Nie wiem co się we mnie zmieniło, ale całe życie spotykałam się z rówieśnikami lub facetami o kilka lat starszymi ode mnie. To było dla mnie normalne i wydawało mi się, że inaczej być nie może. Dzisiaj znajomi śmieją się ze mnie, że jestem mamuśką wychowującą dorosłe dziecko. Mam 31 lat, a mój chłopak 18. Niby to związek dwóch dorosłych osób, ale wielu osobom to nie pasuje. Szkoda, że nikt nie przejmuje się moimi uczuciami.
Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu. Zerwałam z facetem, z którym byłam przez 5 lat. Zdradził mnie i takie tam. Nie chcę nawet o nim myśleć. W pracy nie zarabiałam tyle, ile bym chciała, więc zaczęłam udzielać korepetycji z matematyki. Miałam coraz więcej uczniów. Rodzice podsyłali mi swoje dzieci, najczęściej z gimnazjum, ale pewnego dnia trafił się ktoś znacznie dojrzalszy...
fot. Unsplash
Nie zdradzę jego imienia. Zresztą, to w tym momencie mało ważne. Spotykaliśmy się, żeby rozwiązywać zadania, a oboje byliśmy zajęci czymś innym. Spojrzenia, galopujące myśli, wyłapywanie uśmiechów... Po kilku tygodniach zadzwonił, że na kolejne korepetycje nie przyjdzie. Nie wie co się z nim dzieje, ale nie może się skupić. Wyznał, że coś do mnie czuje i wie, że to jest złe. W środku cała trzęsłam się z radości, ale nie zaprotestowałam. Zastanowiłam się nad tym głęboko i stwierdziłam, że nie mogę dać mu odejść.
Może powiecie, że to smarkacz, ale wiek o niczym nie świadczy! Większości 18-latków nie powinno się zostawiać samych w domu, bo są zupełnie bezmyślni, ale on... Ma duszę prawdziwego mężczyzny. Może nie skończył jeszcze szkoły i nie jest w stanie się utrzymać, ale na wszystko przyjdzie czas. Naprawdę wierzę w to, że możemy być razem. Dla mnie i dla niego ta różnica wieku nie ma znaczenia. Gorzej z moimi znajomymi...
fot. Unsplash
Jeszcze chwila, a ktoś powie mi, że jestem pedofilką. Słyszałam już, że ogłupiłam biednego chłopca i wykorzystuję jego naiwność. Ale to nie ja zrobiłam pierwszy krok! To on wyznał mi uczucie. Nie atakowałam go, nie zabiegałam, ale teraz jestem szczęśliwa, że tak wyszło. Próbowałam zabierać go na imprezy do znajomych albo na wspólne wyjścia do kina czy restauracji. Koleżanki coś sobie szeptały, jeden kolega ciągle mówi do niego „ej, synek”.
Nie czuję, żebym robiła coś złego. Dlaczego inni chcą mnie tak zdołować? Mam wrażenie, że mój ukochany jest mądrzejszy od nich wszystkich. Jak ułożyć sobie życie w takiej relacji? Ciągle potykam się o kłody, które rzucają mi bliscy ludzie. Jego rodzice jeszcze o niczym nie wiedzą.
Emilia