Myślałam, że z tymi deklaracjami odnośnie religii i etyki to jakaś ściema, ale rzeczywiście kazali nam wybierać. Z jednej strony to dobrze, bo powinniśmy żyć w świeckim kraju, ale to co się wydarzyło w mojej szkole, to jest jakiś skandal. Mam ochotę donieść do kuratorium, bo tak się po prostu nie robi!
Wychowawczyni zapytała wstępnie, czy ktoś ma jakiś problem z religią i „koniecznie musi iść na etykę”. Wystraszyłam się takiego stwierdzenia i postanowiłam się nie odezwać. Cała klasa cisza, więc uznała, że wszyscy dalej będą chodzić na lekcje z księdzem. Potem podeszłam do niej z kilkoma osobami i powiedzieliśmy, że chcemy etykę. Skrzywiła się i nic nie powiedziała.
Wiecie co się stało następnego dnia? Do klasy wparował ksiądz i zadał to samo pytanie. Wyczytywał wszystkich zgodnie z dziennikiem, żeby każdy wyraził zgodę na religię. To nie jest fair, bo poczułam ogromną presję.
źródło: Ben White / Unsplash
Takie sprawy załatwia się w cztery oczy, a najlepiej bez udziału jednej ze stron. Jakoś nauczyciela etyki jeszcze na oczy nie widziałam, a tutaj ksiądz każe mi się tłumaczyć. No, ale co miałam zrobić? Podeszłam, powiedziałam, że rezygnuję z religii i odeszłam. Nie zdążyłam dojść do ławki, a on zaczął do mnie mówić.
Bardzo go zawiodłam, zbłądziłam, będę tego żałowała. Reszta tak się spięła, że nikt inny nie zapisał się na etykę. On to na nich wymusił, a mnie zmieszał z błotem. Poczułam się naprawdę upokorzona. To miała być nasza samodzielna decyzja, a byliśmy pod presją. Inni mówią, że żałują, ale nie chcą już nic zmieniać.
Nie wiem, jak to będzie teraz wyglądało. W przeciwnej klasie były chyba tylko dwie takie osoby. Jak to się u Was odbyło? Wydaje mi się, że u mnie ksiądz złamał prawo.
Dorota