Wiele powiedziano o tym, w jakich kompleksach żyją Polki, jak bardzo wstydzą się swojego wyglądu, co chciałyby w sobie zmienić i że brakuje im pewności siebie. Wystarczy przejrzeć fora dyskusyjne albo porozmawiać z koleżankami, by odkryć, jaką epidemią stała się niska samoocena i brak samoakceptacji. A pies pogrzebany jest tutaj, że każdy, bez wyjątków, może zmienić do siebie nastawienie i poczuć do siebie sympatię. To fakt – i podpowiem ci, jak to zrobić.
Zawsze masz wybór
Pierwsze, co musisz zapamiętać, robiąc pierwszy krok ku szczęściu, to zdanie: wybór to twoja podstawowa wolność. „Problem leży nie w tym, czy potrafisz przejąć kontrolę nad swoimi uczuciami, ale czy tego chcesz. Jak wiele musisz przetrzymać, zanim podejmiesz taką decyzję? Niektórzy ludzie zamiast przejąć kontrolę nad sobą, wybierają obłęd. Inni po prostu rezygnują i pogrążają się w nieszczęściu, ponieważ dywidenda w formie współczucia, jakie otrzymują, jest większa niż nagroda, jaką niesie szczęście” – pisze Wayne W. Dyer, ceniony amerykański wykładowca i autor poradników motywacyjnych w książce „Pokochaj siebie”, która jest jedną z najlepiej sprzedających się książek wszech czasów.
Dyer uważa, że najważniejsza jest twoja umiejętność postawienia na szczęście lub przynajmniej unikanie nieszczęścia w każdej chwili twojego życia. „Myśl ta może ci się wydawać niemożliwa do zaakceptowania, ale powinieneś starannie ją rozważyć, zanim ją odrzucisz, gdyż moim zdaniem odrzucenie jej jest równoznaczne z zaprzepaszczeniem siebie. Odrzucenie jej to uznanie, że ktoś inny zamiast ciebie kontroluje twoje życie” – uważa wykładowca.
To, co pisze Wayne W. Dyer, to ukłon w stronę znanego powiedzenia, że każdy jest kowalem swojego losu. I że wszystko jest w twoich rękach. „Możesz postanowić, że uczynisz każdą sytuację ciekawą i satysfakcjonującą” – twierdzi Dyer. „Używaj swojego mózgu tak, by pracował dla ciebie, a z czasem dojdziesz do wspaniałego stanu niedenerwowania się nawet wówczas, gdy sprawy nie idą po twojej myśli”.
Nie potrzebujesz aprobaty
Problemem wielu nieszczęśliwych i nieakceptujących siebie osób jest fakt, że nie mają do siebie za grosz dystansu i traktują życie zbyt serio. Za dużą wagę przywiązują do tego, co muszą, co trzeba, co wypada, co powinny. To jest właśnie wspomniany przez Dyera obłęd. Skończ z tym. Rób to, co lubisz i co chcesz robić. Przestań koncentrować się na tym, co myślą o tobie inni – to naprawdę nie jest takie ważne. Zdaniem autora poradnika „Pokochaj siebie” do szczęścia nie potrzebujesz aprobaty innych. „Istniejesz! Jesteś człowiekiem! Sam decydujesz o swojej ważności i nikomu nie musisz się z tego spowiadać. Twoja wartość to rzecz stała i nie ma ona nic wspólnego z twoim zachowaniem i uczuciami” – pisze Dyer.
Możesz myśleć o sobie jako o nudnej, nieatrakcyjnej, nielubianej osobie, tylko właściwie dlaczego miałabyś tak robić? Jaki byłby w tym cel, jaki sens? Jeśli chcesz popsuć sobie nastrój, to efekt murowany. Możesz jednak pomyśleć o sobie jako o kimś interesującym, sympatycznym, lubianym, mającym ciekawe zainteresowania, uczciwym i wartościowym.
