Małżeństwo to zatwierdzony prawnie i społecznie związek dwóch osób, które z własnej i nieprzymuszonej woli decydują się na wspólne życie. Co za tym idzie, to relacja łącząca osoby dorosłe, które mają zdolność do czynności prawnych. Przynajmniej w teorii, bo przepisy większości cywilizowanych krajów świata dopuszczają sytuację, kiedy warunek pełnoletności nie jest konieczny. Jeśli zgodę wyrazi państwowy sąd, nie ma przeszkód, by na ślubnym kobiercu stanęła znacznie młodsza kobieta. W tym jednak przypadku miłość nie jest wystarczającym argumentem.
Polskie prawo przewiduje możliwość udzielenia legalnego ślubu niepełnoletniej dziewczynie jeśli jest to społecznie uzasadnione. W zdecydowanej większości przypadków w grę wchodzi ciąża nastolatki. Wyrażając zgodę na taki związek, sąd kieruje się przede wszystkim dobrem dziecka, które powinno przyjść na świat w rodzinie. Dotyczy to jednak wyłącznie sytuacji, kiedy partner jest osobą dorosłą. Okazuje się, że wpadka w młodym wieku nie jest jedynym argumentem w tej kwestii.
Roksana już niedługo stawi się ze swoim 19-letnim chłopakiem w urzędzie stanu cywilnego. Zostanie jego żoną, założą rodzinę, a ona wraz z podpisaniem dokumentów stanie się osobą dorosłą. Pomimo tego, że do pełnoletności brakuje jej jeszcze dwóch lat. Nie jest w ciąży i potomstwa na razie nie planuje. Mimo wszystko sąd wyraził na to zgodę. Dlaczego państwo zgodziło się na sformalizowanie związku 16-latki?
- We wrześniu rozpocznę naukę w liceum i na pewno sobie nie odpuszczę. To nie jest tak, że złapałam bogatego chłopaka, mam ślub i dach nad głową, więc się nie będę starać. Wiem, że on i jego rodzice we mnie zainwestowali. Nie chodzi o pieniądze. Zainwestowali swoją wiarą we mnie i na pewno pokażę im, że jestem tego warta. Jeszcze nie wiem, czy powiem o tym wszystkim ludziom ze szkoły. Pewnie dalej będę go przedstawiała jako chłopaka, bo po co robić sensację? - zastanawia się Roksana.
Spośród wszystkich ślubów zawieranych w Polsce ok. 5 procent dotyczy sytuacji, kiedy panna młoda jest niepełnoletnia. Zazwyczaj powodem jest ich ciąża. Nasza bohaterka jest więc wyjątkiem.
Co myślicie o jej decyzji?
- Ja się cała trzęsłam, on mnie trzymał za rękę i powiedział, że to się nigdy nie powtórzy. To mój ojciec, a on wziął wszystko na siebie. Po kilku dniach przyszedł z kwiatami i pierścionkiem. Oświadczył się. To był dla mnie jakiś absurd. O co chodzi? Jemu się coś pomyliło? Zapomniał, ile mamy lat? Powiedział, że zrobię, jak uważam. Mogę go odrzucić, albo przyjąć oświadczyny. Jeśli się zgodzę, to będą się martwić, co dalej. Zrobiłam to i po miesiącu odbyła się pierwsza rozprawa w sądzie rodzinnym. W sprawę zaangażowali się jego rodzice, więc to wszystko wygląda jeszcze bardziej absurdalnie. Nie dość, że chłopak związał się z patologią, to jeszcze chce się żenić. Z niepełnoletnią. Jestem wdzięczna nie tylko jemu, ale jego rodzicom, którzy już teraz traktują mnie jak swoją córkę – twierdzi Roksana.
