzi Patrycja.
Zobacz również: NAGIE TORTY NA WESELE SĄ HITEM SEZONU - ZOBACZCIE PIĘKNE INSPIRACJE
fot. Thinkstock
- W ogóle nie pomyśleliśmy o jednej rzeczy i wszystko wyszło w trakcie. Zamówiliśmy takie ciasta, jakie lubimy i jakie nam się spodobały. Różne ptasie mleczka, galaretki, drożdżowe z polewą. Goście byli nimi na początku zachwyceni, ale po kilku godzinach na sali zrobiło się naprawdę gorąco i ciasto zaczęło spływać z pater. Próbowaliśmy to ratować, ale w lodówkach było za mało miejsca. Skończyło się na tym, że obsługa podała małe miseczki, żeby jeść to ciasto jak kisiel. W smaku bardzo w porządku, ale na stołach wyglądało to potwornie niechlujnie. Sernik i makowiec przetrwały bez problemu, a reszta… Szkoda gadać - nie kryje emocji Joanna.