Wyznania nauczycielki z gimnazjum: Mam dość nieznośnych uczniów

Czy to dlatego czeka nas powrót do 8-letniej podstawówki i 4-letniego liceum?
Wyznania nauczycielki z gimnazjum: Mam dość nieznośnych uczniów
fot. iStock
08.09.2016

Z każdym rokiem szkolnym mówi się, że dzieci są coraz gorsze. Pedagodzy chętnie wspominają dawne czasy, kiedy nauczyciel miał władzę nad uczniem, a gruba linijka jako narzędzie kary budziła wśród nich prawdziwy przestrach. Powszechne było też stawianie uczniów do kąta i wzywanie rodziców na rozmowę, kiedy dziecko naruszyło szkolną dyscyplinę. Podobne opowieści brzmią teraz bardzo nieprawdopodobnie, a nauczyciele, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z nauczaniem, żałują, że chociaż przez jeden dzień nie mogą wejść w rolę pana i władcy.

Zamiast tego często są przysłowiowym kozłem ofiarnym. Znoszą drwiny, chamskie odzywki i wszelkiego rodzaju nieposłuszeństwo, ale nie mogą posunąć się do kary typu stawianie do kąta. W przypadku konfrontacji z rodzicem często to nauczycielowi dostaje się po nosie. Zakochani w swoich dzieciach rodzice zupełnie nie dostrzegają ich wad, a winę widzą wyłącznie w nauczycielu.

Z podobnymi problemami musi na co dzień mierzyć się Hania z Zielonej Góry. Dziewczyna właśnie rozpoczęła swój drugi rok kariery nauczycielskiej i już w pierwszych dniach napotkała przeszkody. Na lekcjach biologii, które prowadzi, dzieją się nieprawdopodobne rzeczy. Publikujemy fragmenty maila Hani. Młoda kobieta opisuje w nich swoje zmagania i prosi o pomoc.

Zobacz także: Tatuaż i ferrari – gdy parter ma kryzys wieku średniego...

nauczyciel w gimnazjum

fot. Thinkstock

`Mówią do mnie po imieniu`

- Jednym z problemów, z którymi muszę się zmierzyć, jest mówienie do mnie po imieniu. Zaczął jeden z najodważniejszych uczniów, a reszta podłapała. `Hanka, co Ty mówisz`, usłyszłam, gdy zaprosiłam go do tablicy. Oczywiście nie podszedł. Próbowałam wszystkiego. Nakrzyczałam na niego, groziłam wezwaniem matki do szkoły i pójsciem do dyrektora. Na nic się to zdało. Ten chłopak po prostu bezczelnie śmiał mi się w oczy. W pewnym momencie kazałam mu opuścić zajęcia. Dopiero po chwili posłuchał. W tym samym czasie cała klasa go dopingowała i miała ubaw. Mam wrażenie, że straciłam cały szacunek podczas tej jednej potyczki i to już na początku roku szkolnego. Nadmienię tylko, że uczę w gimnazjum i w poprzednim roku nie miałam aż takich problemów. Wszystko zależy jednak od klasy. W tym roku przypadły mi starsze roczniki.

nauczyciel w gimnazjum

`Nie uczą się`

- Wiem, że jest dopiero początek roku szkolnego, ale niektórzy uczniowie nie mają podstawowej wiedzy. Wczoraj dowiedziałam się, że tygrysy żyją w Afryce, a Azja to kraj w Europie. Jestem przerażona. To są dzieciaki z ostatniej klasy gimnazjum. Kiedy powiedziałam to innym nauczycielom, tylko wzruszyli ramionami. Powiedzieli, że i tak nic nie zdziałam, bo jak ktoś nie chcę się uczyć, a rodzice za każdym razem go bronią, to jak porywanie się z motyką na słońce. Mam przyjąć zasadę, że stawiam dwóję za nic i przepuszczam do kolejnej klasy, bo z niektórymi dzieciakami nie warto się męczyć przez kilka lat.

Zobacz także: LIST: „Podjadę fajnym autem, zaszeleszczę gotówką i każda będzie moja. Ty też!”

nauczyciel w gimnazjum

fot. iStock

`Przedrzeźniają mnie`

- Kilka razy doszło też do przedrzeźniania mnie. Chłopaki, a nawet niektóre dziewczyny, naśladują mój głos podczas odpowiedzi albo gdy rozmawiają między sobą na zajęciach. Wiem, że robią to specjalnie i staram się ich ignorować, ale mam wrażenie, że moje pozorne opanowanie działa na nich jak czerwona płachta na byka. Niestety mam charakterystyczny głos i z trudem przychodzi mi spokojne zachowanie, tym bardziej, że niektórym naprawdę dobrze wychodzi to przedrzeźnianie. Coraz częściej łapię się na tym, że zlecam im jakieś zadanie, a sama pogrążam się w lekturze, aby tylko odpocząć od nich na chwilę.

