„Jestem 30-letnią nieudacznicą. Mieszkam z rodzicami, pracuję na śmieciówce, nie mam męża ani dzieci, a w dodatku...”

Milena uważa, że przegrała życie. Ma rację czy przesadza?
„Jestem 30-letnią nieudacznicą. Mieszkam z rodzicami, pracuję na śmieciówce, nie mam męża ani dzieci, a w dodatku...”
Fot. Unspash.com
13.12.2017

W dzisiejszych czasach jesteśmy poddawane silnej presji społecznej. Wymaga się od nas sukcesów na polu zawodowym i osobistym, a do tego atrakcyjnego wyglądu. Na kobietę, która nie ma dobrej pracy i męża często patrzy się jak na nieudacznicę życiową, zwłaszcza gdy taki stan trwa od wielu lat. Sukces jest mierzony marką samochodu, liczbą zer na koncie i liczbą dzieci. Dobre wychowanie, skromność, ciekawa pasja, zadbane relacje rodzinne – to wszystko schodzi na drugi plan.

Milena kilka dni temu skończyła 30 lat. Dzień urodzin był dla niej przełomowy, ale pod negatywnym względem. Kobieta uznała się za życiową nieudacznicę. Uważa, że jej sytuacja nigdy się nie zmieni. Milena nie dostrzega w swoim życiu żadnego sensu.

- Wiele osób ma mnie za malkotentkę, ale mam powody, aby narzekać. Życie nie udało mi się. Od początku byłam na straconej pozycji, ale z roku na rok jest coraz gorzej. Dni upływają mi tak samo ponuro i z zazdrością przyglądam się innym. Nie wiem, dlaczego los obszedł się ze mną tak okrutnie. Nigdy nic złego nie zrobiłam.

Zobacz także: LIST: „Wpadłam, więc rodzice siłą chcą wydać mnie za mąż. Kazali rzucić szkołę i założyć rodzinę!”

życiowa nieudacznica

Fot. unsplash.com

Milena wspomina swoje dziciństwo.

- Urodziłam się w biednej rodzinie. W domu nigdy się nie przelewało. Chodziłam do szkoły w używanych ubraniach, a na święta musiałam znosić upokorzenie bycia dzieckiem, które dostaje paczkę od obcych ludzi, bo rodziców na nią nie stać.

Kilka lat temu kobieta zaczęła myśleć, że wreszcie i ją spotkało coś dobrego. Niestety szybka spadła na ziemię.

- Na studiach związałam się z Kamilem. Chodziliśmy ze sobą przez dwa lata. Potem rzucił mnie dla innej. Oczywiście była piękniejsza i fajniejsza niż ja. Zawsze brakowało mi pewności siebie i tego wyluzowania w towarzystwie, które mają inni. Bardzo trudno było mi się pogodzić z rozstaniem. Poczułam się odrzucona. Wraz z Kamilem straciłam też znajomych. Kiedy byliśmy razem, spędzałam czas z nimi, ponieważ sama nie miałam takiej paczki. Zatem moje życie towarzyskie również przestało istnieć.

Po zdobyciu dyplomu nie znalazłam dobrej pracy i tak zostało do tej pory. Prawie zawsze byłam wykorzystywana i zarabiałam bardzo mało. Na myśl o tym, jak trudno w Polsce o dobrą pracę, przechodzą mnie ciarki. Nie znam języków obcych, nie mam prawa jazdy ani zdolności komunikacyjnych. Czyli jestem skazana na porażkę. Nie wyjadę za granicę, bo jedyne, co mnie czeka, to zmywak. Pozostaje mi jedynie marna egzystencja w Polsce.

życiowa nieudacznica

Fot. unsplash.com

Mam dosyć bycia pracownikiem drugiej kategorii. Pracuję na śmieciowej umowie, bo nie utrzymałabym się na innych warunkach. Mogę pomarzyć o L4 czy urlopie. Żyję w ciągłej niepewności. Szukałam lepszej pracy, ale jak na razie bez skutku. Nawet nie liczyłam, ile CV wysłałam.

Milena wylicza kolejne powody, dlaczego uważa się za nieudacznicę.

- Mieszkam z rodzicami. W wieku 30 lat to obciach. Niestety wynajem nie wchodzi w grę. Musiałabym za bardzo oszczędzać na podstawowych rzeczach. Poza tym na kawalerkę i tak mnie nie stać. Zostaje więc opcja z pokojem i obcymi ludźmi. To już wolę rodziców, bo przy nich przynajmniej coś oszczędzę.

Nawet oni mają mnie za nieudacznicę. Prawie przy każdej większej uroczystości rodzinnej zaczyna się opowiadanie o tym, kto się zaręczył, kto spodziewa się dziecka, dostał awans, podwyżkę albo lepszą pracę. Kiedyś i mnie pytali, co nowego, ale od kilku lat jestem pomijana. To wygląda jak milcząca zmowa. Nawet moi krewni uważają rozmowy o moim życiu za zbyt niezręczne.
Rodzice nie dają mi spokoju. Matka ciągle powtarza, żebym znalazła sobie jakiegoś faceta, bo to wstyd nie wyjść za mąż. Nie ma dla niej znaczenia, kto nim będzie. Ważne, żeby był mąż i wnuki. Rodzice powtarzają też, że nic nie osiągnęłam. Porównują mnie ze starszym bratem. On jest lekarzem, świetnie zarabia i ma rodzinę. Nie mogę się z nim równać pod żadnym względem.

Zobacz także: „Zarabiam 1500 zł i chyba zdecyduję się na dziecko. Niskie zarobki to tylko wymówka...”

 

życiowa nieudacznica

Fot. unsplash.com

Problemy sprawiły, że Milena zaniedbała swój wygląd.

- Od jakiegoś czasu zajadam smutek. Kupuję jedzenie po pracy i chomikuję w pokoju. Najczęściej to kebab i słodycze. Kiedy jem, przez chwilę jest mi lepiej, ale potem czuję się jeszcze gorzej. Widzę, jak bardzo się zmieniłam. Kiedyś byłam szczupła, a teraz się roztyłam. Mam też koszmarną cerę.

Milena zdaje sobie sprawę, że z roku na rok ma coraz mniejsze szanse na ułożenie sobie życia.

- Ja już prawie nie mam nadziei. Wszystko wydaje mi się bez sensu. Zawsze będę biedaczką bez przyjaciół i męża. Do tego grubą i brzydką. Tak bardzo chciałabym coś w życiu osiągnąć, przynajmniej pod jednym względem. Niestety na myśl, że miałabym teraz rozpoczynać jakiś kurs, odechciewa mi się jeszcze bardziej. Czuję się zmęczona życiem i nie mam siły walczyć.

To takie niesprawiedliwe, że niektóre dziewczyny kończą studia, a zaraz potem wychodzą za mąż i znajdują dobre prace. One mają wszystko, a ja nic. Czy jest tu ktoś w podobnej sytuacji? Chyba nikt nie zaprzeczy, że jestem nieudacznicą...

Polecane wideo

Komentarze (83)
Ocena: 4.87 / 5
gosc nieudacznik (Ocena: 5) 01.06.2023 14:13
Mam 32 lata, mieszka z rodzicami. Jestem nieudacznikiem. skończyłam studia, pracuje. Odkładam pieniądze ale na zakup mieszkania mogę sobie pomarzyć jak o wgranej w totka. Kredyt nie mam zdolności, a wynajem to by mi zostało 16 pln na dzień na jedzenie... więc odpada. Na programy socjalne się nie łapie. Mam paczkę znajomych ale przy nich czuje się najgorzej, wszyscy na swoim a są młodsi. Po imprezach chce mi się płakać. Nie mam o czym rozmawiać na spotkaniach, oni kupują lodówki, sofy, farby... a mnie nic to nie dotyczy. Nie wiem co mam robić, nie wiem gdzie zrobiłam błąd.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 01.03.2021 16:20
nie mam daceta i dzieci bo takoe pdawo choc jestem fajna i nie brzydka kolezanki ze mnie sie smiali bo ja niepelnosprawna bylam chora jak bylam mala ciezko ale babcia mna sie opiekowala ateraz ja paru latac nie widzi udar miala jest ciezko ale jakos nidgy mi sie nie udawalo ale chodzilam na ognisko muzyczne nic nie osognelam nie raz jest tak pusto ze inni maja kolezanki powodzenie aja?podobalam sie ale na trotko innym teraz oni zaudanie stracili do mnie znajomi ale jakos trzeba do przodu nie raz jest smutno no bo mam 39 lat i nie ja jedna i ostatnia
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 01.03.2021 16:16
hej nie tylko ty tak masz ja urodzilam sie zdrowa ale mnie potukli przy porodzie jestem troszke niepelnosprawna zle wymawiam niesmiala jestem mam 39 lat nidgy latwo mi nie bylo mialam dobre chwile i gorzkie wysmiewano sie ze mnie obdadywla
odpowiedz
Magda (Ocena: 5) 22.10.2020 23:51
Bardzo smutny list ale w pełni się z Tobą utożsamiam Mileno. Ja wkrótce kończę 26 lat i po całej edukacji wyższej, stażu, epizodzie pracy 4 miesięcznej oraz szukaniu w miarę godnej pracy przez 2 lata też stwierdzam, że przegrałam życie. Też jestem nieudacznikiem. Wszystko mi to mówi. Pracy nie jestem w stanie znaleźć nigdzie. A obecnie dochodzi jeszcze pandemia. Szukałam już w cielu miejscach bo nie szukam niewiadomo czego. Prawda taka, że nawet do sprzątania czy do prostych prac wola zatrudnić kogoś z orzeczeniem niż mnie. Mam już depresję i stany lękowe. Boję się ludzi. Boję się gdzie mnie los rzuci bo staż i ten epizod w pracy były dla mnie koszmarne. Doświadczyłam wyzysku i mobbingu. Boję się że to się powtórzy. Nie mam żadnych znajomości. Żadnych znajomych. Brak życia prywatnego. Właściwie ciągle siedzę na ofertach pracy i tak lecą dni,miesiące. Marna egzystencja. Też mieszkam z rodzicami bo w innym razie wylądowałabym na bruku. Czego z resztą się obawiam tak czy siak.. Na domiar złego mam tak potworny charakter że szkoda mówić. Nie wiem czy znalazłby się drugi tak skrajny introwertyk jak ja. Właściwie to chyba potrzebuje już pomocy psychologa. Sama nie radzę sobie z frustracja. Zero perspektyw na jakąkolwiek zmianę. Już nawet nie mówiąc o zmianie na lepsze. Martwi mnie to że zamiast pomagać rodzicom w opłatach i innych to siedzę im na utrzymaniu. Porażka. Nic więcej.
odpowiedz
Olxa (Ocena: 5) 06.06.2020 09:32
Doskonale rozumiem Ciebie . Mam 27 lat i już czuję się martwa . Urodziłam się w bardzo biednej rodzinie,w szkole nikt nie chciał się ze mną zadawać ,mój ojciec jest alkoholikiem często mnie bił . Kiedy miałam 12 lat zostałam molestowana przez starego zboka z tej samej kamienicy , sprawa została umorzona ze względu na jego podeszły wiek. Widywałam go codziennie i śmiał mi się w twarz a sąsiedzi gadali że perfidnie kłamie . Kiedy miałam 13 lat urodził się mój młodszy brat ,mam jeszcze rok starszego brata . W ogóle przestałam się liczyć tylko moi bracia byli cudowni a mnie mama za wszystko krytykowała,mowila żebym schudła bo faceci nie lubią grubych kobiet,ze nic nie potrafię . Wdalam się w nieodpowiednie towarzystwo,zaczelam palić i nadużywać alkoholu,ucirkac z domu,miec problemy z prawem. W wieku 16 lat zamknęli mnie w ośrodku wychowawczym, byłam tam rok chociaz gimnazjum skończyłam i zrobiłam bierzmowanie. Gdy wyszłam poszłam do ohp,liceum kolejowe dobrze się uczyłam ale tuż przed egzaminem końcowym mama mi powiedziała że nie stać ją żeby mi zaplacic za szkole i nie dopuścili mnie do egzaminu. Sama po szkole pakowalam rajstopy żeby ją opłacić ale nie dałam rady . Nikogo z mojej rodziny to nie obchodziło . Poddalam się i wróciłam do starych nawyków ,jak mialam 19 lat rodzice wyrzucili mnie z domu. Zamieszkalam w innym mieście u chłopaka z którym się spotykalam . Kochał mnie,ale ja nie wiedziałam jak kochać ,nie znałam tego uczucia. Zaczął nadużywać alkoholu, ja nadal imprezowalam miałam problemy ze znalezieniem stałej pracy. Mój facet coraz więcej pił,a ja znim zaczęło dochodzić do wyzwisk i przemocy . Rozstalismy się,ja wyjechałam za granicę na truskawki ale nawet tam sobie nie poradziłam,wzielam pozyczke żeby pokazać jak niby sobie zarobilam kasy . Wróciłam wynajelam mala kawalerkę ,,miałam prace ale mało płatna nie radzilam sobie zaczęłam się utrzymywać ze sponsoringu mimo że jestem gruba nie było źle z facetami. Po jakimś czasie znowu zaczęłam się spotykać z byłym, znowu nie wyszło wyrzuciłam go za drzwi mówiąc że nie chce go więcej widzieć i tak też się stało bo umarl leżał tydzień w mieszkaniu zanim znalazła go ciotka . Dla mnie to był szok, nie mogłam sobie tego wybaczyć tego co mu powiedziałam ale od razu po jego śmierci zerwalam że sponsoringiem i poszłam do pracy jako sprzątaczka. Niestety alkoholu naduzywam do dzisiaj . Poznalam fajnego faceta, zamieszkalam z nim daleko od rodzinnego miasta,jest dobry, pracowity ale strasznie wymagający i krytyczny do siebie i innych . Ciężko jest mi się odnaleźć w życiu mam slabo płatna prace, długi brak wykształcenia, problemy z alkoholem, silna nerwice ,i problemy ze zdrowiem jestem otyła siadają mi stawy ostatnio często mnie coś boli z trudem pracuje ,robię cokolwiek. Od dawna na nic nie mam ochoty, zerwalam kontakty ze znajomymi, z rodziną czasem rozmawiam rzadko się widujemy. Czuję się jakbym juz umarła i nie mam siły cokolwiek zmienić .
odpowiedz

Polecane dla Ciebie