- Wcześniej nie wiedziałam, że to jest w ogóle możliwe. Gdybym była w ciąży, to może coś by z tego było, ale co innego może przekonać sąd? Wskazaliśmy na moją trudną sytuację życiową. To nie jest wymysł, bo mam tyle lat, a dalej mieszkam z dwoma braćmi w jednym pokoju. Pieniędzy nie ma na nic, chociaż mama próbuje sobie jakoś radzić. Przemek i jego rodzina mają warunki, żeby przyjąć do siebie dziesięć takich osób, jak ja. Przesłuchiwali mnie, jego, jego rodziców, moją mamę, dostałam opinię pedagoga szkolnego, do tego badania psychologiczne. To mnie trochę podbudowało, bo okazało się, że jestem wystarczająco dojrzała, żeby założyć rodzinę. To się niedługo stanie – nie kryje ekscytacji.
Termin ślubu cywilnego wyznaczono na sierpień. To nie będzie wielka uroczystość, ale rodzice Przemka zadbali o to, by dla wszystkich był to wyjątkowy dzień. Młodzi zamieszkają w jego rodzinnym domu, gdzie przygotowano dla nich dwa pokoje na poddaszu. O takich warunkach wielu może tylko pomarzyć. - To nie będzie żadna fikcja. Nie chcę jego pieniędzy i litości. Wiem, że gdybym niczego w życiu nie zmieniła, to byłoby po prostu źle. Wreszcie mam szansę, żeby spokojnie żyć. I nie chodzi tylko o miłość Przemka, ale prawdziwą troskę jego rodziców. Oni naprawdę chcą, żebym daleko w życiu zaszła. Tak samo jak mama, ale z tą różnicą, że ona nie ma niestety takich możliwości. To jej naprawdę sporo ułatwi, bo zawsze to jedna osoba mniej do wykarmienia – twierdzi Roksana.
- Czy się boję? Strachu nie można porównać z tym, co czekało na mnie w domu przez wiele lat. Nigdy nie wiedziałam, czy zastanę pijanego ojca, czy on wpadnie z hukiem dopiero w środku nocy. Nie bił nas, ale jego słowa raniły bardziej, niż cios w twarz. Wiem, że jestem bardzo młoda, on zresztą też. Ale przez 2 lata udowodnił, jakim jest człowiekiem i na czym mu zależy. Z nim może być tylko lepiej i tego się teraz trzymam. Chociaż wiem, że niektórzy nigdy tego nie zrozumieją. Dzisiaj od małżeństwa się ucieka. Niektórzy są ze sobą, na karku trzydziestka i nie myślą o przysięgach. Nie wiem, co by było, gdyby były inne okoliczności. Cieszę się, że dostałam przepustkę do normalności – wyznaje.
- Co można w takiej sytuacji zrobić? Większość ludzi się załamuje. Żeby to dłużej znieść, to chyba sama powinnam zacząć pić. Widzę, jak bardzo mama się starała przez te lata, ale jest jej coraz trudniej. Mój ślub będzie wybawieniem dla niej i dla mnie. Przy okazji skorzystają bracia, bo na pewno będę chciała im jakoś pomóc. Jeśli pokażę im, że można inaczej i po szczęście wystarczy sięgnąć, to na pewno nie wdadzą się w ojca. To, że wychodzę za mąż, to nie jest ucieczka od nich, ale od problemów, z którymi już sobie nie radzimy – wyznaje.
Roksana poznała Przemka zupełnie przypadkiem ponad 2 lata temu. Ona była niedojrzałą 14-latką, on zwykłym 17-latkiem. Chłopak z dobrego domu spotkał na swojej drodze dziewczynę z zupełnie innego środowiska. - Mógł mnie przekreślić i stwierdzić, że z patologią się nie zadaje, ale na szczęście najpierw poznał mnie, a dopiero później moją sytuację. Znajomość z nim była przepustką do lepszego świata. Pierwszy raz ktoś sprawił, że poczułam się wyjątkowa. Kiedy chodziliśmy razem po mieście, albo siedzieliśmy u niego w domu, zupełnie zapominałam, co tak naprawdę dzieje się w moim życiu. Potem trzeba było wrócić do domu, w którym brakuje na wszystko, ale to mi dodawało siły. Czasami się dziwię, że wybrał mnie. Pytałam, co mogę mu dać, skoro nic nie mam. Zawsze mówi, że najlepsze co mam, to siebie – wspomina.
