O facetach mówi się dużo i zazwyczaj bardzo źle. Nie przeczę, czasami są ku temu powody, ale bez przesady. Czy my naprawdę aż tak bardzo się od Was różnimy? Sam znalazłem się w bardzo trudnej sytuacji i widzę, że chcecie dokładnie tego samego, co my. Jestem młodym facetem, który jeszcze kilka lat temu myślał, że ułożył sobie życie raz na zawsze. Dziewczyna zaszła w ciążę, wzięliśmy ślub i miało być fajnie. Było, ale tylko przez chwilę, bo stała się tragedia i moja żona zmarła 1,5 roku po ślubie. Teraz mam 31 lat, jestem wdowcem i sam wychowuję syna.
Czas leczy rany, minęło już trochę i przyzwyczaiłem się do tego. Myślę, że daję sobie radę. Pomagali mi rodzice, teraz pracuję, a syn chodzi do przedszkola. Staram się nie wpadać w rozpacz. Robię wszystko, żeby było fajnie i wesoło. Ale jestem tylko facetem i nie udaję, że nie potrzebuję towarzystwa kobiet. Chyba jestem gotowy na nowy związek, ale okazuje się, że chętnych brak. Bez problemu poznaję dziewczyny, rozmawiamy, jest super, a potem dowiadują się o dziecku i żegnaj.
fot. Unsplash
Czym to się różni od zachowania facetów, którzy uciekają na widok samotnych matek? To działa dokładnie tak samo. Tylko, że o nas się ciągle mówi i krytykuje, a kobiety są jakieś inne i im wolno mieć takie uprzedzenia. Bo to za trudne, one wolałyby mieć swoje biologiczne dzieci, nigdy nie zastąpią matki i milion innych wytłumaczeń. A zazwyczaj po prostu cisza i po temacie. Rozumiem Wasz żal, jeśli się angażujecie, a dziecko okazuje się przeszkodą. Sam przez coś takiego przechodzę i nie wiem co dalej.
Młodszy nie będę, syn zawsze będzie obok, więc jak? Jestem skazany na samotność? Na razie właśnie tak to wygląda. Niby wykształcony, chyba zdrowo wyglądający, z etatem i mieszkaniem, ale z dzieckiem się nie liczy. Uważam, że jest to pewna forma dyskryminacji, ale oczywiście nikogo do niczego zmuszać nie zamierzam. Po prostu zastanawiam się, co mnie czeka. Może to kiepski wiek na zmianę swojego życia?
fot. Unsplash
Może jak będę miał 40 lat, to łatwiej będzie spotkać kobietę w podobnym wieku, której nie będzie to przeszkadzało? Nie wiem. Na razie zanosi się na to, że będę tylko ojcem. Już nigdy nie chłopakiem, partnerem, może mężem. Niczym się nie różnicie od tych okropnych samców, którzy boją się odpowiedzialności. Chciałem o tym napisać, bo naszymi uczuciami akurat mało kto się przejmuje. Myślę, że nie tylko ja znalazłem się w takich sytuacji.
Może to nietypowe, że w tak młodym wieku zostałem sam z synem, ale uwierzcie – nie miałem na to wpływu. A żyć jakoś trzeba. Tylko dlaczego w samotności? Myślę, że moja zmarła żona bardzo by chciała, żebym znowu był szczęśliwy...
Marcin