„Zamknij się ty dzi**o”, „Wypie*****j stąd niedoru****a szm**o”, „Polki to salcesony ociekające tłuszczem, rzygać mi się chce jak na was patrzę” – to tylko ułamek wpisów na internetowych forach dyskusyjnych. Niezależnie od tematu czy postawionego pytania. We wplataniu oszczerstw i bluźnierstw do swoich wypowiedzi internauci doszli do perfekcji. Dziś trudno natrafić na dyskusję, w której choć jeden rozmówca nie obrzuciłby obelgami innych ludzi – czy to zupełnie obcych mu uczestników rozmowy, osoby publiczne, przedstawicieli mniejszości czy kogokolwiek innego, kogo łatwo można zmieszać z błotem. A kto nie może się obronić. Internauci, którym zależy na rzeczowej, interesującej dyskusji, coraz częściej tworzą zamknięte grupy dyskusyjne albo uciekają poza sieć. Język w polskiej cyberprzestrzeni stał się ściekowy.
Ile lat ma ta stara baba?
Problem chamstwa w internecie (aż 18 razy używając słowa „cham” w różnych odmianach) jako jeden z pierwszych poruszył wielokrotnie nagradzany dziennikarz i publicysta Jacek Żakowski. Stwierdził on, że polska sieć jest „chora na agresję i chamstwo”. To reakcja Żakowskiego na sprawę świetnej polskiej siatkarki Doroty Świeniewicz, która przed dwoma laty zrezygnowała z gry w reprezentacji przez obraźliwe wpisy w internecie na jej temat. Wyjaśniła, że nie jest w stanie znieść ataków ze strony anonimowych osób. W sieci pisali o niej: „ile lat ma ta stara baba ze zmarszczkami i cellulitisem i tą brzydziejącą z solarium opalenizną?”, „Na parkiecie rusza się jak czołg”, „Jej czas najwyraźniej już minął i nikt po niej płakał nie będzie... chyba że jacyś idioci”, „Reprezentacja to nie przytułek dla starszych pań”. Dodajmy, że Dorota Świeniewicz w 2005 roku na zakończenie mistrzostw Europy została uznana najlepszą zawodniczką rozgrywek. Odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski z rąk prezydenta.
Tolerancja dla chamstwa
„W internecie ta polska choroba osiągnęła skalę, której z niczym nie da się porównać. Bo internetową debatą na tematy społeczne, gospodarcze, polityczne i obyczajowe zawładnęła nieliczna, ale bardzo aktywna grupa chamów, debili, idiotów, nieuków i pospolitych nieokrzesanych głupków (...). To nie chamstwo jest winne temu, co stało się z Dorotą Świeniewicz, ale tolerancja dla chamstwa” – napisał w swoim komentarzu po rezygnacji siatkarki Jacek Żakowski, który zaapelował nawet na łamach Gazety Wyborczej o porozumienie właścicieli największych portali w sprawie walki z internetowym chamstwem. Mało kto przyznał jednak, że to słuszny pomysł. Pojawiły się za to oskarżenia o próbę wprowadzenia cenzury w internecie, którym zawładnęły wulgarne i opryskliwe nastolatki. Do walki z chamstwem w internecie postanowiła przyłączyć się również projektantka Ewa Minge po tym, jak jej syn wrócił ze szkoły cały poobijany. Powód? Artykuł i komentarze na jednym z portali internetowych.
Dręczenie w sieci
O tym, że wolność słowa w sieci może zniszczyć karierę i reputację, na własnej skórze przekonał się lekarz Adam Sidorowicz, który padł ofiarą cyberstalkingu, czyli nękania w internecie. Historia typowa – pacjentka zakochuje się w przystojnym i popularnym specjaliście, ale jej zaloty zostają odtrącone. W efekcie dziewczyna mści się, umieszczając w sieci wpisy: „Adam Sidorowicz zabija pacjentów lub doprowadza ich do trwałego kalectwa”, „Adam Sidorowicz to zdehumanizowane bydlę, które upaja się zadawaniem bólu kobietom”, „Groził mi dożylnym podaniem środka, po którym umiera się w pół minuty”. Pacjentka pisze na forach dyskusyjnych, że Sidorowicz jest nosicielem wirusa HIV i zaraża pacjentów. Zamieszcza w sieci ogłoszenia gejowskie, rzekomo jego autorstwa. „Pragnę zostać twoim pisuarem” – a pod spodem imię, nazwisko, telefon i fotografia. Nękanie to w Polsce przestępstwo. Przed kilkoma dniami zapadł wyrok w tej sprawie. Pacjentka prześladująca Adama Sidorowicza została uznana za winną czterech z pięciu postawionych jej zarzutów. Skazano ją na dwa lata więzienia i 40 tys. zł zadośćuczynienia, mimo że linia obrony wnosiła o jej uniewinnienie. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami.
Tylko krytyka
Skąd w internautach tyle jadu, zawiści i złości? Odwagę daje im anonimowość. Wojciech Czuchnowski na łamach Gazety Wyborczej w artykule „Anonim jest, jaki jest” zauważył, że „dziennikarze i osoby publiczne zawsze podlegali anonimowym ocenom, tyle że do czasu powstania internetu nie mieli możliwości ich poznać (...). Inna sprawa, że człowiek w swojej naturze chętniej zabiera głos, gdy jest czymś rozzłoszczony czy rozczarowany. Czytelnik zadowolony i akceptujący (a takich jest przecież większość) wypowiada swoje opinie rzadziej”. Ale przeciwko obelgom w sieci buntują się już nawet sami internauci. Na jednym z forów pewien rozmówca napisał: „Ludzie! Skąd w was tyle jadu? Potraficie tylko krytykować. Zacznijcie w końcu robić coś sami, a nie tylko narzekać!”. Inny wpis: „Dziewczyny, skąd w was takie skłonności do krytyki? Nic wam się nie podoba, o nic nie można zapytać, licząc na normalną odpowiedź”.
Prawo po stronie obrażanych
Z chamstwem w sieci można i trzeba walczyć. Art. 23 Kodeksu Cywilnego mówi, że dobra osobiste człowieka, jak w szczególności zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach. Z art. 24 par. 1 można wyczytać, że „ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne”. Z kolei par. 2 mówi, że jeżeli wskutek naruszenia dobra osobistego została wyrządzona szkoda majątkowa, poszkodowany może żądać jej naprawienia na zasadach ogólnych. Powyższe oznacza, że osoba pokrzywdzona cudzym działaniem, naruszającym np. jej cześć czy dobre imię, ma prawo w pierwszej kolejności żądać zaprzestania takich naruszeń, lecz przysługuje jej także prawo żądania od sprawcy naruszeń zadośćuczynienia pieniężnego.
Ewa Podsiadły-Natorska
Zobacz także:
Czy miłość przez internet to w ogóle miłość?
Życie zaczyna się na Facebooku
Już miliony ludzi uzależniło się od najpopularniejszego portalu społecznościowego.