W czasach popularyzacji związków partnerskich, śluby przestają być niezbędne do życia w zgodzie z nowoczesną etykietą. Ze standardu ewoluują w stronę staroświeckiego zabiegu. Biorąc pod uwagę fakt, że następca Sarkozy’ego i prezydent Niemiec pozostają ze swoimi partnerkami od lat w nie usankcjonowanych świecko czy duchownie relacjach, a tradycyjny model rodziny nie jest już niezbędny do zrobienia kariery w polityce, na usta ciśnie się pytanie: Czy ślubom grozi los gatunku na wyginięciu?
Pewnie gdybyśmy urodziły się w XIX wieku, naszym największym marzeniem byłoby poślubienie odpowiedniego kandydata. Sen z powiek (niczym bohaterkom wykreowanym przez Jane Austin) spędzałaby nam myśl: kiedy on zada TO pytanie? Marzyłybyśmy o idealnym pierścionku, koronkowej sukni i idealnej pogodzie zarezerwowanej na ten perfekcyjnie obmyślony dzień. A może teraz, w czasach inteligentnych telefonów i sięgających za ocean maili, marzymy właściwie o tym samym? Czy w naszej podświadomości ukradkiem zakodowane jest przeświadczenie, że ślub to jedyna właściwa droga?
Może pytanie o przyszłość małżeństw jest związane właśnie z pytaniem o przyszłość ogółu społeczeństwa. Jeśli zaczniemy dążyć do uniformizacji i coraz większej kontroli, śluby z pewnością będą traktowane jako opłacalna, praktyczna `dobra inwestycja`.
Jeżeli zaś społeczeństwa będą zmierzać do maksymalnej indywidualizacji jednostki, ludzie nie będą chcieli ograniczać swojego poczucia niezależności. Prym będzie wiodła wolność.
Kilka wieków temu, czy nawet na początku ubiegłego stulecia, ślub był rzeczywiście jedyną możliwością. Kobiety, którym nie udało się wyjść za mąż, czuły się wykluczone ze społeczeństwa, czy nawet zhańbione. Nie istniało określenie singielka. Dziewczyny, które postępowały według niesztampowego planu z upływem lat przeistaczały się w stare panny. Z kolei w XXI wieku świat stawia przed nami taki ogrom możliwości, że często się w nich gubimy. Z pewnością jednak mamy wybór. Pytanie brzmi więc, czego naprawdę chcemy?
Na korzyść ślubów zdecydowanie przemawia to, iż dają one poczucie bezpieczeństwa i formalizują związek, co zwykle przynosi korzyść prawną. W przypadku choroby, czy śmierci partnera, współmałżonek może domagać się wspólnie wypracowanego majtku, mieszkania itp. Związek to inwestycja. Także emocjonalna. Jeżeli jedna ze stron pragnie się wycofać z zawartego po cichu paktu, druga może liczyć jedynie na gwarantowany bagaż wspomnień. Natomiast jeżeli relacja dwojga ludzi przeistacza się w małżeństwo, w razie kryzysu poszkodowana strona może liczyć na rekompensatę. Czy złote zasady ekonomii sprawdzają się w miłości? Czy w ogóle powinny być w niej stosowane? Przeciwnicy małżeństw twierdzą, iż podpisywanie papierka łączącego parę ludzi na `wieczność` zabija spontaniczność i przyjemność z bycia w związku.
Jednak te same czynniki mogą infekować długotrwałe nieformalne związki. Czy poczucie bezpieczeństwa musi niszczyć emocje? Może kluczem do korzystnego wyniku jest zrównoważenie plusów i minusów, połączenie odpowiedniej ilości spokoju i nieprzewidywalności. Przepis nie musi przecież doradzać identycznej ilości składników dla każdego.
Pomimo upływu lat wiele osób niezmiennie twierdzi, że małżeństwo pozwala stworzyć jedyny właściwy model rodziny. To bardzo tradycyjne podejście, choć w dużej mierze wytłumaczalne. Rzeczywiście, to w pewien sposób naturalne, że dziecko powinno być wychowywane przez obydwoje rodziców, ale czy z pewnością gwarantuje mu to odpowiedni rozwój, na przykład kiedy atmosfera między partnerami nie jest najlepsza? Może jednak lepszą rodzinę jest w stanie stworzyć mniejsza ilość członków, ale połączona szczerymi więzami. Oprócz tego stajemy się już chyba na tyle tolerancyjnym społeczeństwem, że jesteśmy w stanie akceptować inność i to, że źródło szczęścia nie dla każdego jest takie samo.
Małżeństwo obrosło wieloma skojarzeniami. Potrafi być synonimem oddania i miłości, ale także rutyny... Wciąż stanowi symbol. Niezależnie od tego, na jakie sposoby może być on interpretowany. Wątpliwe, by tradycja brania ślubów miała szybko zaniknąć, ponieważ dalej pozostają one marzeniem wielu osób i oczywistą drogą życia.
Prawdopodobne jednak, że społeczeństwo się podzieli. Nikogo nie będą już dziwić single, rozwodnicy, osoby w związkach partnerskich czy homoseksualnych. Presja otoczenia będzie malała, a ludzie nareszcie będą mogli podejmować decyzje uczuciowe oparte na własnych zasadach. Rezygnacja z małżeństwa przestanie być tożsama z rezygnacją z miłości.
Zobacz także:
PSYCHOTEST: Na ile % nadajesz się na żonę?
Sprawdź, czy jesteś dobrym materiałem na towarzyszkę życia!
ŚLUB to najlepsza dieta: Zrobimy wszystko, by wcisnąć się w sukienkę! (25 kg W DÓŁ)
Niestety, już podczas miesiąca miodowego odzyskujemy dawną wagę.