Wizerunek Bożego Narodzenia wykreowany w mediach jest bardzo optymistyczny, jeśli nie utopijny. Szczęśliwa rodzina, drogie prezenty, dużo czułości i ciepła. Bo teoretycznie święta powinny kojarzyć nam się ze wszystkim, co najlepsze. W praktyce jednak bywa z tym różnie.
Co nam przeszkadza?
Choć większość Polaków cieszy się na nadchodzące święta, z badań wynika, że z roku na rok przybywa osób, które za Bożym Narodzeniem nie przepadają. Najbardziej irytuje nas tłok w centrach handlowych i problemy z kupnem prezentów, prace domowe związane z przygotowaniem świąt, nachalny marketing i wszechobecne reklamy, koszty związane z organizacją świąt, przymusowe obżarstwo, konieczność obściskiwania się z nielubianym wujkiem lub ciotką podczas dzielenia się opłatkiem, a nawet konieczność spędzania czasu z rodziną.
Karolina, lat 35, przyznaje, że od paru lat nie cierpi świąt. „Kiedy byłam mała, wszystko oczywiście mi się podobało, ale dorosłam, założyłam własną rodzinę i widzę teraz, ile ich organizacja pochłania czasu, pieniędzy, zdrowia i energii. Mój mąż pracuje za granicą, więc całe przygotowania są na mojej głowie. Moja sześcioletnia córka wiele mi nie pomoże. A rodzina tylko się schodzi na gotowe. Nawet jeśli poproszę, żeby coś zrobili, to przynoszą takie resztki, że szkoda gadać. W ubiegłym roku zbuntowałam się i powiedziałam, że nie robię Wigilii, to się pół rodziny obraziło. Właśnie tyle mam ze świąt” – denerwuje się Karolina.
Nie lubię tego dnia
Boże Narodzenie męczące jest też dla Marty, 25-latki. „To całe obściskiwanie się z rodziną, ciotkami i wujkami, a zwłaszcza z teściową, która jest okropną kobietą i która działa mi na nerwy jak nikt inny, w ogóle do mnie nie przemawia. Wszyscy udają, że dobrze sobie życzą, a tak naprawdę pół mojej rodziny jest ze sobą skłócona, więc za każdym razem w czasie wigilijnej kolacji mam wrażenie, że awantura wisi w powietrzu. To absurd” – twierdzi.
Powrót do dzieciństwa
Czy taka jest prawda o świętach? Tak, ale jednak częściowa. Pomimo tego, co irytuje nas w świętach, wciąż umiemy się nimi cieszyć. Według badań TNS Polacy lubią święta Bożego Narodzenia za możliwość spędzenia czasu z rodziną. Boże Narodzenie lubimy też za to, że są okazją do odpoczynku od pracy. Radość sprawia nam także obdarowywanie najbliższych oraz otrzymywanie prezentów. Co czwarty Polak za największą atrakcję świąt uznaje… jedzenie.
„Niektórzy twierdzą, że święta oznaczają nerwówkę i może faktycznie tak jest, ale tylko wtedy, gdy się ma złe nastawienie. Ja prezenty kupuję dużo wcześniej i z wyprzedzeniem planuję świąteczne zakupy. Mieszkanie sprzątam sukcesywnie, więc mogę darować sobie jakieś ogromne porządki. Po prostu nie zostawiam niczego na ostatnią chwilę. Dzięki temu spokojnie robię swoje i cieszę się, gdy siadamy całą rodzinę do wigilijnego stołu” – zdradza 27-letnia Małgosia.
„A ja kocham święta za ich magię. Uwielbiam polskie bożonarodzeniowe tradycje i nie wyobrażam sobie świąt z dala od domu, na przykład na nartach, jak robią niektórzy. Często zapominamy, jaka jest symbolika świąt, koncentrując się wyłącznie na zakupach, gotowaniu, wydawaniu pieniędzy. A jeśli będzie się pamiętało, że to wyjątkowy czas, na święta będzie się czekać z utęsknieniem” – twierdzi Maja.
Z najnowszych badań TNS Polska dowiadujemy się, że Polacy nie wyobrażają sobie świąt bez choinki (67 proc.), rodzinnej kolacji wigilijnej (65 proc.) i dzielenia się opłatkiem (61 proc.). Co czwarty przepytany Polak odpowiedział, że Boże Narodzenie to czas powrotu do dzieciństwa.
EPN
Podobne zdanie mają internautki. „Nie lubię tego dnia. Denerwuje mnie ta bieganina, że wszystko mam zawsze niegotowe, denerwuje mnie dzieciarnia plącząca się po mieszkaniu, że jest ciasno i nie ma chwili spokoju, że prezenty sama sobie kupuję, bo tacie nie chce się nic szukać i wciska mi pieniądze do ręki. Jestem wprost chora jak trzeba się dzielić opłatkiem z jakąś starą ciotką. Wigilia mnie przygnębia i męczy, co roku obiecuję sobie, że w przyszłym roku wyjadę i spędzę ją kameralnie, bez tego wrzasku, potykania się o trzylatki, „Kevina samego w domu” i „Samych swoich” – pisze jedna z nich.
„Mnie Wigilia trochę bawi” – odpowiada przekornie Roksana. „Bo niby to taki rodzinny czas pełen ciepła, a tu od rana już kilka razy ochrzan dostałam. Wszyscy się denerwują, a bo to ciasta na uszka zabrakło, a to bo koty ubrudziły serwetę. O, właśnie słyszę, jak krzyczą na mojego brata, bo niedokładnie odkurzył dywan… Ach ta atmosfera miłości. No i nie lubię śpiewania kolęd i łamania się opłatkiem, bo co roku powtarza się te same życzenia. Ogólnie to ten dzień jest mi obojętny”.
Udawanie i bieganina
Często mamy poczucie, że w święta musimy udawać dobry nastrój, zadowolenie i radość. „Też nie lubię Wigilii, tych sztucznych uśmiechów, udawania, że jest się zadowolonym z prezentów nawet jak się kompletnie nie jest, łamania się opłatkiem, ciągłej bieganiny, poddenerwowania wszystkich, bo każdy się śpieszy, tłumów w sklepach, bo każdy o czym zapomniał itp.” – przyznaje Aga.
Inna sprawa, że dla wielu z nas święta są po prostu bardzo męczące – najpierw długie przygotowania i szykowanie wszystkiego na ostatnią chwilę, a potem jazda od rodziny do rodziny, często z jednego końca kraju na drugi. „Wigilię spędzamy w kameralnym gronie, ale już w pierwszy i drugi dzień świąt prawie cały czas jesteśmy za kółkiem, jeżdżąc od domu do domu. Mamy wielu starszych wujków i ciotki, których po prostu musimy odwiedzić, bo inaczej się obrażą” – mówi Dorota.