Czy Polacy są zadowoleni z życia? Raport OECD How’s Life? 2013 wykazał, że średnio. Nie da się ukryć, że wszyscy lubimy sobie od czasu do czasu ponarzekać – niektórzy uważają to wręcz za naszą narodową przypadłość. W Nonsensopedii – polskiej encyklopedii humoru – Polak został opisany jako „mieszkaniec Polski, któremu nic się nie podoba, na wszystko umie umiejętnie narzekać, wyzyskiwacz, nierób i ciamajda, głęboko wierzący, ale niepraktykujący chrześcijanin”. I dalej: „Narzekanie jest istotną częścią w życiu Polaków. Gdy ów Polak budzi się, od razu zaczyna narzekanie się, że już nie śpi. Gdy wstanie, narzeka, że nie siedzi. I tak się zaczyna jego dzień”.
Bo Polacy narzekanie mają we krwi. Zimą marudzą, że za zimno. Latem, że upały. Biadolą na niskie zarobki, szefa, współpracowników, nadmiar obowiązków, powolny komputer, brak klimatyzacji w pracy. Ciasne mieszkanie, stary samochód, brzydki widok z okna, słabe włosy, za duży obwód w pasie, zmarszczki. Narzekają na tłok w mieście i kolejki w sklepach. Na złośliwą sąsiadkę, niemiłą urzędniczkę, teściową, zarozumiałego kolegę, ospałą panią w sklepie, wysokie ceny, rachunki, które trzeba płacić, brak miejsc parkingowych, korki… A to tylko czubek góry lodowej.
Narzekam, że wszyscy narzekają
Wyzwanie internautom rzuciła jedna z forumowiczek: „Mówi się często o tym, że Polacy są narodem, który uwielbia narzekać. Bo jest tłok w autobusie, bo kasjerka za wolno obsługuje, bo komputer za wolno działa, bo to, co chcemy kupić, jest za drogie – ponarzekać każdy sobie lubi. A na co najczęściej narzekacie?”.
I posypały się odpowiedzi: na pogodę i brak pieniędzy; na rząd i drożyznę w sklepach; na brak dobrego gospodarza w Polsce; na komputer, na internet, na kolegów; na bezrobocie; na wyzysk człowieka przez człowieka; na Niemców, Rosjan, Żydów i komunizm; na rosnącą w zatrważającym tempie demoralizację społeczeństwa, przestępczość, luki w prawie, kumoterstwo, opieszały wymiar sprawiedliwości; na mamę, ojca, brata, siostrę, żonę, męża, własne dzieci, znajomych, wrogów, przyjaciół. I jeszcze jedna przewrotna odpowiedź: „Narzekam, że wszyscy narzekają”.
Nawyk kulturowy
Adam Szejnfeld, poseł i przewodniczący komisji „Przyjazne Państwo” w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” stwierdził, że biadolenie… mamy w genach. „Proszę spytać o cokolwiek Polaków. Gospodarka? Nigdy nie było tak źle. Drogi? Fatalnie. Opieka medyczna? Dno. W każdym razie, jeśli chodzi o mnie, to mogę mieć tylko powody do zadowolenia” – stwierdził.
Z kolei prof. Bogdan Wojciszke tygodnikowi „Przegląd” powiedział, że narzekamy, bo jest to nawyk kulturowy, obyczaj. „Człowiek narzeka nie wtedy, gdy mu coś dolega lub z powodu brzydkiej pogody, lecz wtedy, kiedy się narzeka, czyli kiedy się porusza pewne tematy. U nas to tematy ogólnospołeczne: funkcjonowanie państwa, politycy i cała sfera publiczna – sprawy, które są raczej odległe, choć ważne. Nasze badania pokazują, że w Polsce po prostu głupio brzmi, jak mówi się dobrze o pewnych sprawach, takich jak zarobki, służba zdrowia czy politycy. Choć efekt ten wydaje się paradoksalny, w Polsce mówienie negatywnie budzi sympatię”.
Optymizm jest nieszczery
Jakie jest źródło tego zjawiska? W Polsce nie ma kultury afirmacyjnej, jaka panuje np. w Stanach Zjednoczonych. Tymczasem nasze narodowe marudzenie uwarunkowane jest w dużej mierze historycznie – martyrologia, cierpienie i umartwianie się nad sobą wpisane są od dziesięcioleci w los Polaków. Prof. Wojciszke powołuje się na ogólnopolskie badania, z których wynika, że zdaniem 30-40 proc. osób jest wręcz w złym tonie mówienie o swoich sukcesach. Narzekanie podtrzymuje również więzi społeczne, podczas gdy optymizm budzi podejrzenia o… nieszczerość.
O tym, na co najczęściej narzekają Polacy, rozmawiano w studiu programu „Dzień dobry TVN” z Kanadyjczykiem i Meksykaninem od wielu lat mieszkającymi w naszym kraju. Kanadyjczyk Charles Daigneault zażartował, że gdybyśmy w graniu w piłkę nożną byli tak dobrzy jak w narzekaniu, to wygralibyśmy mistrzostwa świata. „Ale ja rozumiem dlaczego – stwierdził. Wasza historia jest dość ciężka i wszyscy ludzie to pamiętają i żyją tamtymi chwilami”. Przyznał również, że nie zna innego narodu, który marudziłby tak bardzo jak my.
„Ja od samego początku byłem bardzo zaskoczony i dalej jestem zaskoczony, że tutaj narzeka się bardzo. Nie wiem dlaczego, bo to bardzo fajny kraj” – powiedział Meksykanin Miguel Avonza.
A sami na co narzekają? Głównie na polską biurokrację, powolne remonty dróg oraz… czepialskich sąsiadów.
Przyjedź do Polski i ponarzekaj
Marudzenie stało się wśród Polaków powszechną aktywnością społeczną. Ułatwia komunikację. Gdy Polak spotyka się ze znajomymi, lubi sobie w towarzystwie ponarzekać. Tymczasem chwalenie się swoim życiem i hurraoptymizm – jak zauważył prof. Bogdan Wojciszke – są najczęściej źle odbierane. Inna sprawa, że zazwyczaj jesteśmy zazdrośni o sukcesy innych. A gdy wszyscy wokół narzekają, tego problemu nie ma. Przeciwnie – czujemy się dowartościowani.
„Narzekanie jest jak picie wódki, organizowanie powstań i nienawiść do sąsiada za to, że sobie kupił nowy wózek – tradycja narodowa” – pisze Małgorzata na forum serwisu GoldenLine. Natomiast zdaniem Grzegorza narzekamy z niskiej samooceny, lenistwa, strachu przed podjęciem jakiegokolwiek ryzyka oraz zazdrości, że ktoś może mieć lepiej od nas.
Marudzenie tak bardzo mamy we krwi, że aż stało się ono naszym znakiem rozpoznawczym. Pod hasłem „Poland. Come and complain” (tłum. Polska. Przyjedź i ponarzekaj) odbywa się kampania promująca nasz kraj – na Facebooku i YouTube. Stawia ona na autoironię i demaskuje stereotypy o Polsce. „Maria Skłodowska-Curie – dwie nagrody Nobla, odkryła dwa pierwiastki chemiczne. Tylko dwa?” – to jeden z memów. Przewrotnie i bardzo, bardzo trafnie.
Ewa Podsiadły-Natorska