Poznaliśmy się w czerwcu zeszłego roku na kółku zainteresowań. Gdy go po raz pierwszy zobaczyłam coś mnie w nim urzekło. Miał w sobie „coś”, czego inni nie mają. Wtedy nawet przez myśl by mi nie przeszło jak wszystko się rozwinie. Zwyczajnie mi się spodobał. Widywaliśmy się co tydzień, a z każdym tygodniem nasza znajomość coraz bardziej się rozwijała, bardzo dużo rozmawialiśmy. Był taki cudowny! Nie dość, że przystojny, ale i mądry z poczuciem humoru, ideał. W końcu nasza znajomość przerodziła się w bardzo bliską przyjaźń.
Wtedy to się stało, zakochałam się. On nie miał z tym problemu, że się przytulamy, a nie raz całował w rękę, czoło, nawet nosił na rękach! Prawił nie byle jakie komplementy. Czułam się przy nim taka szczęśliwa i wyjątkowa. Znajomi twierdzili, że on mnie podrywa. Początkowo wydawało mi się to głupie, bo jakim cudem taki facet może spojrzeć w taki sposób na kogoś takiego jak ja? Jednak z czasem zaczęłam w to wierzyć i mieć nadzieję, że może oni jednak mają rację. Wszystko wydało mi się zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Miesiące mijały, a on nie robił nic w tym kierunku...
Miałam nadzieję, że on sam domyśli się moich uczuć. W końcu nie każdemu pozwalałam się dotykać gdzie tylko chce. Nigdy go w niczym nie hamowałam. Były momenty idealne na pocałunek, ale bałam się to zrobić. W lipcu nie wytrzymałam tej niepewności i postanowiłam z nim szczerze porozmawiać i wyznać uczucia. To co usłyszałam ścięło mnie z nóg. Powiedział, że łączy nas prawdziwa i szczera przyjaźń i chce żeby tak zostało, bo jest gejem. Bał się, że przez to się odsunę, znienawidzę go i nie będę chciała być jego przyjaciółką.
Przetwarzałam tę informację w głowie kilka razy. Nie mogło to do mnie dotrzeć. „On gejem? Przecież miał jakąś dziewczynę”. I w tamtym momencie wszystko zaczęło mi się układać w całość. Kiedyś przemykały mi przez głowę takie myśli, bo mówił, że np. nie interesują go teraz dziewczyny itp. Wtedy myślałam, że żartuje, a jednak on mówił poważnie. Mam wrażenie, że chciał mi to powiedzieć już dawno. Wydaje mi się, że kiedy zaczęłam się tego domyślać powinno mnie to w jakiś sposób od niego odepchnąć, jeśli chodzi o mój stan zakochania, a jednak nie. Jeszcze bardziej mnie wtedy do niego ciągnęło. Kiedyś rozmawiałam z nim na takie tematy. Miałam nadzieję, że to może w jakiś sposób nakłoni go do ujawnienia się, ale nic takiego nie było, więc dałam sobie z tym spokój.
Oczywiście akceptuję go w pełni. Postanowiliśmy, że nie będziemy wracać do tego tematu i nadal będziemy przyjaciółmi. Początkowo wszystko było dobrze jednak we wrześniu coś zaczęło się psuć. On mi to zaczął wypominać, a ja pod wpływem emocji mówić mu jak bardzo ja się staram, żeby było dobrze, a on nic. Stwierdził, że mam problemy emocjonalne, egzaltuję i mam skrajne emocje. I już od jakiegoś miesiąca nie rozmawiamy ze sobą. Nawet nie napisze SMS-a co u mnie. Jest na to wszystko taki obojętny, a to boli najbardziej.
Ostatnio okazało się, że nie jestem pierwsza, a ósma! Przede mną było siedem takich dziewczyn. Czasami się z tego śmieję, że mogłam być tak głupia i naiwna, że mogło by coś z tego wyjść, a czasami potrafię przepłakać całą noc. Kiedyś nie mogliśmy przestać ze sobą rozmawiać, a teraz... Wiem, że nie mogę liczyć na nic więcej, jednak ta przyjaźń jest dla mnie ważna, a on teraz uważa mnie za dobrą znajomą. Ciężko mi uwierzyć w to, że to co razem przeżyliśmy nie ma dla niego żadnego znaczenia. Mam wrażenie, że to ja wszystko zepsułam, i że to wszystko moja wina, że tak się od siebie oddaliśmy. Naprawdę jest świetnym przyjacielem. Chciałabym to jakoś naprawić, ale nie wiem jak.
Eliza