„Akceptacja siebie oznacza polubienie całej swojej osoby i wyeliminowanie wszystkich nakazów kultury, które narzucają pewne kanony poprawności i nie pozwalają na tolerowanie swojego ciała, gdy zachowuje się ono inaczej, niż zalecają producenci kosmetyków” – czytam w poradniku „Pokochaj siebie”. Nie dajmy sobie wmówić, że istnieje tylko jeden kanon piękna!
Wszystko w twoich rękach
Wayne W. Dyer uważa, że każdy z nas może być, kim tylko chce. Może mieć o sobie jak najlepsze zdanie. Może opanować mnóstwo umiejętności. Wszystko, co stworzyli ludzie, jest dla ludzi. Zdaniem Dyera decyzja o przystosowaniu się do społeczeństwa pozostaje w twoich rękach. „Jeśli nie lubisz sposobu, w jaki się zachowujesz, gdy przebywasz z innymi, możesz postanowić, że zmienisz swoje zachowanie, ale nie myl go z poczuciem własnej wartości” – zaznacza Amerykanin. Wiele aspektów twojego życia to kwestia wyboru. Możesz być albo szczęśliwa, albo nieszczęśliwa – wybór należy do ciebie.
Brak sympatii dla siebie, jak pisze Dyer, może przybierać różne formy i być może jest tak, że sama tworzysz swój negatywny obraz. Negacja samej siebie objawia się m.in. w: odrzucaniu komplementów, wymyślaniu usprawiedliwień dla swojego ładnego wyglądu, zasłanianiu się autorytetem innych, gdy wyrażasz jakąś opinię, przypisywaniu swoich zasług innym, gdy naprawdę należą się one tobie, odmawianiu sobie czegoś tylko dlatego, że nie czujesz się tego warta, odmawianiu sobie przyjemności, węszeniu podstępu w miłych gestach wobec ciebie (np. jeśli ktoś daje ci kwiaty, to dlatego, że ma interes albo jeśli zaprasza się na randkę, to pewnie chce cię upokorzyć), a nawet w nieprzeżywaniu orgazmów.
Nie narzekaj!
Ważne, abyś nie myliła miłości siebie z zarozumialstwem. Faktem jest, że od najmłodszych lat wychowuje się nas w przekonaniu, że trzeba być skromnym, nie można się wywyższać ani przechwalać. Opowiadanie o swoich mocnych stronach czy sukcesach jest uważane za niewłaściwe – dotyczy to zwłaszcza dziewczynek. Nic więc dziwnego, że jako dorosłe kobiety mamy kompleksy, jesteśmy zamknięte w sobie, niepewne siebie, wycofane.
„Miłość siebie oznacza akceptowanie siebie jako osoby wartościowej. Akceptacja oznacza również brak narzekania. Ludzie w pełni aktywni nigdy nie narzekają, a w szczególności nie narzekają na to, że skały są twarde, niebo pochmurne, a lód zimny” – podpowiada Wayne W. Dyer.
Specjalista dodaje, że narzekania, a zwłaszcza użalanie się nad sobą, jest czynnością bezsensowną, która przeszkadza ci w korzystaniu z pełni życia, a zachęca do litowania się nad sobą i obezwładnia cię w twoich wysiłkach dawania i otrzymywania miłości. Zmniejsza ponadto twoje szanse na pozytywne zmiany w życiu prywatnym i na poprawienie stosunków towarzyskich.
I jeszcze jedno: miłość własna nie oznacza, że masz zadzierać nosa. To przemądrzałość i narcyzm. „Miłość własna oznacza, że kochasz siebie; nie wymaga ona miłości innych ani ciągłego przekonywania ich o czymkolwiek. Twoja wewnętrzna akceptacja jest wystarczająca i nie zależy od poglądów innych ludzi” – podkreśla Dyer.
Ewa Podsiadły-Natorska