Z każdym rokiem szkolnym mówi się, że dzieci są coraz gorsze. Pedagodzy chętnie wspominają dawne czasy, kiedy nauczyciel miał władzę nad uczniem, a gruba linijka jako narzędzie kary budziła wśród nich prawdziwy przestrach. Powszechne było też stawianie uczniów do kąta i wzywanie rodziców na rozmowę, kiedy dziecko naruszyło szkolną dyscyplinę. Podobne opowieści brzmią teraz bardzo nieprawdopodobnie, a nauczyciele, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z nauczaniem, żałują, że chociaż przez jeden dzień nie mogą wejść w rolę pana i władcy.
Zamiast tego często są przysłowiowym kozłem ofiarnym. Znoszą drwiny, chamskie odzywki i wszelkiego rodzaju nieposłuszeństwo, ale nie mogą posunąć się do kary typu stawianie do kąta. W przypadku konfrontacji z rodzicem często to nauczycielowi dostaje się po nosie. Zakochani w swoich dzieciach rodzice zupełnie nie dostrzegają ich wad, a winę widzą wyłącznie w nauczycielu.
Z podobnymi problemami musi na co dzień mierzyć się Hania z Zielonej Góry. Dziewczyna właśnie rozpoczęła swój drugi rok kariery nauczycielskiej i już w pierwszych dniach napotkała przeszkody. Na lekcjach biologii, które prowadzi, dzieją się nieprawdopodobne rzeczy. Publikujemy fragmenty maila Hani. Młoda kobieta opisuje w nich swoje zmagania i prosi o pomoc.
Zobacz także: Tatuaż i ferrari – gdy parter ma kryzys wieku średniego...
fot. Thinkstock
- Jednym z problemów, z którymi muszę się zmierzyć, jest mówienie do mnie po imieniu. Zaczął jeden z najodważniejszych uczniów, a reszta podłapała. `Hanka, co Ty mówisz`, usłyszłam, gdy zaprosiłam go do tablicy. Oczywiście nie podszedł. Próbowałam wszystkiego. Nakrzyczałam na niego, groziłam wezwaniem matki do szkoły i pójsciem do dyrektora. Na nic się to zdało. Ten chłopak po prostu bezczelnie śmiał mi się w oczy. W pewnym momencie kazałam mu opuścić zajęcia. Dopiero po chwili posłuchał. W tym samym czasie cała klasa go dopingowała i miała ubaw. Mam wrażenie, że straciłam cały szacunek podczas tej jednej potyczki i to już na początku roku szkolnego. Nadmienię tylko, że uczę w gimnazjum i w poprzednim roku nie miałam aż takich problemów. Wszystko zależy jednak od klasy. W tym roku przypadły mi starsze roczniki.
- Wiem, że jest dopiero początek roku szkolnego, ale niektórzy uczniowie nie mają podstawowej wiedzy. Wczoraj dowiedziałam się, że tygrysy żyją w Afryce, a Azja to kraj w Europie. Jestem przerażona. To są dzieciaki z ostatniej klasy gimnazjum. Kiedy powiedziałam to innym nauczycielom, tylko wzruszyli ramionami. Powiedzieli, że i tak nic nie zdziałam, bo jak ktoś nie chcę się uczyć, a rodzice za każdym razem go bronią, to jak porywanie się z motyką na słońce. Mam przyjąć zasadę, że stawiam dwóję za nic i przepuszczam do kolejnej klasy, bo z niektórymi dzieciakami nie warto się męczyć przez kilka lat.
Zobacz także: LIST: „Podjadę fajnym autem, zaszeleszczę gotówką i każda będzie moja. Ty też!”
fot. iStock
- Kilka razy doszło też do przedrzeźniania mnie. Chłopaki, a nawet niektóre dziewczyny, naśladują mój głos podczas odpowiedzi albo gdy rozmawiają między sobą na zajęciach. Wiem, że robią to specjalnie i staram się ich ignorować, ale mam wrażenie, że moje pozorne opanowanie działa na nich jak czerwona płachta na byka. Niestety mam charakterystyczny głos i z trudem przychodzi mi spokojne zachowanie, tym bardziej, że niektórym naprawdę dobrze wychodzi to przedrzeźnianie. Coraz częściej łapię się na tym, że zlecam im jakieś zadanie, a sama pogrążam się w lekturze, aby tylko odpocząć od nich na chwilę.
fot. Thinkstock
- Wczoraj na zajęciach (tych z najgorszą klasą) poczułam zapach kebaba. Gdy zerknęłam na ostatni rząd, zobaczyłam dwóch uczniów, którzy zrobili sobie z ławki stół biesiadny. Nie było na niej żadnych książek czy zeszytów, ale kebaby i oranżada. Jeden z uczniów miał na dodatek słuchawki w uszach. Reszta uczniów w tym czasie spostrzegła, ze zauważyłam sprawców, więc nie mogłam zignorować ich zachowania. Podeszłam i zabrałam im kebaby, a potem wyrzuciłam do śmietnika. Nie powiedziałam przy tym ani słowa. Czułam, że wygrałam tę potyczkę, a niektórzy uczniowie nawet spojrzeli na mnie z podziwem. Chłopcy, którzy jedli, strasznie się oburzyli i powiedzieli, że złożą na mnie skargę. Faktycznie zrobili to. Dziś z rana miałam rozmowę z dyrektorem, że wyrzucam głodnym dzieciom jedzenie. Wyjaśniłam mu, co się stało, ale westchnął tylko i powiedział, że niestety żyjemy w czasach, kiedy rodzice są górą.
fot. Thinkstock
- Nogi na ławce, spanie na ławce, opieranie nóg o krzesełko sąsiada... Mogłabym wyliczać swobodę niektórych uczniów. O wstawaniu z krzesła podczas zadawania przez nauczyciela pytania można teraz tylko pomarzyć. Nawet siedzenie prosto na swoim miejscu to już zbyt wiele. Niektórzy uczniowie bezczelnie ziewają, robią sobie selfie, gdy myślą, że nie widzę i nagrywają filmiki.
fot. Thinkstock
- Najgorsze są jednak obsceniczne gesty oraz ich wulgarne słownictwo. Na samym początku roku szkolnego jeden z uczniów spytał się mnie, czy widziałam spermę na żywo. Akurat za to oberwie mu się. Rozmawiałam już z dyrektorem. Z drugiej strony, ile razy można odsłyłać do niego te dzieciaki... Zauważyłam też, że chłopaki okropnie traktują swoje koleżanki z klasy. Potrafią wrzucać im drobne przedmioty za dekolt albo powiedzieć na głos: `Ale masz fajne balony`. Chociaż prawda jest taka, że te dziewczyny same się o to proszą. Ale ich zachowanie i wygląd to już zupełnie odrębny temat.
Czuję się bezsilna i nie wiem, jak wypracować sobie wobec nich autorytet. Proszę o jakieś rady.
Zobacz także: Największe kompleksy modelek: W szkole były prześladowane za to, że są CHUDE i WYSOKIE!