Czy naprawdę potrzebujesz wystawnego wesela?

„Zastaw się, a postaw się” – ta staropolska zasada wciąż przyświeca wielu parom planującym ślub i wesele. Organizują wielkie imprezy nie licząc się z kosztami, a refleksja często przychodzi dopiero później.
Czy naprawdę potrzebujesz wystawnego wesela?
Fot. Thinkstock
14.09.2016

Weselny rozmach pobudzają medialne doniesienia o bajkowych ślubach gwiazd. Ostatnio tabloidy i portale plotkarskie zachwycały się ceremonią, podczas której węzłem małżeńskim połączono dziennikarkę Agnieszkę Szulim i dziedzica fortuny znanej rodziny miliarderów, Piotra Woźniaka-Staraka.

Uroczystość odbyła się w Wenecji, dokąd specjalnymi samolotami dowieziono gości młodej pary, m.in. Alicję Resich-Modlińską, Nergala, Annę i Roberta Lewandowskich, ks. Kazimierza Sowę, Zosię Ślotałę, Katarzynę Kolendę-Zaleską czy Magdalenę Boczarską. Szulim i Starak ślubowali w pałacu Vendramin Calergi, wspaniałym renesansowym budynku z początku XVI wieku. Później uczestnicy ceremonii popłynęli gondolami na wesele, które zorganizowano w innym pięknym pałacu, Pisani Moretta.

Szacuje się, że na imprezę wydano ponad 1,5 mln zł. Organizacją ślubu zajęła się osobiście teściowa Agnieszki – Anna Woźniak-Starak, właścicielka m.in. ekskluzywnej restauracji Belvedere w Warszawie” – doniósł „Super Express”.

W trochę „skromniejszych” okolicznościach „tak” powiedzieli sobie niedawno piosenkarka Marina Łuczenko i piłkarz Wojciech Szczęsny, którzy za uroczystość w Grecji, nad pięknym jeziorem, zapłacili 250 tys. zł. Same bilety dla zaproszonych gości kosztowały zakochanych blisko 50 tys. zł. Musieli także słono opłacić muzyka, który umilał czas bawiącym się na przyjęciu weselnym. Był nim wszakże znany piosenkarz James Arthur, zwycięzca 9. edycji brytyjskiej edycji programu „X Factor”.

Zobacz także: Krótkie życzenia ślubne

Nic dziwnego, że informacje o tak wystawnych ślubach pobudzają wyobraźnię zwykłych zjadaczy chleba, którzy także zaczynają marzyć o bajkowych ceremoniach.

Planuję wesele na 2018 rok i chciałabym, żeby wszyscy uczestnicy zapamiętali je na całe życie. Przecież to jedyny taki dzień i noc, które już nigdy się nie powtórzą. Dlaczego mam na siłę szukać oszczędności? Chcę, żeby wszyscy świetnie się bawili i mieli co wspominać, nawet po wielu latach” – przekonuje Wioletta z Torunia, choć nie ukrywa, że łatwiej jej zrealizować marzenia, ponieważ sfinansowanie wesele obiecali już rodzice i przyszli teściowie.

ślub na bogato

Fot. Thinkstock

Takiego luksusu nie ma Sandra z Wałcza, która również marzy o wspaniałym i wystawnym weselu, jednak na razie brakuje jej pieniędzy na realizację ambitnych planów. „Mój narzeczony nie chce nawet słyszeć o wielkiej imprezie, bo uważa, że za kasę, którą władujemy w organizację, jak to mówi „popijawy”, wolałby wyjechać w podróż poślubną. Jednak nie zamierzam ustąpić i coraz poważniej zastanawiam się nad małym kredytem” – pisze kobieta na jednym z internetowych forów.

„Nie chcę nikogo urazić, ale dla mnie trochę dziwne jest rozpoczynanie wspólnego życia od zadłużania się” – odpowiada jej Marta. „Ludzie zaczynają wariować z tymi wielkimi weselami, a gdzieś zatraca się to co najważniejsze, czyli idea bycia razem dwojga ludzi. Dla mnie szaleństwem jest wydawanie kilkudziesięciu tysięcy złotych na jedną noc, by się popisać i pozapraszać ludzi, których państwo młodzi często nawet zbyt dobrze nie znają. Robi się z tego paradę sąsiadek i dalekich krewnych, bo musi być wystawnie i bogato, żeby ludzie później nie gadali. A oni i tak będą to robić. Powiedzą, że jedzenie było niedobre, wódki za mało, a panna młoda miała źle dobraną suknię. I po co to komu?” – zastanawia się Marta.

Zobacz także: Śmieszne życzenia ślubne. Te teksty rozbawią młodą parę!