nauczyciel w gimnazjum

fot. Thinkstock

`Jedzą na lekcji`

- Wczoraj na zajęciach (tych z najgorszą klasą) poczułam zapach kebaba. Gdy zerknęłam na ostatni rząd, zobaczyłam dwóch uczniów, którzy zrobili sobie z ławki stół biesiadny. Nie było na niej żadnych książek czy zeszytów, ale kebaby i oranżada. Jeden z uczniów miał na dodatek słuchawki w uszach. Reszta uczniów w tym czasie spostrzegła, ze zauważyłam sprawców, więc nie mogłam zignorować ich zachowania. Podeszłam i zabrałam im kebaby, a potem wyrzuciłam do śmietnika. Nie powiedziałam przy tym ani słowa. Czułam, że wygrałam tę potyczkę, a niektórzy uczniowie nawet spojrzeli na mnie z podziwem. Chłopcy, którzy jedli, strasznie się oburzyli i powiedzieli, że złożą na mnie skargę. Faktycznie zrobili to. Dziś z rana miałam rozmowę z dyrektorem, że wyrzucam głodnym dzieciom jedzenie. Wyjaśniłam mu, co się stało, ale westchnął tylko i powiedział, że niestety żyjemy w czasach, kiedy rodzice są górą.

nauczyciel w gimnazjum

fot. Thinkstock

`Zachowują się zbyt swobodnie`

- Nogi na ławce, spanie na ławce, opieranie nóg o krzesełko sąsiada... Mogłabym wyliczać swobodę niektórych uczniów. O wstawaniu z krzesła podczas zadawania przez nauczyciela pytania można teraz tylko pomarzyć. Nawet siedzenie prosto na swoim miejscu to już zbyt wiele. Niektórzy uczniowie bezczelnie ziewają, robią sobie selfie, gdy myślą, że nie widzę i nagrywają filmiki.

nauczyciel w gimnazjum

fot. Thinkstock

`Są nieprzyzwoici`

- Najgorsze są jednak obsceniczne gesty oraz ich wulgarne słownictwo. Na samym początku roku szkolnego jeden z uczniów spytał się mnie, czy widziałam spermę na żywo. Akurat za to oberwie mu się. Rozmawiałam już z dyrektorem. Z drugiej strony, ile razy można odsłyłać do niego te dzieciaki... Zauważyłam też, że chłopaki okropnie traktują swoje koleżanki z klasy. Potrafią wrzucać im drobne przedmioty za dekolt albo powiedzieć na głos: `Ale masz fajne balony`. Chociaż prawda jest taka, że te dziewczyny same się o to proszą. Ale ich zachowanie i wygląd to już zupełnie odrębny temat.

Czuję się bezsilna i nie wiem, jak wypracować sobie wobec nich autorytet. Proszę o jakieś rady.

Zobacz także: Największe kompleksy modelek: W szkole były prześladowane za to, że są CHUDE i WYSOKIE!

Polecane wideo

Komentarze (23)
Ocena: 4.83 / 5
gość (Ocena: 5) 16.09.2016 22:00
Niektóre zarzuty to przesada. Bachory bywają okropne i oczywiście należy tępić chamskie odzywki czy obelgi pod adresem nauczycieli i usprawiedliwianie tego przez rodziców jest chore. Natomiast nigdy nie zgodzę się z tym, że spanie czy jedzenie na zajęciach to jakaś obraza majestatu. Czy tak trudno zrozumieć że to kwestia fizjologii i jak ktoś jest bardzo zmęczony czy głodny to powinno się dać mu spokój. Zwłaszcza, że przerwy często są zbyt krótkie by zdążyć zjeść, kolejki na stołówkach długie itd. Tak samo jak nie zrozumiem tego, że nauczycielowi przeszkadza, że uczeń wychodzi to toalety w trakcie zajęć. Dlaczego ktoś ma walczyć z potrzebami swojego organizmu? W imię czego? Nie róbmy ze szkoły jakiejś świątyni! Za czasów szkolnych też jadłam i spałam na zajęciach, potem na studiach a teraz robię to w pracy. W żaden sposób nie pogarsza to mojej wydajności, a wręcz przeciwnie mam świetne wyniki, znacznie powyżej średnich. Uważam że należy szanować zasady panujące w danym miejscu, ale nie wtedy gdy są zwyczajnie bez sensu. Zawsze stanę w obronie nauczyciela który został upokorzony czy obrażony, ale zawsze będę bronić uczniów którzy potrzebują coś zjeść czy też nie są w stanie nie zasnąć. Bez zaspokojenia tych potrzeb i tak uczeń byłby zdekoncentrowany i mało wydajny. Nie przemawia do mnie argument, że to brak kultury, mówimy przecież tylko o jedzeniu i spaniu a nie o masturbacji na zajęciach czy innych potrzebach które się załatwia w samotności ;) Jak komuś to przeszkadza to niech zrobią dłuższe przerwy albo niech zrobią klasom zajęcia w różnych godzinach tak aby nie wszystkie zwalały się naraz do stołówek. Z kolei co do bachorów, które przezywają nauczycieli czy niszczą coś w obrębie klasy to sama bym chętnie się takimi zajęła, bo w przeciwieństwie do innych nie bałabym się utraty pracy więc nie mieliby ze mną lekko. Jak kiedyś usłyszę od kogoś ze znajomych że ma taki problem w pracy to sama się tam chętnie zatrudnię tylko po to żeby im piekiełko urządzić i niech sobie mnie potem wyleją z roboty :D
odpowiedz
kika (Ocena: 5) 11.09.2016 23:18
pracuję w gimnazjum 7 lat, teraz nie mam większych problemów z młodzieżą, ale w pierwszym roku mojej pracy było koszmarnie, zwłaszcza z jedną klasą, z którą musiałam się męczyć 3 lata, bo autorytetu już się nie dało odbudować niestety..... Moje rady: nie wdawanie się w dyskusje , jasne zasady i egzekwowanie ich, ale przede wszystkim ciekawe i przemyślane lekcje
odpowiedz
realia (Ocena: 5) 09.09.2016 21:52
Rodzice: -maja wieczne wymagania: szkola powinna to, czy tamto, nauczyciel powinien to czy tamto... nie wazne jak -chca zeby dziecko mialo 5: jak dziecko dostanie 4 to juz jest problem i trzeba z tym isc i zrobic dym -uwazaja swoje dziecko za najlepsze: nauczyciel powinien koncentrowac sie tylko na ich dziecku bo jest przeciez najmadrzejsze, co z tego ze ma na glowie 25 -zwalaja wszystko na szkole, jezeli dziecko czegos nie umie - to wina szkoly bo przeciez nie dziecka Dzieci -wiedza ze rodzice maja takie podejscie do ocen, wiec tez wszystko robia dla ocen - bez oceny palcem nie kiwna -rozmawiaja, przeszkadzaja - nauczyciel nic nie moze powiedziec, bo przeciez rodzic dziecko obroni i nauczyciela sprowadzi do pionu -sa przeciazone obowiazkami, no bo przeciez trzeba miec 5 ze wszystkiego, chodzic na judo i umiec 10 jezykow obcych -sa bezkrytyczne - rodzice wpajaja dzieciom ze sa najlepsze i wszystko im sie nalezy, wiec jak ma byc inacaczej
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 09.09.2016 21:42
Czego oczekujemy od dzieci, skoro ich rodzice to cymbaly. Niestety, ale taka prawda, ze spoleczenstwo jest coraz glupsze. Rodzice dzieci mysla ze jak kupia dziecku iphona i zapisza na dodatkowe zajecia to juz wystarczy. Nauczycieli maja za nic, bo przeciez ich rola to tylko wstawianie ocen. Brak slow. Jak dziecko ma byc normalne, skoro ma takich rodzicow? Tutaj tkwi problem...
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 09.09.2016 21:29
Niestety ja tez drugi rok pracuje jako nauczycielka i wiem jak to jest. Dzieci sa leniwe, rozmawiaja, sa czesto bezczelne i nie dadza sobie nic powiedziec. A jak sie wpisze uwage.... Oczywiscie rodzic zaraz stwierdza ze jego dziecko nic zlego nie robi, a ja 'czepiam sie", albo "nie lubie tego dziecka'. To jest argument rodzica.... Dodatkowo wieczne skargi, ze "za malo wymagam', albo "za duzo wymagam" ;) Jedna matka mi sie poplakala pod koniec roku, ze wystawilam jej dziecku 4 a nie 5 (caly rok nic sie nie odzywala). Pozniej chodzila za mna, zebym ocene zmienila. Druga matka uczennicy z 2 klasy stwierdzila, ze dzieci za malo pisza w zeszycie na angielskim, nie biorac pod uwage tego ze takie maluchy ledwo co pisza po polsku. Ogolnie rodzice maja jakies dziwne pojecie na temat swoich dzieci, uwazaja ich za geniuszy, a nauczyciel nic nie wie, nic nie umie i w dodatku czepia sie dziecka o byle co. Czesto jest tak, ze rodzice chca zebym przerabiala rzeczy ktore nie nadaja sie dla takich dzieci, nie majac pojecia o programie nauczania. Aha, a jeszcze jedno dziecko poskarzylo sie, ze mu dokuczam bo zwrocilam mu uwage, a matka od razu poleciala na skarge do wychowawczyni... Cyrk. Czlowiek nie moze nic powiedziec, nie moze wstawic uwagi... najlepiej tylko spelniac wymagania rodzicow - ekspertow od nauki ;) no i dzieci - aniolkow bez skazy.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie