Zdradza mnie, zostawia, raz nawet uderzył. A co ja robię? Nadal nie mogę bez niego żyć! Magda, 21 l.

Zacznę od tego, że nie jestem rozpieszczoną dziewczynką z gimnazjum, która płacze, bo jej chłopak polubił zdjęcie innej dziewczyny na Facebooku. Mam na imię Magda, mam 21 lat, studiuję pedagogikę i pracuję na stanowisku administratorki w jednej z firm. Można powiedzieć, że cały czas się spełniam i w gruncie rzeczy niczego mi nie brakuje, ale wcale tak nie jest. Moja historia zaczyna się 3 lata temu, w momencie, gdy pierwszy raz zobaczyłam chłopaka swoich marzeń. Jaka była moja radość kiedy to on, wysoki brunet z przepięknym uśmiechem zagadał do mnie na jednym z portali społecznościowych. Nasza znajomość rozwijała się bardzo szybko. Spędzaliśmy ze sobą każdą możliwą chwilę. Kino, łyżwy, długie spacery wieczorami i mnóstwo śmiechu… Nie widzieliśmy poza sobą świata. To było spełnienie moich marzeń – kochać i być kochaną.  Byłam wtedy najszczęśliwszą osobą na świecie, przyrzekam! Było cudownie. Zresztą, zawsze tak jest na początku. Po pół roku zostaliśmy parą i wtedy oto cały piękny czar prysł. X (przyjmijmy, że tak się nazywał) przestał się kompletnie starać. Widywaliśmy się bardzo rzadko, kino zamieniło się w siedzenie przed telewizorem, długie spacery zastąpiliśmy siedzeniem w domu osobno, a śmiech zastąpiliśmy gorzkimi łzami, moimi łzami. Priorytetem stali się dla niego koledzy, a co za tym idzie – alkohol i imprezy. Uwierzcie mi na słowo, że znosiłam wszystko z podniesioną głową - od wyzwisk i awantur do rękoczynów (tak, uderzył mnie), mimo tego, że wieczorami wylewałam hektolitry łez. Każdego dnia starałam się, by to uczucie nie zgasło i choć czasem brakowało mi sił, cały czas „dorzucałam do pieca” , niestety z marnym skutkiem.   
Zdradza mnie, zostawia, raz nawet uderzył. A co ja robię? Nadal nie mogę bez niego żyć! Magda, 21 l.
27.02.2015

Zacznę od tego, że nie jestem rozpieszczoną dziewczynką z gimnazjum, która płacze, bo jej chłopak polubił zdjęcie innej dziewczyny na Facebooku. Mam na imię Magda, mam 21 lat, studiuję pedagogikę i pracuję na stanowisku administratorki w jednej z firm. Można powiedzieć, że cały czas się spełniam i w gruncie rzeczy niczego mi nie brakuje, ale wcale tak nie jest. Moja historia zaczyna się 3 lata temu, w momencie, gdy pierwszy raz zobaczyłam chłopaka swoich marzeń. Jaka była moja radość kiedy to on, wysoki brunet z przepięknym uśmiechem zagadał do mnie na jednym z portali społecznościowych. Nasza znajomość rozwijała się bardzo szybko. Spędzaliśmy ze sobą każdą możliwą chwilę. Kino, łyżwy, długie spacery wieczorami i mnóstwo śmiechu… Nie widzieliśmy poza sobą świata. To było spełnienie moich marzeń – kochać i być kochaną

Byłam wtedy najszczęśliwszą osobą na świecie, przyrzekam! Było cudownie. Zresztą, zawsze tak jest na początku. Po pół roku zostaliśmy parą i wtedy oto cały piękny czar prysł. X (przyjmijmy, że tak się nazywał) przestał się kompletnie starać. Widywaliśmy się bardzo rzadko, kino zamieniło się w siedzenie przed telewizorem, długie spacery zastąpiliśmy siedzeniem w domu osobno, a śmiech zastąpiliśmy gorzkimi łzami, moimi łzami. Priorytetem stali się dla niego koledzy, a co za tym idzie – alkohol i imprezy. Uwierzcie mi na słowo, że znosiłam wszystko z podniesioną głową - od wyzwisk i awantur do rękoczynów (tak, uderzył mnie), mimo tego, że wieczorami wylewałam hektolitry łez. Każdego dnia starałam się, by to uczucie nie zgasło i choć czasem brakowało mi sił, cały czas „dorzucałam do pieca” , niestety z marnym skutkiem. 

 

x

Pech chciał, że któregoś dnia przypadkiem (a może i nie?) spotkaliśmy się na mieście. W jednej chwili wszystko wróciło. Nadal czułam, że go kocham i że jest osobą, za którą wskoczyłabym w ogień. Długo rozmawialiśmy, wyjaśniliśmy sobie wszystko i postanowiliśmy spróbować kolejny raz. Tak, wiem, wiem – to takie odgrzewane uczucie, ale zrozumiałam to dopiero później. Znów było jak na początku – kino, łyżwy, kwiaty, słodkie słówka. Czułam się taka ważna i kochana! Cały czas zapewniał mnie o swoich uczuciach, o tym jak tęsknił i jaki błąd popełnił zostawiając mnie rok temu. Jednak w ferworze tych miłych chwil, przewijało się dużo kłamstw, a przy tym kłótni.

Kolejny raz, dowiedziałam się, że mój X, spotyka się jeszcze z kimś poza mną. Jednakże raz po raz wybaczałam, wszystko tłumaczyłam sobie na swój sposób i robiłam tak, żeby to jemu było dobrze. I było. Ferie spędziliśmy razem w górach. Było super, naprawdę. Jednak mój X często myślami był gdzieś indziej. Po powrocie do domu zniknął bez słowa, kolejny raz. Kolejny raz dałam się nabrać na jego miłosne sztuczki. Jestem pieprzoną naiwniaczką, ale nie potrafię bez niego żyć. Naprawdę nie wiem już co mam ze sobą zrobić. Nie dam rady kolejny raz się podnieść. To boli. Pomocy!

Magda

x

Czułam się fatalnie i miałam wrażenie, że jestem niepotrzebna, a to co robię nie ma najmniejszego sensu. Jednym z przełomowych momentów w naszym związku była impreza, na której chłopak moich marzeń po prostu mnie zdradził. Tak - po prostu, bo zrobił to bez żadnych skrupułów na moich oczach. Serce pękło mi na pół widząc go całującego się z przypadkową dziewczyną. Mój świat zawalił się w jednej chwili, chciałam umrzeć. X na drugi dzień przepraszał, tłumaczył wszystko alkoholem, a ja… uległam. Wybaczyłam mu zdradę, bo nie potrafiłam wyobrazić sobie życia bez niego. Od tamtego czasu było lepiej, spędzaliśmy ze sobą więcej czasu, a nawet zaplanowaliśmy wspólny wyjazd w góry. Cieszyłam się na samą myśl, że spędzimy cały tydzień razem. Jednak do wyjazdu nie doszło. X w zeszłoroczne święta zrobił mi ogromnie przykrą niespodziankę – zostawił mnie bez słowa, tłumacząc później, że to nie była jego decyzja, że duży wpływ mieli na niego koledzy, którym tak bardzo zależało, żeby jechał z nimi na imprezę, ABSURD. 

Wtedy we mnie coś pękło i mimo tego, że płakałam całymi dniami i nocami jak głupia, powiedziałam sobie, że dam radę, pokażę, że mogę być kimś bez niego. Po jakimś czasie doszłam do siebie i choć gdzieś tam w głębi mnie cały czas była myśl o nim, to nie szukałam z nim żadnego kontaktu. Zajęłam się pracą, szkołą, wróciłam do przyjaciół, którzy wtedy pomogli mi wstać na nogi i to dzięki nim każdego dnia na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. I tak minął cały rok. X, przez ten cały czas starał się odnowić ze mną kontakt, jednak bez żadnego odzewu z mojej strony.

Polecane wideo

Komentarze (34)
Ocena: 4.88 / 5
Anonim (Ocena: 5) 01.04.2015 00:38
Rozstanie boli…kto przeżył ten wie. Mi pomogła Pani ze strony urokmilosny24.pl – dzięki niej odzyskałam ukochanego i nadzieję.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 01.03.2015 05:22
.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 28.02.2015 00:40
Widze, ze wiekszosc wypowiadajacych sie, nie przeczytala nawet listu do konca. :P
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 28.02.2015 00:12
to nie jest kwestia braku szacunku do samej siebie a uzależnienia od chorej emocji. to jak ze ćpaniem. trzeba to skończyć, przejść detoks. nie będzie łatwo... ale dla dalszego normalnego funkcjonowania tylko taka opcja.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 27.02.2015 23:18
Jak dla mnie to jesteś głupia - sama sobie fundujesz takie traktowanie. Nie żal mi Ciebie i nie współczuje Ci - masz to na co sama zapracowałaś.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie