Są takie imprezy na które podobno nie wypada iść w pojedynkę. Szczególne widoczne jest to w przypadku studniówki. Tam pojawiają się pary, a nie pojedynczy uczniowie. Ciśnienie na tym punkcie jest tak duże, że powstają nawet specjalne agencje pośredniczące w zapraszaniu partnerów. Okazuje się, że dla tego typu działalności prawdziwe żniwa to nie tylko zima, ale także lato - czyli sezon ślubny. Wesele bez osoby towarzyszącej niektórym nie mieści się w głowie.
Jak załatwia się takiego pana do towarzystwa, ile to kosztuje i co dostajemy w zamian? Sprawdziła to Dominika, która tydzień temu spędziła noc przy stole i na parkiecie z nieznajomym do tej pory mężczyzną. Jak twierdzi, gdyby nie on, nigdy nie odważyłaby się tam pójść. Miała dosyć pytań o to, kiedy wreszcie znajdzie sobie chłopaka i dlaczego znowu jest sama. Jego zadaniem było sprawić, by poczuła się pewniejsza, a zabawa okazała się rzeczywiście szampańska.
Czy warto zainwestować w partnera, który poprawi nam humor za pieniądze?
Zobacz również: 6 powodów, dlaczego wesele BEZ OSOBY TOWARZYSZĄCEJ to (zazwyczaj) dramat
fot. Thinkstock
Papilot.pl: Czyje było to wesele?
Dominika: Mojej kuzynki. Może nie kontaktujemy się na bieżąco, ale to są bliscy dla mnie ludzie. O wiele częściej widuję się z jej rodzicami, czyli ciocią i wujkiem. Pewnie ze względu na nich zostałam w ogóle zaproszona. Nie chciałam, a raczej nie mogłam odmówić. Chociaż tak to się mogło skończyć, bo przyszedł taki moment, kiedy chodzenie w pojedynkę raczej nie wchodzi w grę.
Zazwyczaj wygląda to podobnie. Wszyscy wokół wiedzą, że jesteś sama, dostajesz zaproszenie z osobą towarzyszącą, przez dłuższy czas się „zastanawiasz” z kim przyjdziesz, a ostatecznie potwierdzasz obecność jednej osoby. Tak było?
Tym razem właśnie nie. Zaproszono tylko mnie i nie było żadnej wzmianki o partnerze. Ktoś by pomyślał, że problem z głowy, ale mnie to normalnie zabolało. Wiedziałam, że nikogo nie mam, ale wkurzyło mnie, że oni z góry to założyli. Przecież nie jesteśmy aż tak blisko, żeby o wszystkim wiedzieli.
Co zrobiłaś?
Odruchowo zapytałam czy to zaproszenie dla jednej osoby. Byli zaskoczeni, ale stwierdzili, że oczywiście będą zaszczyceni, kiedy przyjdę z kimś.
fot. Thinkstock
I na czym stanęło?
Sama się w to wrobiłam i głupio było się wycofać. Postawiłam się, więc trzeba było podjąć decyzję. Albo w ogóle nie iść albo kogoś ze sobą przyprowadzić. Na pewno nie sama, bo tylko bym się wygłupiła. Najpierw był taki plan, żeby pójść z kolegą z klasy. Byliśmy kiedyś razem na jakiejś imprezie i dobrze się czułam w jego towarzystwie. On nawet był chętny, ale na ten dzień miał już coś zaplanowane. Było blisko, żebym w ogóle się wycofała.
Skąd pomysł na wynajęcie partnera?
Przypomniałam sobie, że kiedyś czytałam o tym artykuł. Dziewczyny płacą chłopakom za wspólne spędzenie studniówki i niektóre są z tego zadowolone. To dlaczego nie wesele? Przecież to równie ważna okazja. Trafiłam nawet na stronę firmy, która w tym pośredniczy!
Gdzie ostatecznie go znalazłaś?
Napisałam na grupie na Facebooku. Takiej dotyczącej studniówek.
Zobacz również: Jak znaleźć partnera na studniówkę?
fot. Thinkstock
Odzew był duży?
Zgłosiło się 6 czy 7 chłopaków. Większość w podobnym wieku czyli 18-20 lat, ale także jeden 25-latek i facet o 3 lata starszy. Wszyscy z mojego miasta i okolic. Moim zadaniem było wytypowanie najbardziej odpowiedniego i spotkanie się z nim. Żeby nie ryzykować, umówiłam się z dwoma tego samego dnia i w tym samym miejscu. Oczywiście w różnych godzinach.
Jak wrażenia?
Po pierwszym spotkaniu byłam załamana. Przyszedł ten 25-latek. Podobał mi się bardzo ze względu na wygląd, ale to raczej nie było to. Nie mieliśmy wspólnych tematów, jakoś dziwnie się zachowywał, a na dodatek prezentował się jak mój starszy brat. Cała nadzieja w tym młodszym. Kolejny był 20-latek i okazało się, że to jest to. Atrakcyjny, bardzo grzeczny, dokładnie wiedział, na czym to polega.
Czy na tym etapie ustala się stawkę?
Nie wiem jak jest zazwyczaj. My rozmawialiśmy o pieniądzach wprost. W ogóle się nie krępował.
fot. Thinkstock
Jakie były jego wymagania?
300-350 zł za ślub i wesele, a do tego transport. Stwierdziłam, że to nie jest dużo jak na czyste sumienie i święty spokój. Już wtedy umówiłam się z nim konkretnie, że chcę z nim pójść. Miałam jeszcze tylko się zastanowić, w co powinien się ubrać. Chodziło o kolor koszuli i krawata, ale zostawiłam to jemu. Było widać, że ma dobry gust.
Ktoś wiedział, że to wynajęty partner?
Nikomu się do tego nie przyznałam. Rodzicom wmówiłam, że to dawny kolega z którym odświeżyłam kontakt, a na weselu wszyscy z góry przyjęli, że jest po prostu moim chłopakiem. Myślałam, że to będzie trudniejsze i bardziej kłopotliwe.
Dobrze się z nim bawiłaś?
Najlepiej w życiu. To było pierwsze wesele, na którym praktycznie nie schodziłam z parkietu. Nie musiałam się prosić, bo to chłopak, który po prostu to lubi. Wszyscy byli nim zachwyceni i nawet niektórzy upierali się, że musimy się jeszcze razem spotkać.
fot. Thinkstock
Czy z perspektywy czasu uznajesz, że to było dobre wyjście?
Jasne. Wreszcie nie czułam się jak odludek, ale normalna młoda dziewczyna. Nawet nie czułam zażenowania, że za to płacę. W końcu nie znaliśmy się wcześniej, a on poświęcił dla mnie kilkanaście godzin. Oboje ryzykowaliśmy. Ja mogłam być niezadowolona, a on mógł się wynudzić. Na szczęście było tak, jak to sobie wyobrażałam. Czekam na zdjęcia ze ślubu i wesela, bo naprawdę fajnie razem wyglądaliśmy.
Na tym koniec znajomości?
Nie wiem. Chciałabym, żeby na tym się nie skończyło. Bardzo go polubiłam i nawet nie przypuszczałam, jak jesteśmy do siebie podobni. Nie czułam żadnego dystansu. W wakacje mam zamiar zorganizować urodziny i spróbuję go zaprosić. Wtedy zobaczymy, czy on ma ochotę się kolegować.
Głupio ci było wręczać mu kopertę z pieniędzmi?
Nie. Ustaloną stawkę wpłaciłam na jego konto.
Zobacz również: ZASADY SAVOIR VIVRE`U DLA TOWARZYSZKI WESELA