Skąd wziął się pomysł ślubu w tak młodym wieku? Z inicjatywą wyszedł Przemek.
- On coraz lepiej orientował się w mojej sytuacji, ale nigdy się nie skrzywił. Kilka razy odwiedzał mnie w domu. Widział, w jakich warunkach żyjemy, ale zupełnie nic sobie z tego nie robił. Oferował mojej mamie pomoc, bardzo fajnie dogadywał się z braćmi. Na początku to oni byli do niego nieufni. Przychodzi chłopak, który nic nie wie o prawdziwym życiu, wszystko ma pod nosem i o nic nie musi się martwić. Pewnie nimi gardzi, bo to przecież zupełnie inny poziom. Sama miałam wątpliwości. Po co on się w to pakuje? Widzi, jak jest beznadziejnie. Czasami myślałam, że naszą znajomość traktuje jak jakąś misję i robi to z litości. Dzisiaj wiem, że po prostu się zakochał. Wbrew wszystkiemu – twierdzi.
Roksana za przełomowy moment uznaje przypadkowe spotkanie na ulicy. Spacerowała z Przemkiem, kiedy na horyzoncie pojawił się zamroczony alkoholem ojciec. Nie chciała, aby ich zauważył. Niestety, wypatrzył krzywdzoną przez lata córkę. - Udawałam, że go nie znam, ale prawie rzucił się na nas z pięściami. Zaczął bełkotać, że się szmacę i jestem taka sama, jak moja matka. Jego nazwał moim alfonsem i ogólnie nie było zbyt przyjemnie. On nie stracił nerwów. Nie wiem jak to zrobił, ale po chwili obok stała taksówka, do której wsiedliśmy. Ojciec został na ulicy, a my pojechaliśmy przed siebie. Nie mogłam się uspokoić – wspomina.
Nastolatka od dwóch lat pozostaje w związku ze swoim chłopakiem. Poznali się przez znajomych i jak twierdzi Roksana, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Zdaje sobie sprawę, że może to zabrzmieć niewiarygodnie, ale ona od dawna czuje się osobą dorosłą. Życie nauczyło ją odpowiedzialności. - Niektórzy mogą się pukać w głowę, że co ta smarkula wygaduje. Ale taka jest prawda. Dopiero kończę gimnazjum, ale czasami czuję się jak 30-latka. Na pewno nie myślę w ten sam sposób, co moje koleżanki, które zajmują się tylko ciuchami i imprezami. Wiem, że życie to coś znacznie więcej i rodzina jest najważniejsza. Skąd te wnioski? Pewnie stąd, że sama w życiu zbyt wiele dobrego nie doświadczyłam. Małżeństwo jest dla mnie przepustką do normalności, której nigdy nie miałam – twierdzi.
- Pochodzę z rodziny, w której nigdy nie było za dobrze. To typowa historia, którą chcę zakończyć w mniej typowy sposób. Zazwyczaj osoby w mojej sytuacji męczą się przez lata i niczego nie zmieniają. Ja mam taką możliwość i bardzo się z tego powodu cieszę. Krótka piłka – ojciec alkoholik, bieda, brak perspektyw, rozpad rodziny i całe mnóstwo problemów. Moi rodzice rozstali się 5 lat temu, a raczej to mama wykopała z domu tatę. Jemu było już wszystko jedno, więc wymeldowała go z mieszkania i bez jego udziału doprowadziła do rozwodu. Od tego czasu była ona, ja i moi młodsi bracia. Nic fajnego i teraz zrobię wszystko, żeby nie powtórzyć tego scenariusza– mówi nasza bohaterka.