O tej młodej mieszkance Singapuru w 2013 roku usłyszał niemal cały świat. Juli, autorka bloga Bun Bun Makeup Tips, upubliczniła wtedy swoją dramatyczną historię. Piękna dziewczyna udała się do kosmetyczki, by skorzystać z zabiegu oczyszczania twarzy, ale w efekcie doszło do silnej reakcji alergicznej i zakażenia. Po kilku dniach jej cera przypominała jeden wielki liszaj pokryty bąblami. To już na szczęście przeszłość.
Juli zdążyła już dojść do siebie, ale znowu jest o niej głośno. Wszystko za sprawą wesela, na które wybrała się w miniony weekend. Żenił się najlepszy przyjaciel jej męża. Panny młodej nie miała wcześniej okazji poznać. Jak na wytrawną blogerkę przystało, postanowiła relacjonować całe wydarzenie przy pomocy mediów społecznościowych.
Jej szczera recenzja z miejsca stała się hitem, ale para młoda raczej jej za to nie podziękuje. Młoda makijażystka skrytykowała niemal wszystko!
Ktoś, kto jeszcze niedawno tak wyglądał, powinien lepiej dobierać słowa, aby nikogo nie urazić.
„Dzisiaj ślub dobrego przyjaciela mojego męża. Wyszedł z domu bardzo wcześnie, żeby spróbować dań przygotowanych przez druhny panny młodej. Nie poznałam tej dziewczyny, ani nie jestem specjalnie blisko pana młodego, ale mam złe przeczucia co do tego dnia” - rozpoczęła swoją relację.
„Para młoda na szczęście nie wie o tym profilu i na pewno nie przeczytają mojej recenzji. Także się nie martwcie” - uspokajała zaniepokojonych fanów.
„Mój mąż postanowił pomóc przy organizacji imprezy. Nie żeby było coś wielkiego do zrobienia, ale po prostu chciał być blisko przyjaciela. Tylko spójrzcie na samochód panny młodej...” - zaczęła szukać dziury w całym.
„Nie chodzi o to, że mam jakieś ogromne wymagania, ale... co ta wysuszona trawa robi na samochodzie?Podobno przystrojenie pojazdu zajęło im ponad godzinę. Nie rozumiem. Kiedy my braliśmy ślub, dekorację na samochód zamówiliśmy wcześniej i założenie jej nie trwało więcej niż 5 minut. Oni o tym nie pomyśleli, bo stwierdzili, że sami dadzą sobie radę” - to pierwsze rozczarowanie Juli.
„Kolejny dramat. Pan młody przypadkiem zatrzasnął drzwi domu. Zapasowy zgubił się przy okazji przygotowań panny młodej. Był jeszcze jeden klucz, ale znajduje się w środku. Obsługa wesela i rodzice pana młodego awanturują się o wszystko, a problem z drzwiami jeszcze pogorszył sytuację. Mój mąż zadzwonił po ślusarza, ale zanim przyjedzie, minie trochę czasu. Kiepsko, bo każda minuta w dniu ślubu jest na wagę złota” - kontynuuje.
„Wszyscy czekali na ślusarza, a w międzyczasie brat pana młodego otworzył drzwi od środka. Wspiął się tam niczym Spiderman. To takie niebezpieczne! Mógł spaść na ziemię, a na dodatek tak łatwo włamać się do tego domu” - stwierdziła.
„Panna młoda walczy ze swoją suknią przez cały czas. Jest takiego samego wzrostu jak ja, ale dosłownie tonie w tej kreacji. Salon nie zadbał o to, aby skrócić suknię. Nie wiem o co chodzi. Może jej to nie obchodziło, a może nie umiała tego załatwić” - skomentowała Juli. Następnie zaczęła czepiać się praktyczności i wyglądu sukni.
„Wiem, że to nie moja sprawa i każdy ma inny gust, ale... Ok, nic więcej na ten temat nie powiem” - stwierdziła, dając wyraźnie do zrozumienia, że panna młoda nie wyglądała najlepiej.
„Jedzenie było całkiem niezłe, ale wesele zakończyło się już o 22. Dziwnie, jak na chińskie standardy. I jeszcze jedno – wodzirej musiał prosić o pomoc obsługę restauracji, która miała rozkręcić zabawę. Zupełnie tak, jakby para młoda nie miała przyjaciół!” - to ostatni wpis z tej okazji. Kiedy o relacji zrobiło się głośno, cały zapis zniknął z profilu blogerki.