ślub na bogato

Fot. Thinkstock

„Nigdy nie chcieliśmy robić wielkiego wesela, ponieważ nie lubimy takich imprez, głupich zabaw i potańcówek z pijanymi wujaszkami. Zaprosiliśmy najbliższą rodzinę i przyjaciół na elegancki obiad w ładnej restauracji pod miastem, było bardzo fajnie, z każdym można było spokojnie porozmawiać, o co trudno na imprezie na 200 osób” – przekonuje Ewa.

Choć w powszechnej opinii to kobietom szczególnie zależy na pięknym ślubie i wystawnym weselu, badania pokazują coś zgoła odmiennego, przynajmniej w Wielkiej Brytanii. Zaledwie 9 proc. Angielek byłoby skłonne wydać oszczędności całego życia, by zorganizować huczną imprezę z okazji zmiany stanu cywilnego. Tymczasem dwa razy więcej mężczyzn życzyłoby sobie, żeby dzień, w którym powiedzą sakramentalne „tak”, był naprawdę wyjątkowy –również (a może przede wszystkim) pod względem rozmachu towarzyszącej imprezy.

ślub na bogato

Fot. Thinkstock

Niewątpliwe także w Polsce coraz częściej odchodzi się jednak od tradycji uroczystości, które przed wiekami trwały niekiedy cały tydzień. Stanisław Czerniecki, autor pierwszej polskiej książki kucharskiej, opisywał na przykład ucztę weselną Konstancji Lubomirskiej, córki marszałka wielkiego Jerzego Sebastiana i Felicjana Potockiego, syna hetmana wielkiego koronnego Stanisława, przygotowywaną przez blisko osiemdziesięciu kucharzy, którzy zużyli m.in. 60 wołów, 8 tysięcy kur i 300 kop (czyli 18 tys. sztuk) jajek, a goście wypili 270 beczek węgierskiego wina.

Dziś coraz częściej wystawne wesela zastępują przyjęcia dla niewielkiej liczby gości. Przede wszystkim pozwala to młodej parze zaoszczędzić pieniądze, które niewątpliwie będą bardzo potrzebne na nowej drodze życia. Jednak kameralne imprezy mają też inne zalety. Ograniczają też nerwy i stresy związane z planowaniem, przygotowaniem i samym uczestniczeniem w ogromnym weselu. Takie przedsięwzięcie łatwiej skoordynować oraz zadbać o to, by każdy dobrze się bawił, tym bardziej, że zapraszamy tylko osoby, na których naprawdę nam zależy.

ślub na bogato

Fot. Thinkstock

Młode pary rezygnują dziś nie tylko z hucznych wesel, ale również tradycyjnych poprawin. Powodów jest wiele. Zwykle też krążą wokół kwestii finansowych.
Przed laty wesele było przygotowywane we własnym zakresie. Rodziny nowożeńców troszczyły się o dostarczenie na weselny stół jadła i napitku, zwykle w myśl zasady „zastaw się a postaw się”. W gospodarstwach odbywały się masowe egzekucje hodowanych specjalnie na tę okazję świń, kur czy kaczek. Jedzenia wytwarzano tak dużo, że nawet goście z ogromnymi apetytami nie byli w stanie wszystkiego zjeść w czasie poślubnego przyjęcia. W domach nie było lodówek i chłodni, więc należało w miarę szybko pozbyć się zapasów. Tak zrodziła się tradycja poprawin.

Dzisiaj po weselu zostaje zazwyczaj niewiele jedzenia. Każda potrawa jest skrupulatnie wyliczona przez restaurację, której płacimy „od talerzyka”. Wielu właścicieli lokali domaga się dodatkowej opłaty za poprawinowe spotkanie, a nowożeńcy rzadko kiedy mają ochotę powiększać – i tak niemałe – koszty.

Nie bez znaczenia jest także biesiadna kondycja naszego narodu. Dwudniowa impreza, która dla naszych przodków nie stanowiła problemu, obecnie staje się dużym wyzwaniem dla organizmu. Już po północy wielu gości osiąga stan „wygaszenia”. Śmiałkowie, którzy potrafią dotrwać do rana, zwykle marzą tylko o wygodnym łóżku, a nie ponownym zasiadaniu za stołem.

Zobacz także: Jakie ślubne trendy odejdą w zapomnienie w 2017 roku?

RAF

Polecane wideo

Komentarze (2)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 14.09.2016 13:42
Zamiast wystawnego wesela na 300 osób, wuja Zdzisia i cioci Gieni którzy ostatni raz mnie widzieli jak miałam może z rok, zabaw z seksualnym podtekstem, wolałabym te pieniądze wydać na niesamowitą podróż poślubną albo po prostu zabrać kilka najbliższych osób z rodziny i znajomych i wziąć ślub np. na Santorini.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 14.09.2016 00:46
Ja tam wolałabym skromne wesele, poza tym nie lubie być w centrum uwagi. Pieniądze są potrzebne na inne rzeczy, chętnie zainwestowałabym je na przykład: w świetną podróż poślubną.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie